Czesław Michniewicz pracuje w Pogoni równe pół roku. Z jednej strony zadziwia konsekwencją, a z drugiej wciąż zaskakuje. Zaskakuje odważnymi, kontrowersyjnymi i dość ryzykownymi decyzjami, które w dłuższej perspektywie mają być opłacalne.
Gdy obejmował Pogoń, zastał drużynę osłabioną brakiem kontuzjowanego Marcina Robaka. Od niemal dwóch lat to był piłkarz pierwszoplanowy i nigdy nie rozpoczynał meczu z ławki rezerwowych. Nawet, gdy wrócił z Chin po nieprzepracowanym okresie przygotowawczym, to trener Dariusz Wdowczyk z miejsca wstawił go do pierwszego składu.
Pech Robaka polegał na tym, że w trakcie leczenia jego kontuzji strzeleckim talentem błysnął Łukasz Zwoliński. I co się później okazało ? Robak po wyleczeniu kontuzji rozpoczął mecz na ławce rezerwowych.
Był tym faktem na tyle zaskoczony i niezadowolony, że na kolejne spotkanie zabrakło go w meczowej osiemnastce. Podobno z powodu kolejnej kontuzji, ale wtajemniczeni twierdzą, że niekoniecznie.
To był pierwszy sygnał od nowego trenera. Grać będą ci, którzy są w formie w ostatnim tygodniu. Za zasługi nikt patentu na miejsce w składzie nie ma. O tym bardzo szybko przekonali się kolejni gracze: Radosław Janukiewicz i Maksymilian Rogalski. ©℗ (p)
Fot. R. Pakieser
Cały artykuł czytaj w poniedziałkowym wydaniu Kuriera Szczecińskiego, lub w e - wydaniu.