„Jestem mamą trójki dzieci. Do momentu, gdy usłyszałam, że dwójka moich dzieci jest chora, nie wiedziałam, co to znaczy umierać ze strachu… Niepewność i bezsilność towarzyszą mi każdego dnia, a każdy dzień to cierpienie. To przeraźliwy lęk, gdy widzę, jak paluszki 9-miesięcznego Czarusia robią się sine, gdy słyszę, jak przy głośnym płaczu nie może złapać tchu… Tak bardzo się boję i błagam o pomoc!” – mówi Maja Bres z Płotów, prosząc o pomoc w ratowaniu swojego synka Czarusia.
– Czarek urodził się z wadą serca. W jego serduszku niedomaga nie jedno, ale wiele rzeczy. Czarek ma DORV – odejście dwóch dużych naczyń z prawej komory, TGA – przełożenie wielkich pni tętniczych oraz VSD – ubytek przegrody międzykomorowej. Kolejne litery, które wtedy nic nie mówiły, zwiastowały jedno – śmiertelne niebezpieczeństwo. To znaczy, że życie mojego synka może się skończyć, zanim się na dobre zaczęło. Wada serca. Wyrok śmierci… – pisze matka dziecka, opisując jego chorobę.
Czarek przeszedł martwicze zapalenie jelit. Potem było założenie bandingu, które doprowadziło do zatrzymania akcji serca. – Synek był reanimowany. Nie działały wątroba, płuca, nerki. Pamiętam to jak dziś, choć chciałabym zapomnieć. Telefon ze szpitala, natychmiastowy przyjazd na oddział. Wpuszczono nas do synka po to, by się z nim pożegnać. Kazano nam się przygotować na najgorsze – mówi matka dziecka. – Patrzę na mojego 9-miesięcznego synka i zastanawiam się, ile ma czasu. Czy uda się znaleźć dla niego pomoc w zagranicznych klinikach? Żyję nadzieją, że tak. Nic innego mi nie zostało. Ciężko mi patrzeć, gdy synkowi spada saturacja, jego usteczka i paluszki robią się sine, a przy mocnym płaczu nie może złapać tchu. Żyję w strachu. Jestem w ciągłym pogotowiu, blisko telefonu, by móc zadzwonić po karetkę – nie o tym marzyłam. W każdej chwili może dojść do najgorszego.
Państwo Bresowie posiadają jeszcze dwójkę dzieci. Najstarsza jest pięcioletnia Hania, a nieco młodszy Igor, u którego w drugim roku życia stwierdzono autyzm. Dziecko wymaga regularnej kosztownej terapii.
Pomoc dla Czarka obiecała klinika w Bostonie, ale jest to kosztowny zabieg, który kosztuje ok. 2 mln zł. Jak do tej pory udało się zebrać ok. 170 tys. zł. Rodzice Czarka za pośrednictwem fundacji siepomaga.pl proszą o pomoc, którą można przekazać w formie 1 procenta naszego podatku na nr KRS 0000396361, a jako cel dodać dopisek 0157016 Bres. Więcej szczegółów na stronie: www.siepomaga.pl/bracia-bres
MK