O paprykarzu szczecińskim pisano wiele – ostatnio z okazji odsłonięcia pomnika tej konserwy na Łasztowni, który być może jest… budowlaną samowolą. My zaś przypomnijmy, że puszka miała smakowitą zawartość, a to co teraz produkuje kilka przetwórni rybnych w kraju to cień tamtego smakołyka. Przypomnijmy też, iż w tej magicznej puszce powinno być około 40 procent zmielonego mięsa rybiego z ryżem, cebulą, koncentratem pomidorowym, w oleju roślinnym, z dodatkiem różnych przypraw i soli. Paprykarz wymyślili w PPDiUR Gryf i był to sposób na wykorzystanie odpadów po wykrawaniu kostki rybnej z zamrożonych bloków rybnych (za Wikipedią). Pierwowzorem miała być afrykańska potrawa czop-czop. Jej smakowitością i ostrością dzięki papryczce pima zachwycili się technolodzy z baz, które kotwiczyły lub cumowały u wybrzeży Afryki Zachodniej na początku lat 60. Dziś w konserwie znajdziemy zaledwie do 25 procent rybnego mięsa. Zdarzają się też puszki z 40 procentami, ale nie mają tej delikatnej konsystencji, ostrości no i plasterka ogórka kiszonego na wierzchu. Paprykarz szczeciński stał się symbolem miasta. Na zdjęciu oryginalny transparent w wydaniu młodzieży ze Szkoły Podstawowej nr 11 im. UNICEF, która szykuje się do korowodu z okazji Dni Morza w 2008 roku.
Tekst i fot. (kl)