Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Ogród spełnionych marzeń

Data publikacji: 0001-01-01 00:00
Ostatnia aktualizacja: 2015-07-31 13:43
Ogród spełnionych marzeń
 

To miejsce, w którym skupia się ich – trzech pokoleń - rodzinne życie. Ze ścieżką pachnącej lawendy, kolchickim błuszczem, tarasem śniadaniowym i skalniakiem, na którego szczycie latarnia morska wskazuje niezmiennie bezpieczną drogę do domu seniorowi - kapitanowi żeglugi wielkiej. Ogród zbudowany z marzeń i spełnionych nadziei, z miłością.

Gdy stawiali dom, wokół były tylko pola i łąki. W co teraz  - po blisko 18 latach – trudno uwierzyć, patrząc na zachwycający zielenią zakątek, jaki przy ul. Korony Północnej urządzili dla siebie i najbliższych Irena i Henryk Czerwińscy.

Od ulicy ogród jest oddzielony ścianą z wysokich tui i cyprysów, sięgających ponad kalenicę. Za nią, na tle bluszczu porastającego mury, uwagę przyciągają wielkie kępy kwitnących krzewów: hortensji i różaneczników. Okolone klombem z jodłą kanadyjską, sosną czarną i płożącymi jałowcami. Za nimi magnolie gwiaździste na tle śliwowiśni.

Ku tyłom domu prowadzi ścieżka pachnącej lawendy. Na jej krańcu otwiera się właściwa przestrzeń ogrodu. Z połacią zielonego trawnika i anemonami japońskimi, urzekającymi na granicy ze skalniakiem.

- Kiedyś to było pole. Dla nas to do dzisiaj pole… do popisu. Nieustająca codzienna praca, kojąca nastroje i dająca satysfakcję – opowiada Irena Czerwińska. - Praca z pasji i miłości do roślin, nigdy z obowiązku. Inaczej ogrodu nie dałoby się zbudować własnymi rękoma. Wytrwałości by nie starczyło. Tym bardziej, że ogród to wielka nauka cierpliwości. Nie ma co liczyć na łatwy, szybki efekt. Na niego się czeka latami. Jak w życiu… na dzieci, wnuki, na wszystko co najlepsze.

Ogród jest nie tylko piękny, ale też funkcjonalny. Ma część reprezentacyjną – od frontu. I prywatną, rodzinną – na tyłach domu. W tej ostatniej jest miejsce nie tylko dla tarasu śniadaniowego, gdzie domownicy spotykają się choćby na porannej kawie czy biesiadują z przyjaciółmi, ale też na wielki trawnik, który wnuki chętnie anektują na własny plac zabaw. Jest tu również skalniak z mnóstwem charakterystycznych roślin okrywowych. Ale także niemały warzywnik.

- Uwielbiam dobrą kuchnię, a takiej nie ma bez domowych ziół, owoców, warzyw – stwierdza pani Irena. - Stąd od początku moim priorytetem było wygospodarowanie w ogrodzie takiego zakątka z pietruszką, szczypiorkiem, oregano, tymiankiem, majerankiem, lubczykiem czyli maggi, z czosnkiem, ale też z marchewką, pietruszką i porzeczkami, agrestem, z morelami, brzoskwinką, z wiśniami i malinami. Jakie dzieci będą mogły kosztować wprost z krzaka, a naszej rodzinnej kuchni zapewnią samowystarczalność. I to nam się udało. I to polecam innym, którzy będą mieli szczęście planowania ogrodu na rozległej działce. Oprócz funkcji rekreacyjnej i wypoczynkowej, wplećmy weń też szczyptę zdrowia.

Priorytety funkcjonalności ogrodu pp. Czerwińscy ustalali wspólnie, rzec można rodzinnie. W rozplanowaniu ich na terenie otaczającym dom, pomogli im uczniowie z niegdysiejszego Zespołu Szkół Ogrodniczych w Zdrojach.

- Lata temu – wspomina p. Irena. – Bardzo nam pomogli, za co jestem im ogromnie wdzięczna. Wiem, że oni również w pamięci mają daną im szansę praktycznej nauki zawodu. Oczywiście z czasem wiele się w tym ogrodzie zmieniło, także my sami. Kiedyś mieliśmy więcej sił na eksperymentowanie z roślinami. Dziś bardziej nam zależy na komponowaniu tych mniej wymagających i bardziej wytrzymałych. Pozostajemy też wierni zasadzie, by ogród zachował naturalność, w bogactwie odcieni zieleni i głównie rodzimych gatunków nasadzeń.

Jednak ten ogród to też swoista podróż, jak życie pełna niespodzianek. Dlatego choć zakątek prowadzący od garażu, to nieoczywisty, bo dzielony pasmami tonów jasnych i półcieni, wyznaczanych przez róże, berberysy, liliowce, tawuły, trzmieliny, bukszpany, i przez dzwonki. ©℗

Tekst i fot.: Arleta NALEWAJKO