Czwartek był ostatnim dniem, w którym czynna była jadłodajnia na Dworcu Głównym w Szczecinie. Punkt, który karmił tysiące uciekinierów z ogarniętej wojną Ukrainy przez siedem tygodni, stworzył Jacek Janiak, dyrektor Domu Kultury Słowianin w Szczecinie. Teraz stołówkę przejmuje Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki, zaś wojewoda dziękuję wszystkim, którzy rozdawali tu kanapki, wodę, częstowali zupą, dawali wsparcie, otuchę, dzielili się sercem.
Wojewoda zachodniopomorski zaprosił w czwartek (21 kwietnia) wolontariuszy z dworca na spotkanie w Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie.
- Coś się kończy, coś się zaczyna. Bardzo dziękuję za tą współpracę. Od pierwszych dni wojny byłyście panie na dworcu po to, żeby pomagać uchodźcom, którzy uciekali przed piekłem wojny z Ukrainy – dziękował Zbigniew Bogucki, wojewody zachodniopomorski paniom obsługującym dworcową jadłodajnię. - W tym czasie zostało zrobione bardzo wiele dobra. Wojna czyni złych ludzi jeszcze gorszymi, a dobrych jeszcze lepszymi i tak było w tym przypadku.
Na dworcu działał nie tylko punkt, którym opiekował się „Słowianin”, ale pomocy uciekinierom udzielały również organizacje pozarządowe oraz wielu wolontariuszy.
W trakcie największej fali napływu uchodźców dziennie wydawano tu ponad 11 tysięcy kanapek, setki litrów zupy, tysiące butelek wody – podkreślał twórca stołówki, Jacek Janiak.
– Żyliśmy tu jak w rodzinie – mówił dyrektor „Słowiniana”, który pierwsze trzy tygodnie istnienia punktu spędził właśnie na dworcu. – Najlepszym dowodem tego, co zrobiliśmy, jest to, że w ostatnie weekendy przy jednej ladzie stała Ukrainka, Polka i Niemka.
Przed twórcami jadłodajni stoją teraz nowe wyzwania, opracowane na długofalową pomoc uchodźcom.
Wojewoda Zbigniew Bogucki przekazał paniom zaangażowanym w pomoc na dworcu listy z podziękowaniami oraz bukiety żółtych tulipanów.
(kel)