Środa, 04 grudnia 2024 r.  .
REKLAMA

Zieleń dla zdrowia i kondycji [GALERIA]

Data publikacji: 24 sierpnia 2020 r. 14:25
Ostatnia aktualizacja: 24 sierpnia 2020 r. 14:25
Zieleń dla zdrowia i kondycji
 

Było tam gruzowisko po wyburzonej kolejnej zdegradowanej komunalnej  przedwojennej kamienicy. Tych w krajobrazie, zwłaszcza północnych osiedli przyodrzańskich Szczecina, coraz mniej. Parcelą między dwoma ocalałymi budynkami z rumowiskiem byłoby to miejsce być może do dziś, gdyby nie energia, konsekwencja i zaangażowanie Grażyny Talarek. O ten kawałek zagospodarowanej przez siebie ziemi dba od dwóch dekad. W miarę swych sił i możliwości stworzyła enklawę zieleni. Jak zwykła mawiać, „w jej wsi Golęcino”. Przy ul. Strzałowskiej, w bezpośrednim sąsiedztwie przystanku tramwajów.

W tym kawałku przestrzeni między ulicą i ścianami szczytowymi budynków pani Grażyna spędza całe dnie. To otoczenie zieleni i kwiatów – mimo że przy ruchliwej ulicy – nastraja pozytywnie nie tylko ją, ale przy okazji cieszy oczy znajomych i sąsiadów, przypadkowych przechodniów, którzy zaglądają często przez płot, czasem zrewanżują się dobrym słowem.

– Kocham to miejsce – mówi pani Grażyna. – Gdybym nie pielęgnowała, to byłoby jak wokół innych kamienic w okolicy. Mieszkam tu niemal od zawsze. Przez dwadzieścia lat, aż do renty, pracowałam w pobliskiej drogerii. Wszyscy mnie tu znają. Cieszy mnie ich życzliwość. Dlatego zawsze powtarzam, że mój dom i ogród są otwarte dla dobrych ludzi. A szczęście do nich miałam. Wygląda na to, że mam też szczęście do roślin. Większość tych, które tu teraz rosną, pochodzą z mojej własnej uprawy.

Jak choćby bluszcze pnące się wokół pni części drzew i płożące się przy ścianie szczytowej kamienicy wokół wodnego oczka. Pani Grażyna wspomina i o tym, jaką dumą napawały ją piękne wysokie malwy. Kiedy część wymarzła, to postarała się o nowe, ale już niemal wszystkie przekwitły. Opowiada też o niewypale, jakim okazały się nasturcje. Mimo licznie wysianych nie wzeszły.

Cały Szczecin w kwiatach

– Wysiałam ich chyba z dziesięć paczek. Tak pięknie kwitły pod drzewami zawsze do jesieni. W tym roku jest ich niewiele. Za to w miejscu po złamanym świerku, gdzie więcej teraz dochodzi promieni słońca, a gdzie nawiozłam z 200 litrów nowej ziemi, zakwitły słoneczniki. A za nagrodę w jednej z minionych edycji konkursu kupiłam m.in. magnolię. Posadziłam też pięć cyprysików, ale ocalał tylko jeden. Mimo podlewania – jednym tchem pani Grażyna wylicza ogrodowe sukcesy i porażki.

Jak zaznacza pani Grażyna, choć to środek lata, to kwiatów już w jej ogródku niewiele. Wcześniej, i owszem, było ich dużo, ale cieszyły oczy wyjątkowo krótko. Nawet aksamitki – jak dodaje – już wydają ostatnie tchnienie. Nie kryje też rozczarowania hortensjami. Ta o niebieskich kwiatach ledwo wyszła z ziemi. Mimo nawożenia i podlewania.

Pogoda ducha pani Grażyny jednak nie opuszcza – jak na osobę, którą los mocno doświadczył. I to już od dzieciństwa, wychowywaną nie przez matkę, ale macochę. Potem śmierć męża, samotne wychowywanie córek, a następnie poważne problemy ze zdrowiem: najpierw wylew, potem choroba nowotworowa. Jeszcze później wypadek i… amputacja nogi. Mimo protezy i tego, że przyszło jej poruszać się o kulach, czerpie codziennie radość z przebywania w otoczeniu pielęgnowanych przez siebie kwiatów, drzew i krzewów.

– Grabarzowi spod łopaty uciekłam – zawsze żartuje pani Grażyna. – Cieszę się, że udało mi się tych kilkaset metrów kwadratowych zieleni przy kamienicy zagospodarować, tak jak mi się podoba, a nie pod sznurek, wedle ścisłych reguł sztuki ogrodniczej. Dla mnie ten ogród jest teraz całym światem. Miejscem wypoczynku i rehabilitacji. Zimą czytam książki i rozwiązuję krzyżówki, a od wiosny do jesieni całe dnie spędzam na dworze. Z tych zajęć w ogrodzie czerpię siłę, by żyć.

Teren między szarymi murami kamienic zacieniają teraz strzeliste, sięgające już dachów brzozy i świerki. Są jabłonie, jarzębina, bez, a kącik wypoczynkowy otaczają rozłożysta forsycja i orzech włoski. Pod tym ostatnim, dla relaksu między pieleniem i podlewaniem, stoi wiklinowy bujany fotel. Teraz pani Grażyna ma dodatkowo pod baldachimem kanapę. Do tego winorośl, poletko pachnącego groszku. A całość uzupełniają przycięte w kule bukszpany, wspomniane hortensje, tuje oraz kwiatowe rabaty z agawami, zwykle też z dziurawcami, złocieńcami, rudbekią, miechunką, żurawkami, bezwonną maruną nadmorską, aksamitkami. Te ostatnie także w doniczkach na niewysokim pobielonym płotku. I kwitnące jeszcze pelargonie…Pięknie. ©℗

Tekst i fot. Mirosław WINCONEK

logo

 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA