W POPRZEDNIM sezonie II-ligowi piłkarze Błękitnych Stargard byli rewelacją rozgrywek i do ostatniej kolejki walczyli o awans, a jeszcze większą furorę zrobili w Pucharze Polski, awansując aż do półfinału, gdzie odpadli dopiero po dogrywce z aktualnym mistrzem Polski poznańskim Lechem.
Obecny sezon także rozpoczęli obiecująco, wygrywając w Pucharze Polski z Gwardią Koszalin, a następnie eliminując grającą w ekstraklasie Termalicę Bruk-Bet Nieciecza, a w kolejnej rundzie prowadzili do przerwy z ekstraklasowym Zagłębiem Lubin 1:0.
Na inaugurację II ligi pokonali w zachodniopomorskich derbach Kotwicę Kołobrzeg 2:0 i... na tym wszystko dobre się skończyło.
Aktualnie po dziesięciu kolejkach stargardzianie zamykają tabelę, mając w dorobku zaledwie 6 punktów po jedynym zwycięstwie i trzech remisach.
- Skąd taka metamorfoza? - zapytaliśmy napastnika Roberta Gajdę, jednego z bardziej doświadczonych piłkarzy.
- Jakbym wiedział co się stało i jakie są przyczyny naszych słabych wyników, to najpierw powiedziałbym o tym naszemu trenerowi Krzysztofowi Kapuścińskiemu. Ciężko racjonalnie wytłumaczyć to, co się teraz dzieje. Nie potrafimy strzelać bramek, a za to w głupi sposób je tracimy. Prowadziliśmy u siebie z Nadwiślanem Góra 1:0 i mieliśmy chyba 7 okazji na podwyższenie wyniku, a ostatecznie zremisowaliśmy. Na wyjazdach prowadziliśmy ze Stalą Mielec 2:0, a z Olimpią Zambrów nawet 3:0, ale w obu tych pojedynkach zdobyliśmy zaledwie punkt. ©℗ (mij)