Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Tracę wzrok, ale nie ochotę na życie

Data publikacji: 06 października 2020 r. 12:19
Ostatnia aktualizacja: 27 września 2022 r. 16:13
Tracę wzrok, ale nie ochotę na życie
Fot. Jarosław Bzowy  

Rozmowa z Andrzejem Leszczyńskim z Nowogardu, emerytowanym żołnierzem wojsk rakietowych 

– Pochodzi pan z Łodzi, ale większą część swego życia związał pan z naszym regionem.

– Od 50 lat mieszkam w Nowogardzie, żonę mam również z Nowogardu, nasze dzieci się tu urodziły, w tym Robert, który ze mną mieszka, jest głuchoniemy. Moja rodzina jest fantastyczna! Całe życie byłem wojskowym i do dziś czuję to powołanie. Służyłem w jednostce wojskowej w Glicku. Ten czas wspominam bardzo dobrze. Do dziś mam kontakt ze znajomymi z tamtych lat. O swoich kolegach myślę zwłaszcza gdy nadchodzi 12 października, dawne Święto Wojska Polskiego. Służyłem w tej jednostce 15 lat. A potem przeszedłem na emeryturę i związałem się z ruchem „Solidarność”, gdzie przewodniczącym był wtedy Marek Słomski. Świetnie nam się współpracowało. To już jednak stare dzieje.

– Na emeryturze nie zaszył się pan jednak w domu.

– Zaangażowałem się w Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana”, które ma siedzibę w Szczecinie. Dzięki temu mogłem pomagać osobom potrzebującym wsparcia i angażować się społecznie oraz… nie tracić czasu na bezczynne siedzenie w domu. Wtedy też, pierwszy raz życiu, uświadomiłem sobie, jak wielką siłę ma wiara w Boga i to, że należę do wspólnoty Kościoła. Poznałem też wtedy naszego jakże zacnego – niestety dziś już nieżyjącego – wieloletniego proboszcza parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny ks. dziekana Grzegorza Zaklikę. To był bardzo dobry czas, do którego wracam z sentymentem, bo był czas na pomoc, wspólne spotkania modlitewne, ale i harcerstwo, gdzie byłem kwatermistrzem.

– Prowadził pan bardzo aktywne życie.

– To tak… W tej chwili niestety nie działam już nigdzie, bo zwyczajnie nie mam na to już zdrowia oraz jestem prawie niewidomy, ale uwielbiam książki. Mogę się pochwalić tymi, które są dla mnie najbardziej cenne i nie są na sprzedaż. To biografia ks. Grzegorza Zakliki i historia powstania szpitala w Nowogardzie.

– Fotografia była pana pasją, teraz pańskie dzieło kontynuuje syn Robert.

– Robert jest głuchoniemy od urodzenia, co nie przeszkadza mu być świetnym kucharzem, piecze najlepsze ciasta, jakie kiedykolwiek jadłem, naprawdę bardzo wykwintne, a jego marzeniem jest zwiedzić prawdziwą profesjonalną cukiernię lub piekarnię. Ja się wcześniej aktywnie zajmowałem fotografią, Robert także robił i jeszcze robi zdjęcia w kościele. To jest zasługa śp. ks. G. Zakliki, który bardzo go wspierał. Teraz współpracę z Robertem kontynuuje ks. proboszcz Grzegorz Legutko. Syn w ogóle nie mówi, ale porozumiewa się językiem migowym.

– Nie jest już pan tak aktywny jak wcześniej, ale nie brak panu pogody ducha.

– Chcę zdrowo żyć i cieszyć się życiem, a także póki jeszcze mogę, napawać się pięknymi widokami w Nowogardzie. Niestety, widzę coraz gorzej, a w zasadzie już prawie nie widzę w ogóle i żal mi się trochę robi, bo w związku z tym coraz mniej wychodzę na miasto. Ale się nie poddaję. Tracę wzrok, ale nie chęć do życia. Proszę wszystkich: szanujmy swoje zdrowie i uśmiechajmy się do siebie. Korzystając z okazji pozdrawiam wszystkich Czytelników „Kuriera Szczecińskiego” i życzę wszelkiej pomyślności.

– Dziękuję za rozmowę. ©℗

Rozmawiał Jarosław BZOWY

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Świnoujścianka
2020-10-06 14:28:21
Panie Andrzeju, serdecznie dziękuję za pozdrowienia, skierowane do czytelników Kuriera Szczecińskiego. Wzruszający jest bardzo artykuł o Panu, serdecznym, dobrym i szlachetnym Człowieku. Szacunek dla Pana i podziękowania dla Pana Redaktora Jarosława. Życzę Panu dużo zdrowia, przede wszystkim życzenia, aby wzrok nie pogarszał się. Wszyscy od Pana powinni uczyć się pogody życia i życzliwości dla innych ludzi. Życzę Panu i Pana Bliskim wszystkiego, co najlepsze.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA