Świt Skolwin - Bałtyk Gdynia 0:1 (0:1); 0:1 Kuzimski (30 karny).
Spotkanie Świtu, liderującego prawie od początku rundy wiosennej (po pokonaniu Elany Toruń 2:1) z trzecim w tabeli Bałtykiem, wzbudziło emocje jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego z Torunia. Właśnie dlatego, że arbiter był z miasta pierników, a Świt rywalizuje z torunianami o awans do II ligi.
Drugim intrygującym faktem było to, że gdynianie przyjechali bez swojego trenera Sebastiana Letniowskiego i drużynę prowadził szkoleniowiec bramkarzy Dariusz Grubba. Początkowo Bałtyk zamówił aż 130 biletów dla swoich kibiców, a ostatecznie przyjechało ich kilkunastu. Kibice miejscowi, a szczególnie dzieci, już godzinę przed meczem bawili się zaś na rodzinnym festynie.
Początek spotkania był dość nerwowy, a po pół godzinie gry prowadzenie objęli goście po rzucie karnym, podyktowanym za zagranie piłki ręką. Świt próbował wyrównać, a najlepszą okazję miał Krawiec, ale jego strzał z rzutu wolnego w pięknym stylu obronił bramkarz Bałtyku.
Gdynianie bronili skromnej przewagi i przeprowadzali nieliczne, lecz groźne kontry. Gospodarze mieli zaś pretensje do arbitra, że nie pokazał czerwonej kartki Bartlewskiemu za atak bez piłki…
Po przerwie Świt miał optyczną przewagę, ale nie przekładało się to na sytuacje strzeleckie, a najlepszą miał Nagórski. Brakowało jednak strzałów, a nieliczne, były blokowane przez gdynian.
Pierwsze celne uderzenie w światło bramki miało miejsce w 87 minucie, ale jeden z gdynian wybił piłkę z bramki na rzut rożny. W końcówce od utraty gola uratował gości bramkarz. Gdynianie grali na czas i prowokowali starcia, które ułatwiały im „kradzież" cennych minut.
W doliczonym czasie gry (ponad 6 minut) dwóch gdynian (Korpalski i Bartlewski) otrzymało po drugiej żółtej kartce i Bałtyk kończył mecz w dziewiątkę, ale utrzymał zwycięstwo. Świt stracił więc prowadzenie w tabeli, które niezwykle ciężko będzie już odzyskać... ©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser