Dustin Brown, to jeden z faworytów szczecińskiego challengera i jeden z najbardziej ulubionych w Szczecinie graczy. To triumfator edycji sprzed dwóch lat. Miał grać w Szczecinie też rok temu, ale w ostatniej chwili został dowołany do reprezentacji Niemiec na mecz pucharu Davisa. Tym razem z podobnego powodu nie przyjechał ubiegłoroczny triumfator Jan Struff.
31-letni Niemiec z jamajskimi korzeniami pokonał w pierwszej rundzie estońskiego kwalifikanta Vladimira Ivanova, ale nie bez problemów.
– Przeciwnik postawił dziś ciężkie warunki i pojedynek na pewno nie należał do łatwych – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Brown. – Miałem szansę wygrać w dwóch setach, ale się niestety nie udało i na własne życzenie trzeba było grać trzecią partię. Cieszę się, że wygrałem i dalej mogę występować w Szczecinie. Z tym turniejem łączą mnie dobre wspomnienia, czuję się tu bardzo pewny siebie i dlatego zawsze chętnie biorę udział w Pekao Szczecin Open.
Powrót z Jamajki
Jeżeli tenisistą jest ciemnoskóry Niemiec z dredami na głowie, kolczykiem na języku i tatuażem na brzuchu, to taka osoba bez względu na sportową klasę musi budzić zainteresowanie. Do Szczecina po raz pierwszy przyjechał w roku 2010. To był rok, kiedy po 14 latach spędzonych na Jamajce powrócił do Europy, bo tam widział dla siebie więcej szans na tenisową karierę.
Nie jechał w nieznane. Jest synem Niemki i Jamajczyka i w Niemczech się urodził. W wieku 5 lat stawiał pierwsze tenisowe kroki, ale po 7 latach nauki wyjechał na Jamajkę. To wtedy zapuścił włosy i nie obcinał ich już przez następnych 19 lat.
Z dumą reprezentował barwy Jamajki w meczach Pucharu Davisa. W roku 2003 rozegrał w jej barwach 8 spotkań i tylko jedno przegrał. Wiedział, że prawdziwy tenisowy świat jest gdzie indziej. Dustin Brown zrozumiał to w wieku 26 lat.
Dość późno, ale nie na tyle, by nie zwrócić na siebie uwagi tylko własnym, dość kontrowersyjnym, ale też uroczym stylem bycia. Już w pierwszym roku swoich występów po powrocie do Europy, wygrał trzy challengery.
Tenisowe życie po trzydziestce
Brown w grudniu tego roku skończył 32 lata i tak naprawdę dopiero przed trzydziestką zaczęły się dziać dla niego ciekawe rzeczy. To wtedy osiągnął swoją najlepszą pozycję w rankingu ATP. Był 78, a zadecydował o tym świetny występ na turnieju z nawierzchnią trawiastą w Halle.
To wtedy po raz pierwszy w swojej karierze pokonał Rafaela Nadala i to tamta wygrana pozornie mogłaby mieć dla zawodnika zdecydowanie większą wartość sportową od ubiegłorocznej na trawiastych kortach w Wimbledonie.
Brown pokonał w Halle dwa lata temu Nadala zaraz po jego spektakularnym sukcesie w Rolland Garros. To był ostatni wielkoszlemowy triumf Hiszpana, który w siedmiu meczach na kortach w Paryżu stracił zaledwie dwa sety. Będący wtedy poza pierwszą setką rankingu Brown niemal zmiótł faworyta z kortu, wygrywając z nim 6:4, 6:1.
Minął rok, a obaj tenisiści spotkali się ponownie. Kto wie, czy Brown zdołałby osiągnąć swój najbardziej prestiżowy sukces, gdyby nie wygrana sprzed roku, dająca mu wiarę, że jest to możliwe.
Ogrywał Nadala i Hewitta
Brown przed ubiegłorocznym pojedynkiem w Wimbledonie z Nadalem nigdy wcześniej nie grał na korcie centralnym. Pokonał Hiszpana i powtórzył swój sukces sprzed trzech lat, kiedy też dotarł do trzeciej rundy i też postarał się o nie lada niespodziankę, eliminując słynnego Lleytona Hewitta. Australijczyk oczywiście nie był wtedy już jednym z najlepszych graczy na świecie, ale potrafił wygrać ze Stanislasem Wawrinką.
Dopiero jednak wygrana z Nadalem podczas ubiegłorocznego Wimbledonu spowodowała, że Jamajczyk z niemieckim paszportem z dredami na głowie stał się w tenisowym świecie postacią absolutnie rozpoznawalną. Bardziej, niż wielu równie, a może jeszcze bardziej zdolnych i klasyfikowanych wyżej w światowym rankingu tenisistów.
W trzeciej rundzie Brown mierzył się z kolejnym z faworytów, rozstawionym z nr. 22 w turnieju Victorem Troickim z Serbii. A trzeba pamiętać, że Brown, by spotkać się na korcie centralnym Wimbledonu z Nadalem, musiał wcześniej wygrać trzy mecze w kwalifikacjach.
Między Borussią, a Liverpoolem
Mecz z Nadalem toczył natomiast dzień po czterogodzinnym, wyczerpującym pojedynku w turnieju deblowym. Na meczu z Troickim trybuny wypełnione były do ostatniego miejsca. Niemal każdy kibic dopingował sympatycznego 30 - latka.
Miedzy innym mający po raz pierwszy od wielu lat sporo wolnego czasu Juergen Klopp - były trener piłkarskiej drużyny Borussi Dortmund, ale jeszcze przed podpisaniem kontraktu z Liverpoolem, który nie ukrywał, że jest wielkim fanem talentu Browna.
Klopp zawsze uwielbiał takie kariery - chłopców niepokornych, wyłamujących się ze schematów, postępujących według własnego kodeksu i przy tym wzbudzających ogólną sympatię, a czasem wręcz zachwyt.
Tak samo jest w Szczecinie. Bez względu na to, jak przebiegać będzie tegoroczny turniej, to można być pewnym, że Dustin Brown w swoim piątym starcie w szczecińskim challengerze będzie miał największą rzeszę fanów. ©℗ Wojciech Parada
Podpis: Dustin Brown w swoim pierwszym meczu podczas tegorocznego Pekao Szczeicn Open nie bez trudu pokonał estońskiego kwalifikanta Vladimira Ivanova.