Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Żywioł roślin, czyli pochwała impresjonizmu

Data publikacji: 2015-09-04 13:18
Ostatnia aktualizacja: 2015-09-04 13:18
Żywioł roślin, czyli pochwała impresjonizmu
 

Tu zasadami są zmienność i różnorodność. W roślin fakturach i kwiatów kolorach. Nawet w kamieniach. Całość komponowana żywiołowo w ulotnym nastroju chwili, plamami barw jakie świat zwykł podziwiać na płótnach Moneta czy Pissarro. Tu – przy ul. Boryny – owa feeria dla uczty zmysłów jest na wyciągnięcie ręki, dla każdego. Dzięki pewnej odważnej Ewie.

Zieleniec na os. Ustronie. Pośród blokowisk Pomorzan. Zajął miejsce po śmietniku udającym trawnik i chaszczach przyciągających nieproszonych gości.

- Gdy sprowadziliśmy się z mężem do mieszkania na parterze, dostrzegłam potencjał w sąsiednim terenie. Tak od trzech lat zmieniam go w ogród. Na żywioł, bez żadnej idei - mówi Ewa Drozd-Pokorska, autorka owej „zielonej rewolucji”. – Z efektem, jaki nawet mnie samą zaskakuje. Bo do tej pory byłam bardzo uporządkowana: przez całe zawodowe życie księgowa. Natomiast ogród bezwzględnie obnaża moją skłonność do impresjonizmu i malarską pasję. W doborze roślin i kolorów, jak widać, całkowity żywioł.

Teraz to plamy niebieskiej kocimiętki przeplatają się z żółtymi pięciornikami, dziurawcami i wilczomleczami. Na tle wabiących motyle fioletowych budlei rozkwitają rudbekie. Tuż przy nich kolorowe dalie, floksy, gaury, róże i werbeny – od różu po intensywne czerwienie. Dalej liatrie: białe i fioletowe. Takie też strzeliste malwy, a opodal nich – hortensje ogrodowe i bukietowe.

- Właśnie hortensja była pierwszą z roślin, za jakiej sprawą teren ten zaczęłam oswajać w ogród. To był dar od przyjaciela rodziny. U niego krzew marniał, a tutaj promienieje. Na tej zasadzie wiele roślin zdobyłam, po przecenie. Tu odżywają - opowiada pani Ewa.

Zieleniec jest różnorodny nie tylko dzięki kwiatom. Mnóstwo w nim roślin ozdobnych z liści. Jak choćby perukowce, berberysy, trzmieliny, jak pierisy i derenie. Jak bogata kolekcja żurawek. Jest też sporo roślin zimozielonych.

- Większość to odmiany karłowate, o pokroju stożkowym lub kuli – dodaje E. Drozd-Pokorska. – Ale równie dumna jestem z kamieni. Mam je dzięki… Europie. Konkretnie, za sprawą wspartej przez Unię wielkiej inwestycji wymiany rur ciepłowniczych w Szczecinie. Gdy z wykopami dotarła na Pomorzany, ja z wózkiem na zakupy wyruszyłam na kamienne łowy. Niemal codziennie odbywałam takie wyprawy, więc naniosłam ich tu pewnie parę ton.

W ogrodzie kamieniami są oznaczone jego granice, wyłożone główne ścieżki. I oczywiście z nich są też skalniaki. Ze skalnicami, rozchodnikami, rojnikami, z goździkami kropkowanymi, macierzanką i piaskowcem górskim.

- Ogród to ulotność chwili, nastroju, oświetlenia. Istny obraz impresjonisty. Co sezon, nawet dzień inny i niepowtarzalny. Stale coś w nim przyciąga uwagę, rodzi się albo umiera, ustępując miejsca nowym kolorom i zachwytom – opowiada p. Ewa.

Wiosną na tym ogrodzie były na przykład tulipany, rododendrony, kaliny koralowe czy jaśminowce. Latem choćby liliowce i naparstnice. Jesienią będą klony palmowe i winobluszcze. A zimą, może czerwone korale ostrokrzewu? Kto wie, co zmaluje natura.

Arleta NALEWAJKO

Fot. Robert STACHNIK

na zdjęciu: Ewa Drozd-Pokorska i jej zieleniec malowany kwiatami i kolorami