Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Czekając na lepsze czasy

Data publikacji: 16 lutego 2021 r. 06:31
Ostatnia aktualizacja: 17 lutego 2021 r. 21:36
Czekając na lepsze czasy
Fot. Roman Ciepliński  

– Pochodzi pan ze Szczecina. Jakie są pana pierwsze wspomnienia związane z naszym miastem?

– Moje pierwsze wspomnienia związane są z placem Żołnierza, gdzie mieszkałem z rodzicami jako dziecko. Późniejsze wspomnienia dotyczą już ulicy Admiralskiej, gdzie wtedy było przedszkole. Chodziłem wówczas do Szkoły Podstawowej nr 37 (dziś jest tam słynne XIII LO) oraz 46 przy al. Wojska Polskiego. Później przenieśliśmy się na ul. Odzieżową. Pamiętam, że w grudniu 1970 roku, a miałem wtedy 14 lat, jakiś człowiek uzbrojony w karabin, to był chyba AK 47, strzelał seriami po ścianie naszego budynku. Mój ojciec, który był wówczas kierownikiem dużej budowy w Szczecinie, kazał nam odsunąć się od okien.

– W tamtych czasach to był inny kraj, inne było też miasto…

– Tak, pamiętam, że w tamtej okolicy były wówczas ogródki działkowe, powojennych ruin co prawda nie pamiętam, ale faktem jest, że katedra była jeszcze zniszczona. Chodziłem wtedy do „szóstki”, potem rozpocząłem studia w ówczesnej Wyższej Szkole Pedagogicznej (WSP). Uniwersytetu jeszcze nie było. Postulowaliśmy o jego utworzenie w komitecie strajkowym na WSP w 1980 roku.

– Czym się zajmował wówczas absolwent matematyki?

– Przez jakiś czas byłem nauczycielem w szkole podstawowej. Potem pracowałem w Składnicy Harcerskiej. Następnie rozpocząłem prywatną działalność; zająłem się handlem. Byłem sprzedawcą, handlowałem niemal wszystkim. To był szeroki asortyment; od stali po komputery.

– Aż znalazł się pan w saloniku prasowym przy placu Żołnierza…

– Z tym miejscem wiążą się moje wspomnienia związane ze stanem wojennym. Wówczas znajdował się tu sklep płytowy. Pamiętam, że właśnie w czasie stanu wojennego stałem przed tym sklepem cały dzień, by kupić nową płytę zespołu Queen.

– Był pan w komitecie strajkowym na uczelni jako student. Czy jest pan zadowolony z tego jak wygląda nasz kraj po przemianach jakie w nim zaszły w tym czasie?

– Czy jestem zadowolony? Generalnie tak. Denerwują mnie jednak niektóre wypowiedzi, zwłaszcza młodych ludzi, którzy nie mając odpowiedniej wiedzy, wygłaszają swoje sądy i oceny. Niestety okazuje się, że czasem „brak wiedzy” doskwiera także pracownikom instytucji takich jak IPN. Byłem kiedyś w IPN-ie w czasie tak zwanych dni otwartych. Jedna z pracowniczek instytutu zapytała, czy „chcę się czegoś dowiedzieć o sobie?”. Zgodziłem się. Po pewnym czasie dostałem przesyłkę z IPN-u, że jest już przygotowany archiwalny materiał o mnie. Liczyłem na to, że to będzie moja teczka osoby inwigilowanej w „komitecie strajkowym”. Okazało się, że pokazano mi jedynie moje wnioski paszportowe. Byłem rozczarowany. Trudno mi było uwierzyć, że Służba Bezpieczeństwa nie zbierała informacji o członkach komitetu strajkowego. Najprawdopodobniej część dokumentów zaginęła lub została zniszczona.

– A jak pan, prowadząc swój „salonik prasowy”, znosi skutki pandemii, która handel przewróciła do góry nogami…

– Jakoś muszę znosić. Nie zastanawiam się nad tym. Trzeba jakoś żyć. Na początku pandemii skorzystałem z pomocy rządowej, z tzw. tarczy. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że moje obroty zmniejszyły się wówczas o 70 procent. Obecnie obroty w tym punkcie to nie więcej niż 40 procent poziomu sprzed pandemii. Nie ma turystów, którzy stanowili ważną grupę moich klientów, w ograniczonym zakresie pracują instytucje, w tym sądy i urzędy, których w tej części miasta nie brakuje. Czekam na lepsze czasy.

– Dziękuję za rozmowę.

Roman K. CIEPLIŃSKI

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

TZ.
2021-02-17 20:49:58
No dobra, ale kto to jest? Ma jakieś imię, nazwisko?
Pan
2021-02-16 07:56:13
"Pochodzi pan ze Szczecina. Jakie są pana pierwsze wspomnienia związane z naszym miastem" - takie pytanie zadaje się osobom, które wyjechały z tego miasta i po wielu latach do niego wróciły.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA