Rozmowa z Małgorzatą Wojtyrą - kolarką Bo Go Szczecin
– WYWALCZYŁA pani, głównie udanymi startami w Pucharze Świata, miejsce dla Polski w wieloboju omnium podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, a jednak nie wystartowała w tej konkurencji…
– Na początku trochę punktów zdobyła Kasia Pawłowska, lecz później to praktycznie tylko ja punktowałam. Daria Pikulik nie mogła zdobywać punktów z powodów formalnych, bo była jeszcze juniorką. Zimą zapewniano mnie w Polskim Związku Kolarskim, że moja pozycja jest niezagrożona, więc gdy dowiedziałam się, że nie wystartuję w igrzyskach olimpijskich, do których tak długo się przygotowywałam, był to dla mnie prawdziwy szok. Dowiedziałam się o tym w niedzielny poranek przed treningiem i to w taki sposób, w jaki nikomu nie życzę. Po prostu trener torowej kadry narodowej Grzegorz Ratajczyk (przed laty jego syn, Rafał Ratajczyk, był kolarzem Gryfa Szczecin – dopisek mij) sucho i zwięźle przekazał mi, że zamiast mnie wystartuje Daria Pikulik. Nie uzasadniał powodów tej decyzji. Postąpiono ze mną, łagodnie mówiąc, nie fair…
– Podobno Polski Związek Kolarski ustalił swoje wewnętrzne kryteria startu w Rio de Janeiro…
– Tak właśnie było, a paradoks polega na tym, że tylko ja je spełniłam, więc tylko ja mogłam startować w omnium. Byłam bowiem jak wymagano w kryteriach, w pierwszej dwudziestce międzynarodowego rankingu i to stosunkowo wysoko, bo na 10. pozycji, a pozostałe Polki plasowały się na odległych miejscach. Darii Pikulik początkowo chyba wcale nie było na liście, a później pojawiła się, nawet dokładnie nie wiem kiedy, lecz dopiero na 46. pozycji. Spośród Polek była dopiero czwarta w kolejności. Ale to ona jest prowadzona przez trenera kadry, więc pewnie ten fakt zadecydował o krzywdzącej mnie decyzji. Po co Polski Związek Kolarski ustalał wewnętrzny regulamin, jeśli nie miał zamiaru go przestrzegać?
– Wcześniej, w drużynie jadącej na dochodzenie na 3-kilometrowym dystansie, też pani nie wystartowała.
– W tej konkurencji byłam szykowana na finały i też według mnie była to trochę dziwna decyzja. Do finałów jednak nie doszło, bo wcześniej nasz zespół odpadł przez dyskwalifikację. Okazało się więc ostatecznie, że w Brazylii byłam jedynie turystką.
– To przynajmniej można było sporo pozwiedzać.
– Mówiłam to oczywiście z ironią, bo na turystykę czasu nie było, gdyż cały czas przygotowywałam się do startu, nawet nie przeczuwając, że zostanę odstawiona na boczny tor. Jeśli chodzi o zwiedzanie, to tylko na początku wspinaliśmy się na wzgórze, na którym króluje 38-metrowa statua Jezusa, będąca głównym symbolem Rio. Stamtąd rozciągał się przecudowny widok na całe miasto. Oprócz tego zwiedziłam tylko wioskę olimpijską, bo trudno było zebrać grupę, a w pojedynkę obawiałam się wypadów na miasto. Nie byłam więc nawet na słynnej plaży Copacabana. Jedyne na co mogłam sobie pozwolić, to 5-kilometrowe rowerowe wycieczki na szlaku pomiędzy Centrum Olimpijskim i plażą, w pobliżu trasy, gdzie rywalizowali szosowcy. Jechałam po ulicy, bo ścieżek rowerowych jakie znamy z Polski, tam po prostu nie ma.
– Czas wolny pojawił się więc dopiero wtedy, gdy okazało się, iż w omnium wystąpi ktoś inny?
– Może i miałam wtedy czas, ale po prostu nie chciało mi się już zwiedzać. Nic mi się zresztą nie chciało. Nawet zakupów nie zrobiłam i kupiłam jedynie na pamiątkę magnes na lodówkę, a był to chyba obowiązkowy zakup każdego z polskiej ekipy przed powrotem do kraju.
– Czy to prawda, że gdy nadszedł czas pakowania bagaży, zabrano pani sprzęt?
– Sprzęt kadry zapakowano do kartonów i tak to odebrałam, że zrobiono to w tym celu, bym czegoś nie wzięła ze sobą. Dowiedziałam się od osób trzecich, że to też była decyzja trenera kadry.
– Takie traumatyczne wydarzenia mogą zniechęcić do sportu. Czytaliśmy w internecie doniesienia, jakoby nosiła się pani z zamiarem zakończenia kariery. Czy to prawda?
– Staram się odpocząć i nie myślę o kolarstwie, ale przyznam, że jestem sportowo zdemotywowana. Po prostu wybili mi z głowy rower. Będę musiała na spokojnie przemyśleć sprawę swojej sportowej przyszłości. Na razie podjęłam tylko decyzję, że nie wystartuję w torowych mistrzostwach Polski, które właśnie zaczynają się w Pruszkowie. Zamiast tego wybieram się na 12-dniowe wakacje do Egiptu.
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser