W Domu Pomocy Społecznej przy ul. Kruczej w Szczecinie nie dzieje się dobrze. Opiekunowie, których jest stanowczo za mało, zarabiają niewiele, a praca jest ciężka. Nowych pracowników nic nie przyciąga, a placówka funkcjonuje dzięki osobom, które są na emeryturze i sobie dorabiają. Tak twierdzą szczecińscy radni, którzy chcieli się przyjrzeć pracy placówki, ale udało im się to tylko częściowo. Natomiast MOPR, któremu DPS podlega, z zarzutami się nie zgadza.

- Byliśmy na interwencji w DPS przy ul. Kruczej. Było to skutkiem wielu sygnałów od pracowników o bardzo poważnej i trudnej sytuacji w tej jednostce - mówi miejska radna Agnieszka Kurzawa. - Niestety, dyrektor był na urlopie na żądanie, a rozmowa z jego zastępcami nie wyjaśniła ważnych kwestii w obszarze zatrudnienia, płac i nadgodzin pracowników zajmujących się mieszkańcami DPS-u. Osoby, które tam przebywają, często mają bardzo duże ograniczenia ruchowe, umysłowe, wymagają pomocy w najbardziej podstawowych czynnościach codziennych takich, jak: korzystanie z toalety, karmienie, zmienianie pozycji na łóżku czy też pomoc w myciu.

Z