Wielkimi krokami zbliża się Festiwal Artystyczny Młodzieży Akademickiej, czyli FAMA. W przeciwieństwie do zeszłorocznej edycji – wydarzenie będzie miało formę stacjonarną, a nie wirtualną. – Mamy ambicje, żeby wyjść w przestrzeń miejską, do ludzi – mówi Sławomir Przybył, dyrektor programowy festiwalu.
FAMA wróci na świnoujskie wyspy w drugiej połowie sierpnia, ale już teraz wiemy sporo na temat całej imprezy. Jak powiedział w rozmowie z „Kurierem” S. Przybył, koncert finałowy, który odbędzie się 28 sierpnia w amfiteatrze im. Marka Grechuty, będzie inspirowany książką „Dzika rzecz. Polska muzyka i transformacja 1989-1993” Rafała Księżyka. To opowieść o pierwszych latach transformacji, undergroundzie i polskiej scenie muzycznej, która kształtowała postawy obywatelskie.
– Rafał Księżyk jest jednym z najlepszych biografów muzycznych i publikował wywiady-rzeki z takimi artystami, jak: Tomasz Stańko, Tymon Tymański czy Muniek Staszczyk – mówi S. Przybył. – Debiutujący na FAM-ie artyści wezmą na warsztat właśnie czas polskiej kultury okresu przemian i transformacji.
Festiwal ma być żywy i mimo obostrzeń nawiązywać do starych famowskich tradycji. Nasz rozmówca dodaje jednak, że paradoksalnie czas epidemii, a także to, że poprzednia FAMA była wirtualna poprawił system produkcji. – Chcielibyśmy to utrzymać. Do wydarzeń zachowanych na YouTube będzie można wracać przez kolejne miesiące i lata – dodaje S. Przybył.
Dlaczego warto przyjść na FAM-ę? Żeby odetchnąć od czasów pandemii – to oczywista oczywistość. Dyrektor programowy wskazuje natomiast, że jest to wyjątkowe wydarzenie na kulturalnej mapie Polski. – Czasami rozmawiam z ludźmi, którzy nie dowierzają, że coś takiego w Polsce jeszcze istnieje. My będziemy starać się, żeby istniało jak najdłużej – mówi. ©℗
Tekst i fot. BaT