Sokół Kleczew - Świt Skolwin 1:1 (1:0); 1:0 G. Szczepanik (15 samobójcza), 1:1 Nwaogu (69).
Mecz rozgrywany w Budzisławiu Kościelnym rozpoczął się obiecująco dla liderującego w tabeli Świtu, bo już w 1 minucie Walków znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale rywale zdołali go w ostatniej chwili zablokować.
Zespół ze Skolwina przeważał, ale w 15 minucie Sokół przeprowadził kontrę, która zakończyła się rzutem rożnym, a po dośrodkowaniu powstało zamieszanie i piłka znalazła się w siatce Świtu. Gola zapisano jako samobójcze trafienie G. Szczepanika, ale tak naprawdę trudno ocenić, czy to on ostatni dotknął piłki...
- Posiadaliśmy dużą przewagę, praktycznie cały czas byliśmy przy piłce i stwarzaliśmy sobie wiele sytuacji podbramkowych, ale brakowało szczęścia, jak choćby w 60 minucie Wojdakowi, który nie wykorzystał rzutu karnego, podyktowanego po faulu na Nagórskim - powiedział trener Świtu Paweł Ozga. - Później arbiter nie gwizdnął faulu w polu karnym bramkarza Sokoła na Krawcu, ale na szczęście po stałym fragmencie gry strzałem głową wyrównał Nwaogu. Do ostatnich minut atakowaliśmy, ale w końcówce nadzialiśmy się na dwie groźne kontry, po których uratował nas bramkarz Matłoka. Powinniśmy ten mecz wygrać, ale jak widać, mogliśmy także przegrać, więc szanujemy remis, choć odczuwam duży niedosyt... ©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser