Lech II Poznań - Świt Skolwin 5:2 (4:0); 1:0 Răduț (12 karny), 2:0 Tomczyk (17), 3:0 Tomczyk (41), 4:0 Kaczmarek (45), 5:0 Kaczmarek (48), 5:1 Nagel (62), 5:2 Adamczuk (71).
W niedzielne południe Świt zagrał z rezerwami Lecha, wzmocnionymi piłkarzami z ekstraklasowym stażem, a pojedynek odbył się we Wronkach, gdzie przed laty swoje mecze w ekstraklasie rozgrywała tamtejsza Amica.
Spotkanie było debiutem na trenerskiej ławce Świtu Wojciecha Polakowskiego, który w minionym tygodniu zastąpił Pawła Ozgę. Debiut nie rozpoczął się dobrze, bo już po dwunastu minutach zespół ze Skolwina stracił bramkę z rzutu karnego, a kolejne cztery gole także zdobyli lechici. Druga połowa była już jednak znacznie lepsza w wykonaniu naszego zespołu, a o oceną meczu poprosiliśmy nowego trenera.
- Wynik mówi sam za siebie, bo do przerwy przegrywaliśmy 0:4, a wkrótce po zmianie stron było już 0:5, więc można powiedzieć, że sięgnęliśmy dna - ocenił W. Polakowski. - Małym usprawiedliwieniem jest to, że strzelcami goli byli ekstraklasowi piłkarze jak Răduț czy Tomczyk, a mój zespół początek spotkania po prostu przeczłapał, załamany szybko straconą bramką z rzutu karnego. Dokonałem po kolei trzech zmian w składzie i stopniowo na boisku coś się zaczęło układać, a mimo wysokiej porażki, drużyna walczyła do końca. Strzeliliśmy dwie bramki, a był jeszcze słupek oraz 7-8 sytuacji podbramkowych, a także moim zdaniem rzut karny, którego jednak sędzia nie odgwizdał. To co się działo w drugiej połowie napawa optymizmem, choć oczywiście mam świadomość, że Lech wysoko prowadząc w pewnym sensie spoczął na laurach. To co zobaczyłem we Wronkach pokazuje, że w drużynie drzemią duże możliwości. Rezultat mojego debiutu jest zły, ale trudno było po trzech dniach pracy osiągnąć oszałamiające efekty... ©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser