Rozmowa z Leszkiem Żebrowskim
– Czy Szczecin to dobre miasto dla artystów?
– Dla mnie na pewno, bo uważam, że jest z różnych względów inspirujące. Ja nazywam je miejscem buntu wolności, a także oknem na świat. Moim zdaniem ma świetne położenie, wspaniałą przyrodę, Międzyodrze, Zalew Szczeciński, jezioro Dąbie, Wzgórza Bukowe, ale także Odrę, której otoczenie szczególnie w centrum zaczęło tętnić życiem, także kulturalnym. Mogę na to pytanie odpowiadać głównie w swoim imieniu, dlatego dodam, że Szczecin jest we mnie, ale nie mogę jednocześnie powiedzieć, że tworzę dzięki niemu, bo to wychodzi jakby samo z siebie.
– Twoja rodzina wywodzi się z Mazowsza…
– Ale ja urodziłem się w Szczecinie, chodziłem do podstawówki przy al. Piastów, potem do Liceum Sztuk Plastycznych, wykładałem w Wyższej Szkole Sztuki Użytkowej, obecnie profesoruję w Akademii Sztuki, no i mieszkam tu od urodzenia. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem w stu procentach tutejszy. Ale Mazowsze i małe Szelkowo, w którym mieszkała moja rodzina, także noszę w sercu i gdy mogę, jeżdżę tam, by odpocząć i naładować swoje życiowe akumulatory.
– Często podkreślasz, że stolica Pomorza Zachodniego to miasto zagniazdowników. Co to oznacza?
– Ano to, że każdy po wojnie skądś tu przyjechał z bagażem własnej kultury, zwyczajów i wspomnień. Jednym słowem, wspaniały różnorodny materiał genetyczny, dobre miejsce na rozwój sztuki, która lubi taki kocioł kultury. Łączyło ich to, że byli z różnych stron, ale z Polski.
– Jesteś znanym twórcą plakatów, które pokazywane są na całym świecie. I wszędzie są rozumiane, bez względu na kraj i język. Na czym polega ten fenomen?
– Bo plakat operuje tym samym językiem. Nie potrzebuje słów, tłumaczeń, a mówi niejednokrotnie więcej niż dziesiątki zdań. Operuje skrótem, ale dociera do sedna, porusza, skłania do refleksji. Wystarczy parę kresek, ale to muszą być te kreski… I wtedy jest doskonale rozumiany wszędzie, w każdym kraju, na każdym kontynencie, w wielkich metropoliach i małych miejscowościach. W dzisiejszym plakacie fenomenalne jest to, że mogę go wykonać w Szczecinie i za chwilę jest już odebrany na przykład gdzieś w Azji, gdzie szybko go wydrukują. Przed erą internetową wysyłanie plakatów na wystawy i konkursy wiązało się z wieloma problemami i trwało naprawdę długo. A mogły być jeszcze uszkodzone podczas transportu, co niestety często się zdarzało.
– A czym jest w ogóle dla ciebie plakat?
– To jest rodzaj sztuki, która daje mi niezależność. Ale to jest sztuka użytkowa, która nie funkcjonuje sztucznie, tylko na czytelnych zasadach ekonomicznych. To bardzo ważne. Mogę odmówić zleceniodawcy, który chce mi narzucić to, co mi nie odpowiada. Na dodatek plakaty mogą być pokazywane na największej wystawie z możliwych, na ulicach, placach, skwerach. Mogą być dostępne dla o wiele większej widowni niż w galeriach czy salach wystawowych.
– Otrzymałeś wiele nagród i wyróżnień w kraju i na świecie. Czy któreś z nich cenisz szczególnie?
– Oczywiście są takie, na przykład I nagrody na prestiżowym Międzynarodowym Triennale Plakatu w Mons w Belgii, nagrody w Teheranie, Moskwie, a także w kraju. Otrzymałem też Nagrodę Artystyczną Miasta Szczecina, co ma dla mnie duże znaczenie, bo to – jak już podkreślałem – moje miasto. Ale dla mnie zawsze najważniejszy jest ten projekt, nad którym aktualnie pracuję. Nagrody są ważne, cieszą, ale najbardziej radują mnie kolejne zamówienia, ich ciągłość, bo to oznacza, że są potrzebne i moja praca ma sens.
– Powiedziałeś kiedyś, że w swoich pracach szukasz człowieka w… człowieku.
– Bo tak jest. Człowiek to nie jest dla mnie postać z reklam, telewizji czy portali plotkarskich. Ja szukam prawdy o nim, o jego życiu, problemach, emocjach. Dlatego postaci z moich prac to wręcz portrety emocji, doświadczeń, bagaż rzeczy ważnych i prawdziwych.
– Dziękuję za rozmowę.
Tekst i fot. Marek Osajda
Na zdjęciu: Leszek Żebrowski z żoną Mirką przed rodzinną chatą w Szelkowie