To już nie pojedyncze osoby czy całe rodziny - we wtorek (1 marca) po godzinie 9 na szczeciński dworzec wjechał kolejny pociąg z Przemyśla, a w nim kilkadziesiąt osób. Tym razem to już wyłącznie kobiety i chłopcy, których nie objęła mobilizacja. Na wszystkich czekały rodziny. Jak co dzień czekali też wolontariusze z kanapkami, przekąskami i maskotkami dla dzieci.
- Czekam na rodzinę z Dnipra, mam przed dworcem samochód - mówi mieszkająca w Szczecinie Ludmiła. - Ale jedzie z nimi babcia, która ma 86 lat i ledwo się porusza nawet o lasce. Nie wiem, jak sobie poradzimy.
Dla wolontariuszy skupionych wokół grupy Refugees Szczecin (w sumie w pełnej gotowości jest ich ok. 700) nie był to żaden problem. Nie tylko pomogli w transporcie seniorki do samochodu - zajęli się też bagażami i zadbali o bezpieczny odjazd.
- Mamy wszystko, teraz jest już dobrze - mówi 10-letnia Małanka, tuląc pluszowego misia i pijąc spokojnie soczek
- Ale na Ukrainie jest strasznie - dodaje jej mama. - Po drodze widzieliśmy porzucone bagaże i samochody. Nam pomogli dobrzy ludzie, nawet nie wiem, ilu ich było. Z domu uciekliśmy 26 lutego.
ToT