Rozmowa z Piotrem Bińkiem, śpiewakiem, filmowcem, człowiekiem kreatywnym
– „Szczecin, europejska stolica kultury” czy raczej „Szczecin, pustynia kulturalna”. Twoim zdaniem, które zdanie jest bliższe prawdy? Mamy prawo być dumni z sukcesów, jeżeli tak, to jakich, czy może raczej powinniśmy się wstydzić, że niewiele się u nas dzieje?
– Oba zdania są prawdziwe i to wcale nie jest paradoks. Oczywiście szansa na zdobycie oficjalnego tytułu kulturalnej stolicy Europy wydaje się nikła, ale lista osiągnięć, a tym samym powodów do dobrego samopoczucia jest ogromna i nie wystarczyłoby miejsca w dzisiejszym wydaniu „Kuriera”, aby je wymienić. Mieszkańcy Szczecina byli i są świadkami i uczestnikami koncertów, spektakli teatralnych, happeningów rangi światowej, ale to nie zmienia faktu, że nadal jesteśmy „pustynią”. I nie chodzi mi o to, że czegoś brakuje, tylko o to, że jesteśmy wręcz skrajnie złaknieni kultury. Dlatego to miasto jest moim zdaniem idealne do działania. Nie wyobrażam sobie, że z moim amatorskim chórem pojawiam się w Filharmonii Narodowej czy w Krakowskiej i dostaję możliwość wyjścia na scenę. A to przecież wydarzyło się w Szczecinie. Fantastyczna sprawa.
– W 2018 roku zaśpiewaliście w szczecińskiej filharmonii koncert „Świdwie Sanctus”, ale z tego co wiem, powstał też film muzyczny z udziałem Lecha Dyblika. Jakie są losy tego obrazu?
– Dzięki wsparciu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie powstał nie tylko film, ale też płyta i reportaż telewizyjny. Co ważne – cały ten projekt zrealizowała grupa amatorów, czyli Zespół Wokalny „Tam i Owo” z pobliskiego Tanowa, który mam przyjemność prowadzić. Dołączyli do nas przyjaciele z Deutsch – Polnischer Chor Horyzont, dzieci z Chóru Szkolnego z Trzebieży, a także szczeciński gitarowy duet Straty. Film „Świdwie Sanctus” powstał na bazie autorskiej muzyki oraz pasji ludzi, którzy wzięli udział w tym przedsięwzięciu. Może dlatego się podoba? Film dostał między innymi pierwszą nagrodę na Szczecin Film Festival w 2019 roku, a obecnie walczy w kategorii filmów muzycznych na East Europe International Film Festival oraz na Mediterranean Film Festival Cannes.
– Trzymamy kciuki, szczególnie za Cannes, ale co dalej?
– Dalej jest „Pieśń Bielika”, którą wykonaliśmy dokładnie rok temu w MOK Police. Na moją prośbę Paweł Kornicz stworzył wybitne dzieło na orkiestrę perkusyjną, chóry i solistów. W koncercie finałowym na scenie stanęło blisko 100 wykonawców, a partię tenorową zaśpiewał Paul Phoenix, światowej sławy tenor, wieloletni członek King’s Singers, laureat między innymi nagrody Grammy. Co ważne, „Pieśń Bielika” dalej „jest”, a nie „była”, bo właśnie powstaje mój drugi film muzyczny, na który otrzymałem dotację z ZFF Pomerania Film i Gminy Police. Udało mi się zaprosić kolejny raz do udziału w filmie Lecha Dyblika, a zdjęcia zrobił znakomity operator Bartosz Jurgiewicz. Jako aktorów kolejny raz zobaczymy muzyków z ruchu amatorskiego ze Szczecina i z okolic, będzie to także debiut filmowy Bractwa Śpiewaczego z Tanowa. Premiera w przyszłym roku.
– Bractwo Śpiewacze z Tanowa? „Kurier” kilka tygodni temu pisał o waszym projekcie „Pieśni dla Przemysłowców”. Możesz powiedzieć coś więcej o tej grupie? Wydaje się, że jesteście jakimś fenomenem, bo przecież mężczyźni rzadko śpiewają…
– Na głowie mam tradycyjną gruzińską czapkę – to nie przypadek. Mieliśmy już okazję śpiewać z męskimi zespołami z Gruzji, a także z Sardynii i Korsyki i to są dla nas dowody, że mężczyźni nie tylko mogą, ale powinni śpiewać. Moje Bractwo Śpiewacze z Tanowa działa dopiero drugi rok, ale kiedy w „dwunastu chłopa” śpiewamy pełną mocą „Bogurodzicę” w kościele w Jasienicy, to nie tylko drżą mury świątyni i poruszamy serca słuchaczy, ale też swoje. Idea bractw śpiewaczych jest żywa na całym świecie, tylko nie w Polsce. Ale my udowadniamy, że i u nas całkiem nie umarła. Cieszy nas nie tylko samo śpiewanie, ale przede wszystkim poszukiwanie i odkrywanie repertuaru. Właśnie nagrywamy pierwszą płytę, na której znajdą się pieśni cechowe różnych zawodów w nowej aranżacji Pawła Kornicza na chór męski. Powstały już: Medyk, Piosnka Mularska, Ballada Rzeźnicka i Furman, z którego jesteśmy dumni szczególnie.
– To ja czekam też na Piwowara, bo wiem, że również macie w planach tę pieśń cechową. Życzę udanego nagrywania i szybkiego powrotu do występów na żywo.
Rozmawiał Marek OSAJDA