O swojej działce pani Maria Matz mówi, że to jej małe prywatne „królestwo” zieleni, owoców i kwiatów, a czas, jaki w nim spędza, to najpiękniejszy okres życia. Jej 450 mkw. szczęścia znajduje się na szczecińskim Pogodnie, w położonym za budynkami przy ul. Adama Mickiewicza rozległym kompleksie Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. gen. Władysława Sikorskiego.
- Czynię sobie ziemię poddaną. U mnie rośliny nie mają wyboru. Jestem tu jedyną stwórczynią - żartuje pani Maria.
Pod rozłożystym świerkiem srebrnym, gdzie urządzony jest kącik wypoczynkowy nieopodal altany, w cieniu osłaniającym przed palącymi promieniami słońca, najlepiej latem podziwiać efekty starań gospodyni. Od frontu, czyli od alejki głównej, enklawę osłaniają ściany zimozielnych krzewów w części ogródka tworzące nawet mini labirynt z tajemniczymi ścieżkami, które prowadzą do rabat wysadzanych azaliami, rododendronami i hortensjami wybijającymi się nad poziomy swymi rozmiarami. Z tych ostatnich oczkiem w głowie właścicielki są zwłaszcza te dębolistne z gigantycznymi kwiatostanami. Oprócz dekoracyjnych kwiatów, atutem akurat tych okazów odmiany hortensji dębolistnych, nieczęsto spotykanych, a pochodzących z południowo-wschodnich rejonów USA, są również liście. Po letniej bieli przychodzi zawsze jesienią pora równie malowniczego spektaklu, gdy ich liście przebarwiają się na brązowo-czerwono.
- To najpiękniejszy okres w moim życiu. Tu, w ciszy i w tym otoczeniu, wypoczywam. Ze znajomymi regularnie spotykamy się na partyjkach brydża. Ucinamy sobie pogawędki z sąsiadami, wymieniamy się plonami, ja najczęściej dzielę się owocami z moich pięknych jabłoni, które w tym roku też niesamowicie obrodziły. Mimo obrywania zawiązków wiosną, i tak są owocami obsypane, jak ta antonówka - pokazuje pani Maria, proponując na poczęstunek w tych miłych okolicznościach przyrody jabłecznik własnego wypieku.
Poczesne miejsce w ogrodzie pani Marii zajmuje też wypielęgnowana, bez najmniejszej skazy, rabata z wrzosów i wrzośców. Szczególnie na przełomie grudnia i stycznia prezentują się malowniczo, tworząc kolorowy dywan. Uzupełnieniem wokół nich są krzewy płożących się cisów, jałowców, a całość otoczona jest tujami i bukszpanami różnej wielkości formowanymi w szpalery, w kule i inne fantazyjne kształty. Niektóre z nich formami przywodzą na myśl japońskie drzewka bonsai.
Część z roślin ozdobnych niczym soliści prezentują się w ziemi lub w donicach wkopanych w trawnik. Są więc trzmieliny, miskant, perukowiec, kosodrzewina, w dwóch odmianach pęcherznica kalinolistna o jasnozielonych liściach Angel Gold i dla kontrastu ciemnopurpurowa Diabolo. Klimatu całemu założeniu dodają kamienie, w tymi otoczaki, służące jako podsypka lub wypełnienia pośród roślinnych kompozycji, jako budulec niektórych alejek lub obwódek kwiatowych rabat.
Po małej rewolucji, związanej z instalacją systemu nawadniania, na działce pani Marii pojawiły się też rabaty obsadzane fioletowymi dzwonkami i specjalna z okazem niewielkiej - na razie - wiecznozielonej araukarii. Tą ostatnią posadziła z myślą o wieloletniej dobrej przyjaciółce ze Stuttgartu, która nie tak dawno zmarła, a dla której kwiaty z jej działki podczas pobytu w szpitalu były ukojeniem w chorobie, zwłaszcza zaś maki i chabry, okrywające pień brzoskwini.
W ogrodowej kolekcji właścicielki nadzwyczaj - mimo suszy - wybijają się też okazałe cynie oraz sporych rozmiarów kobierzec z ubiorka wiecznie zielonego, zakwitającego obficie w kwietniu-maju. Teraz niczym zielona czapa, a wiosną bielą swych drobnych kwiatów w gęstych gronach zasłania niegdyś urządzony basen. A przed altaną nie sposób oderwać wzroku od perowskii łobodolistnej obsypującej się latem drobniutkimi, fioletowoniebieskimi kwiatkami. Dlatego też bardzo często mylonej z lawendą. Podobnie, jak od rosnącego tuż obok przyciętego w kulę ognika szkarłatnego i uformowanego w naturalny parasol okazu tamaryszka. ©℗
Mirosław WINCONEK