Rozmowa z Aleksandrą Szwajdą, ilustratorką, graficzką, autorką książek
– Czy w Szczecinie młody ilustrator i grafik jest w stanie utrzymać się z wyuczonego zawodu?
– Nie przywiązywałabym się do miejsca, bo rzadko ilustrator funkcjonuje tylko w jednym. Teraz działa się na zasadzie freelancerów. To są działania ilustratorskie na całą Polskę, jak i na świat. Teraz pracuję dla Zamku Książąt Pomorskich nad elementarzem Gryfity, czyli zeszytem aktywnościowym, który ma przybliżyć dzieciom historię Gryfitów, ich zwyczaje i obyczaje życia codziennego. Znajdzie się w nim dużo łamigłówek, wykreślanek i labiryntów, by połączyć edukację z zabawą. Ale jeśli nie ma właśnie zleceń lokalnych, staram się mieć je gdzie indziej. Każdy z ilustratorów albo większość z nas posiada portfolio, które publikowane jest na branżowych portalach. W taki sposób dostałam interesującą propozycję współpracy z Portugalii, z tamtejszego wydawnictwa, na przygotowanie ilustracji do znanej bajki „Trzy świnki”. Zatem internet jest miejscem, w którym znajduje się pracę i nie jest ważne, gdzie się mieszka. A dla mnie Szczecin jest wymarzonym miejscem do życia. Tu jest mój dom. Zieleń, spokój i prawie dostęp do morza, bo w linii prostej jest to 65 kilometrów, to ogromne atuty miasta. Lubię szczecińskie bulwary, szczególnie latem, kiedy organizowane są tam różne imprezy. Podobnie jest z parkiem Kasprowicza, gdzie dobrze się czuję. Doceniam miejsca, gdzie spotyka się społeczność lokalna, by coś wspólnie robić dla miasta i mieszkańców. Tak jest choćby w księgarni „FiKa”. Zresztą, coraz bardziej miasto stawia na lokalność. Mam nadzieję, że to będzie się rozwijać.
– Właśnie wydana została książka dla dzieci pani autorstwa (tekst oraz ilustracje) zatytułowana „Piotruś Nieustraszony”, która jest bardzo szczecińska. Pani jest szczecinianką, a opowieść wyszła nakładem szczecińskiego wydawnictwa…
– Lokalność jest zaznaczona na każdym etapie powstania książki. Ukazała się przecież w nowo powstałym wydawnictwie „KAdruk”, które wspiera szczecińską twórczość. Z kolei główny bohater książki, Piotruś, ma pięć lat i mieszka w Szczecinie.
– No i jeszcze książka powstała w ramach licencjackiej pracy dyplomowej w szczecińskiej uczelni – Akademii Sztuki.
– Wtedy powstał prototyp, ale potem jeszcze dużo rozwinęłam i pozmieniałam, choćby szatę graficzną. Ale myśl przewodnia rzeczywiście powstała podczas studiów.
– Książka jest o tyle innowacyjna, że dołożona jest do niej latarka oraz są elementy świecące w ciemności.
– Założenie książki to full pakiet, w skład którego wchodzi książka i latarka detektywa świecąca w ultrafiolecie. Do tego miały być jeszcze dołożone naklejki w kształcie świecących gwiazdek, bowiem są to elementy z treści opowieści, jak też teatrzyk cieni, czyli kukiełki na patyczkach. Obecnie wydawnictwo przygotowało ten podstawowy zestaw, czyli książkę plus latarkę, ale przed świętami ukażą się inne zestawy, powiększone o kukiełki i naklejki. Całość ma być do zabawy i odstraszania.
– Do odstraszania…?
– Wszystkich strachów, które kryją się w ciemności. Przy pisaniu książki współpracowałam z psycholog dziecięcą Bożeną Kawicką. Wyodrębniłyśmy dziesięć strachów, które niejako uaktywniają się nocą, choćby ciemność, zarysy przedmiotów i dźwięki zza okna. Każdy z tych strachów ma swój rozdział w książce z poradami dla rodziców oraz bezpośrednimi podpowiedziami kierowanymi przez Piotrusia Nieustraszonego do małych czytelników.
– Wiem, że ma pani w szufladzie jeszcze jedną książkę powstałą na studiach, a dokładniej jest to pani praca dyplomowa, oceniona w czerwcu tego roku na szóstkę z wyróżnieniem. Jest szansa, że wkrótce ta książka trafi na półki księgarskie?
– To elementarz seksualny dla młodzieży. Na razie jeszcze leży w szufladzie, ale małymi kroczkami daję znać wydawnictwom, iż taka książka istnieje i można ją wydać. Nie wiem, czy z powodu poprawności politycznej jest to najlepszy czas na to, by ktoś zdecydował się na wydanie tak odważnej publikacji. A może jednak, tak na przekór.
– Życzę wydania tej książki! Dziękuję za rozmowę. ©℗
Monika GAPIŃSKA