II liga piłkarska: BŁĘKITNI Stargard - MKS Kluczbork 1:0 (0:0); 1:0 Węsierski (83).
BŁĘKITNI: Rzepecki - Szymusik, Pustelnik, Liśkiewicz, Gutowski - Więcek (61 Wiśniewski), Wojtasiak, Burzyński (75 Magnuski), Skórecki, Fadecki - Węsierski (89 Karmański)
Żółte kartki: Więcek, Szymusik - Brodziński, Warchoł, Nakrošius, Gierak, Niemczyk, Kubiak.
Po niezbyt udanej serii pięciu spotkań, w których zdobyli zaledwie jeden punkt, stargardzianie w pojedynku z sąsiadem z dolnych rejonów tabeli potrzebowali zwycięstwa jak ryba wody. Udało się wygrać, ale mimo wielu podbramkowych okazji, nasz zespół rozstrzygnął spotkanie na swoją korzyść dopiero w końcówce.
- W pierwszej, w miarę wyrównanej połowie, piłka znajdowała się najczęściej w środku pola, lecz my mieliśmy nieco więcej z gry, czego efektem było kilka tak zwanych stałych fragmentów, czyli rzutów rożnych i wolnych, a MKS był trzykrotnie na naszym przedpolu, zaś po jednym ze strzałów piłka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką bramki Rzepeckiego - podsumował pierwszą połowę trener Błękitnych Krzysztof Kapuściński.
Po zmianie stron zmienił się też obraz gry i zdecydowaną przewagę uzyskali gospodarze, stwarzając sobie mnóstwo sytuacji podbramkowych. Kilkakrotnie w dobrych sytuacjach był Wojtasiak, lecz nadużywał dryblingów, zamiast decydować się na strzały. Liśkiewicz z 2 metrów strzelił nad poprzeczką pustej bramki, a Skórecki w zamieszaniu z 3 metrów nie wcisnął piłki do siatki.
- Cała druga część meczu toczyła się na połowie Kluczborka, lecz piłka w nieprawdopodobny sposób omijała bramkę Majchrowskiego i dopiero na kilka minut przed końcem po dobrym podaniu Gutowskiego, choć z piłką minął się Wiśniewski, to jednak dopadł do niej Węsierski i zdobył gola na wagę bardzo potrzebnego nam zwycięstwa - powiedział po meczu K. Kapuściński. ©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser