Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Azyl w cieniu nagiej bogini [GALERIA]

Data publikacji: 26 sierpnia 2018 r. 12:08
Ostatnia aktualizacja: 27 sierpnia 2018 r. 10:45
Azyl w cieniu nagiej bogini
 

Na pewno wyróżnia się spośród innych. Od zewnątrz na elewacji bloku przy ul. Małopolskiej 57 wyróżnia go szczelnie okrywający standardową płytę balustrady kobierzec obficie kwitnących czerwonych pelargonii. Za tą zielono-kwiatową ścianą skrywa się azyl Beaty Użarowskiej. Każdego roku wyczarowuje go dla siebie na nowo, choć – jak sama mówi – nie brak w nim elementów stałych, sprawdzonych. Tak w wystroju, jak i w doborze do niego roślin. Nic więc dziwnego, że od wielu już lat to jeden z najpiękniejszych balkonów Szczecina, obsypany tyloma nagrodami, w tym zwycięskimi trofeami, że nawet gospodyni trudno dziś ich się doliczyć.

– Mija piętnaście lat, jak tu mieszkam i z takiego mojego pobieżnego, na szybko, bilansu wychodzi, że przez ten czas nie uczestniczyłam raptem może w dwóch edycjach „Kurierowego” konkursu – mówi nie bez dumy pani Beata, weteranka i wielokrotna zdobywczyni palmy pierwszeństwa w zielonej rywalizacji o tytuł najpiękniejszego szczecińskiego balkonu.

Nieobecność w ubiegłorocznej edycji konkursu niejako wymusił zapowiedziany konieczny remont balkonowego sufitu, który był już w opłakanym stanie.

– W tym roku balkon jest w stylu arabskim. Jak zawsze. Są więc zwiewne firanki, naczynia, które poprzywoziłam z Maroka i z Turcji, do tego poduszki, serwetki haftowane z cekinami, na suficie podwieszona kurtyna świetlna, włączana wieczorami i lampa arabska, ale nie jest to lampa Aladyna, lecz typowa witrażówka. Też jedna z pamiątek z moich podróży. Swoje miejsce ma również kolorowa papuga – ta dla odmiany z hiszpańskiej wyspy Gran Canaria. A z nowych nabytków mogę pochwalić się posągiem nagiej greckiej bogini. To prezent od mamy. Choć taka zgrabna, to swoje waży, przy jej wnoszeniu na trzecie piętro mocno umęczyło się aż dwóch chłopa – śmieje się pani Beata, z wykształcenia organistka, a także germanistka (studiowała filologię słowiańsko-germańską na Uniwersytecie Szczecińskim i w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych), nauczycielka, ponadto realizatorka i autorka programów radiowych, aktualnie związana z Polskim Radiem i jego szczecińskim oddziałem, prowadząca audycje muzyczne.

Dominujące, bo najliczniejsze wśród kwiatów, tradycyjnie już są pelargonie rabatowe i kaskadowe. Niezmiennie w kolorze czerwonym. A wysadzaniem ich wiosną na balkony przez te wszystkie lata zdołała „zarazić” całkiem spore grono sąsiadów. Cieszy ją, że także dzięki ich zaangażowaniu przybywa w jej najbliższym otoczeniu ukwieconych balkonów. To taka – jak podkreśla – pozytywna infekcja.

– Każdej wiosny wcielam się na jakiś czas w rolę dyrektora pelargoniowego rozdania. Skrzykujemy się z sąsiadami, kto, ile i jakich sadzonek chce dla siebie i zamawiamy większym transportem. Bywa, że jest ich po kilkaset. Kiedy sadzonki przyjeżdżają, każdy za odliczoną kwotę odbiera swoją zamówioną pulę. A adres mam sprawdzony, niezawodny, bo przyjaciółki, która prowadzi gospodarstwo ogrodnicze w Nowogardzie. Z upraw szklarniowych, zawsze zdrowe. Dzielimy się, a potem przez cały sezon mamy co wzajemnie podziwiać – opowiada pani Beata.

W balkonowej kolekcji na wysokościach jest też miejsce dla różnobarwnych gazanii, komarzyc, lawendy, żyworódki o właściwościach leczniczych (polecana zwłaszcza na najróżniejsze rany) czy nie tak często spotykanego w takich okolicznościach (częściej w ogrodach) mietelnika, bardzo wdzięcznej rośliny jednorocznej, przypominającej kształtem jałowiec, a potocznie zwanego z racji podobieństw „cyprysikiem letnim”. Nad głowami w donicach lekko na wietrze kołyszą się smagane popołudniowym słońcem fuksje i dwa okazałe asparagusy. Te ostatnie – jak zaznacza właścicielka balkonu – to pamiątka po zmarłym tacie Wiesławie Użarowskim, który współtworzył Towarzystwo Przyjaciół Szczecina i przez wiele lat także uczestniczył w „Całym Szczecinie w kwiatach”, zdobywając miejsca na pudle z najwyższym włącznie w tej samej kategorii. Po ojcu właśnie Beata Użarowska – zaraz dodaje – odziedziczyła zamiłowanie do kwiatów. Ba, stawała z nim w szranki balkonowego współzawodnictwa, bywało, że z wielkim powodzeniem, a następnie przejmując w nim pokoleniowo tę rodzinną pałeczkę.

Kipiącą zielenią i kwiatami oazę pani Beaty w bloku przy Małopolskiej uzupełniają zielnik z trzema odmianami mięty, rozmarynem, bazylią i oregano oraz wierzba płacząca i mocowana nad nią do bocznej ściany fontanna, w której woda przelewa się kaskadowo z dzbanka do dzbanka. Pani Beata zdradza przy okazji receptę na to, jak w znakomitej kondycji rośliny udaje się utrzymywać przy jej licznych zawodowych i muzycznych pasjach.

– Niektórzy chodzą wokół nich, chuchają i dmuchają, a ja ze swojego doświadczenia wiem, że efekt takiego ciągłego doglądania i pielęgnowania często bywa odwrotny – tym szybciej marnieją. Ja nie szaleję na tym punkcie. Wystarczy odpowiednie nawadnianie i w miarę regularne odżywanie. Jak na przykład mam samonawadniające doniczki ze specjalnymi pojemnikami. Przez pierwszych sześć tygodni roślina uczy się, jak z nich „pić”. Później przy temperaturze 20 stopni Celsjusza wystarczy podlanie raz na tydzień. Warto też mieć zaufanych sąsiadów i przyjaciół – wyjaśnia pani Beata. – Takie grono osób to naprawdę nieoceniona pomoc.

Zieleń i kwiatowe kurtyny pełnią też inną, nie mniej ważną funkcję niż ta czysto estetyczna i dekoracyjna. Tworzą naturalną zasłonę przed oczami wścibskich, kiedy tych kilka metrów kwadratowych balkonowego azylu zamienia się w prywatną plażę. Dając poczucie prywatności i intymności w miejskiej dżungli.

– To taka moja przystań, do której zawsze chce się wracać. Czy to po pracy, czy choćby po najwspanialszych pełnych wrażeń i dalekich podróżach – podsumowuje Beata Użarowska. – By na chwilę nieco zwolnić i się wyciszyć. ©℗

Tekst i fot. Mirosław WINCONEK

 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA