Mieszkający na terenie powiatu kołobrzeskiego rodzice małych dzieci alarmują, że mają ograniczony dostęp do lekarza mogącego pomóc ich pociechom. Mowa o chirurgu dziecięcym, który dyżuruje w przychodni kołobrzeskiego szpitala zaledwie 2 razy w tygodniu po 4 godziny.
Przed drzwiami gabinetu chirurga ustawiają się kilkugodzinne kolejki.
– Przecież do chirurga przychodzimy w nagłych przypadkach. Czekanie z cierpiącym dzieckiem w niekończącej się kolejce jest bardzo wyczerpujące – twierdzą rodzice małych pacjentów.
Wyraz niezadowolenia w ich imieniu wystosowała w formie pisemnej do dyrekcji placówki kołobrzeżanka Marlena Wachowska, na co dzień mama małego Maksa i Matyldy.
– To zdecydowanie za mało, aby chirurg dziecięcy przyjmował dwa razy w tygodniu – mówi kobieta pokazując pismo, jakie złożyła na ręce dyrektora placówki. Pismo to przesłała także do Urzędu Marszałkowskiego.
Problem z chirurgiem dziecięcym jest taki, że lekarz tej specjalności nie mieszka ani w samym Kołobrzegu, ani też w jego okolicy. Medyk dojeżdża do maluchów z Koszalina, gdzie na co dzień pracuje.
Nie wiemy, czy szpital weźmie sobie do serca apel Marleny Wachowskiej. Placówka jeszcze jej nie odpowiedziała. Decyzja uzależniona jest pewnie od finansów oraz od zainteresowania dodatkową pracą lekarzy tej specjalności. Tak czy inaczej w kołobrzeskim szpitalu już wiedzą, że rodzice chcą, aby chirurg dziecięcy przyjmował pacjentów znacznie częściej niż 2 razy w tygodniu. ©℗
(pw)
Fot. Archiwum: Robert Wojciechowski