Ogród Elżbiety i Dawida Piesowiczów zachwyca przemyślaną kompozycją, precyzją wykonania i mnogością barw rosnących w nim kwiatów. Rozległego trawnika nie powstydziłby się angielski ogrodnik. Dla pani Elżbiety dbanie o rośliny jest odskocznią od pracy zawodowej. Choć kwiaty wymagają wiele uwagi, państwo Piesowiczowie nie mają wątpliwości, że warto. W zaszłym roku ich roślinna kreacja zdobyła pierwszą nagrodę w naszym konkursie.
Elżbieta Piesowicz jest wykładowczynią akademicką na Wydziale Inżynierii Mechanicznej i Mechatroniki Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Razem z mężem w domu na Warszewie mieszkają od niedawna. Pierwszą łopatę w ogrodzie wbili dwa i pół roku temu. Od tego momentu teren wokół domu zmienił się nie do poznania. Sezon ogrodniczy pani Elżbieta zaczyna już późną zimą.
– Pracę w ogrodzie zaczynam już w lutym – mówi pani Elżbieta. – Bardzo dużo kwiatów sama sieję i później sadzę wiosną. Większość wieloletnich kwiatów, krzewów jest i droga, i trochę mniej kolorowa. To są przeważnie kwiaty białe albo takie, które szybko przekwitają. A takie jednoroczne kwiaty są bardzo, bardzo kolorowe i cieszą oko długo – do przymrozków.
Ogród w dużej mierze jest autorskim dziełem pani Elżbiety, jednak mąż i córka także mają swój wkład w opiekę nad zieloną oazą.
– Mąż kosi trawę i pomaga kiedy trzeba przenieść coś ciężkiego, bardziej w sprawach technicznych. Córka za to pomaga w podlewaniu. Cieszy mnie cały ogród. Nie mam ulubionych kwiatów. Czasem nawet jak pokrzywa zakwitnie, to też jest fajnie. Najprzyjemniej w ogrodzie jest chyba wieczorem, kiedy wszystko pachnie. Wtedy można się nim nacieszyć wszystkimi zmysłami.
W ogrodzie kwitną floksy, bratki, aksamitki, jeżówki, hibiskus, werbena, mieczyki, krwawnica, bodziszek, malwy, słoneczniki i wiele innych. Kiedy kupiliśmy ten dom, wzdłuż ogrodzenia rosły tylko tuje, poza tym – klepisko. Nie nawoziliśmy ziemi, wszystko jest tak, jak zastaliśmy. Zrobiliśmy tylko rabaty. Do trawnika dosiałam koniczyny – to rozwiązanie stosowane w ogrodnictwie. Tu jest tylko dziesięć centymetrów ziemi, reszta to glina. Pod tym względem jest trudno.
Trawnik z koniczyną sprawia wrażenie puszystego kożuszka, dywanu. Szukała pani czterolistnej? – pytam.
– Oj, nie, za dużo tego (śmiech). Szczęście mam już tu, w ogródku. To mikro koniczyna. Kiedy trawa podrasta, jest biało, bo koniczyna zaczyna kwitnąć.
W przyszłym roku pani Elżbieta planuje zmniejszyć liczbę kwiatów w części ogrodu, w której – jak mówi – jest ich zbyt dużo. Część sadzonek być może odda sąsiadom. Gospodyni ogrodu żartuje, że nie po to mąż kupił kosiarkę, żeby teraz nie było trawnika. W ogrodzie Piesowiczów rosną także warzywa i owoce. Są to borówki, pomidory – posadzone wśród kwiatów niczym rośliny ozdobne – czy rabarbar, który pani Elżbieta przywiozła z rodzinnego domu. Wiosną z kolei – także wśród kwiatów – rosną truskawki. Na jednym z klombów dostrzec można także ciekawe ozdoby z metalu. Są to okrągłe elementy starego pieca węglowego, tak zwane fajerki, umieszczone na dospawanych pręcikach, wbitych w ziemię. Całość przypomina nieco przedmiot służący do puszczania mydlanych baniek.
Przed domem, na zewnątrz ogrodzenia kiedyś także rosły kwiaty. Rośliny były jednak niszczone przez dziki. Teraz dzików jest już dużo mniej. Okolicznych mieszkańców odwiedzają za to sarny. ©℗
Karol CIEPLIŃSKI
Trwa jubileuszowa 50. edycja najpiękniejszego konkursu w mieście, czyli plebiscytu pn. „Cały Szczecin w kwiatach”, organizowanego przez naszą gazetę razem z czytelnikami „Kuriera Szczecińskiego”. Do końca lipca przyjmowaliśmy Państwa propozycje. Teraz na naszych łamach prezentujemy finalistów w poszczególnych kategoriach. Za wszystkie zgłoszenia bardzo dziękujemy! Uroczyste rozstrzygnięcie konkursu nastąpi tradycyjnie w ostatnią niedzielę września.
Partnerami konkursu są: Miasto Szczecin, Szczecińska Agencja Artystyczna, Rajski Ogród, Fosfan SA, Polferries Polska Żegluga Bałtycka SA oraz Polski Związek Działkowców Okręg w Szczecinie.
Więcej prezentacji finalistów na podstronie konkursu "Cały Szczecin w kwiatach"