Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Czar dawnego oszczędzania

Data publikacji: 26 października 2020 r. 09:53
Ostatnia aktualizacja: 27 września 2022 r. 16:13
Czar dawnego oszczędzania
 

Czy w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej dało się coś odłożyć? Dało. Na przykład partyjnym prominentom, „prywaciarzom” (drobni przedsiębiorcy) czy też „badylarzom” (ogrodnicy z uprawami szklarniowymi). Nieźle sytuowani bywali też cinkciarze, czyli handlarze walutą, i marynarze. A reszta, na przykład po studiach? „Wymęczeni, wychudzeni /Z dyplomami już w kieszeni /Odpływają pociągami /Potem żenią się z żonami /Potem wiążą koniec z końcem /Za te polskie dwa tysiące /itp., itd., itd.” – śpiewała Sława Przybylska w piosence „Okularnicy”. Jednak niektórym z tak niewielkiej pensji udawało się trochę uciułać. A pomagała ówczesna władza, proponując książeczki na różne cele. Wydawała je Powszechna Kasa Oszczędności. Były więc zwykłe książeczki oszczędnościowe – odpowiedniki dzisiejszych rachunków ROR, ale i książeczki systematycznego oszczędzania, książeczki mieszkaniowe (zbierało się na nich na własne M) i samochodowe. W latach 90. ubiegłego wieku przyszła jednak hiperinflacja i jak ktoś nie zdążył wykorzystać oszczędności, to je „pożarła”.

(kl)

Fot. Stefan Cieślak

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

podobnie jak teraz
2020-10-26 15:59:23
obecnie 0,01%
Dzieki...
2020-10-26 11:56:03
I Balcerowiczowi - gdzie w jedna Noc... z 10 000 zlotych po-zostala tylko 1 zlotowka !
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA