Prezydent Kołobrzegu Anna Mieczkowska nie kryje zadowolenia. Wojewoda zachodniopomorski nie uchylił miejskiej uchwały dotyczącej dofinansowania kołobrzeskich rodzin, które chcą skorzystać z zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. Przypomnijmy, że wniosek o unieważnienie uchwały złożył nieistniejący już dzisiaj klub Obywatelski Kołobrzeg Jacka Woźniaka. Mowa o pozostającym w opozycji kontrkandydacie Anny Mieczkowskiej w ostatnich wyborach na prezydenta miasta.
- Teraz przystąpiliśmy do przygotowania konkursu, ogłosimy na BIP-ie postępowanie i po jego rozstrzygnięciu poinformujemy opinię publiczną – mówi Anna Mieczkowska. - Zgodnie z założeniami z programu będą mogli skorzystać rodziny legitymujące się kołobrzeską kartą mieszkańca, u których stwierdzono niepłodność męską lub żeńską. Dotacje w wysokości 5 tys. zł przysługiwać będą przy tym pod warunkiem, że przyszła mama jest w wieku pomiędzy 20 a 40 rokiem życia. Z informacji, jakimi dysponuje miasto wynika, że z programu skorzysta rocznie 37 par. Na program w budżecie zabezpieczono 100 tys. zł.
Zabieg in vitro nie jest w Polsce refundowany. Refundowane są tylko lekarstwa do stymulacji.
- Potem trzeba poddać się punkcji w celu pobrania jajeczek. Za to już trzeba zapłacić. Później jest koszt zapłodnienia pozaustrojowego, zamrożenia komórek jajowych i zarodków. W tym przypadku trzeba wnosić opłaty roczne. Sam transfer to wydatek rzędu 2 tys. zł. Następnie trzeba przyjmować lekarstwa, za które także się płaci. W sumie cały zabieg kosztuje około 10 tys. zł – relacjonuje kołobrzeżanka, która już kilkukrotnie bez powodzenia poddawała się takim zabiegom. ©℗
(pw)
Fot. Artur Bakaj