Działka Agnieszki i Dariusza Tabaczewskich przypomina bardziej ogród otaczający wiejski dom niż skrawek ziemi w zespole ogródków. Przestrzeń urządzona jest ze smakiem, który nie przytłacza jednak i nie zobowiązuje, ale daje wrażenie swobody i naturalności.
Rustykalna ogrodowa ława w kolorze złamanej bieli, turkusowe wiaderka służące za donice, czy wreszcie kwiatowe klomby, krzewy i kilkudziesięcioletnie drzewa o bielonych pniach - wszystko to tworzy spójną całość sprzyjającą dobrostanowi gospodarzy i odwiedzających ich gości.
- Doglądanie działki pozwala nam odprężyć się po pracy zawodowej. To odpoczynek psychiczny. Możemy rozładować emocje, poukładać myśli w głowie. Ja od kilkunastu lat pracuję na poczcie. Codziennie mam kontakt z klientami. Można powiedzieć, że cały czas jestem na świeczniku. Każdy mój ruch jest obserwowany. Ludzie myślą, że to taka prosta praca, nie jest tak do końca w rzeczywistości - mówi pani Agnieszka z przyjaznym uśmiechem na ustach, tak jakby czar działki odpędził już wszystkie troski dnia powszedniego. Mąż pani Agnieszki pracuje w rafinerii w Schwedt.
- Ogródki działkowe to nie jest polski wynalazek - mówią państwo Tabaczewscy. - Podobne formacje funkcjonują też na przykład w Niemczech. Ale tam to już poszli w skrajność. Można mieć dziesięć buraków, dwadzieścia marchewek i wszyscy koszą jednego dnia.
Niestety z powodu chłodnej, wiosennej aury, na działce przemarzły drzewa owocowe. Na czereśni pojawiły się tylko cztery (!) owoce. Wcześniej z drzewa można było zbierać czereśnie wiadrami. Mróz spowodował też to, że nie było pszczół. Kwiaty, które przetrwały i tak nie przekształciły się w owoce, ponieważ nie zostały zapylone. Są za to jabłka. To dlatego, że jabłonie później kwitną. Przymrozki je ominęły.
- W ogrodzie najbardziej cieszą mnie efekty mojej pracy. Na przykład teraz, chyba specjalnie z okazji konkursu „Kuriera”, zakwitł mój hibiskus. Ma jeden kwiat, ale jest on naprawdę ogromny. Zakwitł pierwszy raz od trzech lat.
Państwo Tabaczewscy lubią otaczać się przedmiotami z duszą. Jednym z nich jest przedwojenna wanna, w której rosną kwiaty. Na matowej blasze dostrzec można logo firmy Krauss, która ją wyprodukowała. Uwagę zwracają także dobrze dobrane kolory donic z kwiatami i drzwi do altanki w kolorze nasyconej zieleni letnich liści.
- W tej części działki rosły ogórki. W tym samym miejscu pojawiła się nasturcja samosiejka. Ogórki wyrwałam, a nasturcja została - śmieje się pani Agnieszka. - To jest dzika róża. Różni się ona od ogrodowej tym, że kwiaty mają tylko cztery płatki. Tu z kolei rośnie piękna odmiana trawy. Jest bardzo ekspansywna, dlatego rośnie w wiaderku. Ale ona i tak walczy. I tak próbuje.
Obok ekspansywnej trawy rośnie proso. Nie jest to jednak zboże, ale trawa ozdobna. W ogrodzie jest też bardzo dużo motyli. Można się do nich zbliżyć na bardzo małą odległość. Sprawiają wrażenie, jakby w tym ogrodzie czuły się całkowicie bezpiecznie. Mnogość tych stworzeń można wyjaśnić obecnością motylego krzewu, czyli budlei Dawida. Przyciąga on owe skrzydlate piękności swoimi miododajnymi właściwościami. Kolejną ciekawą rzeczą jest oczko wodne, w którym mieszka para żab i ławica pomarańczowych rybek - karasi.©℗
Tekst i fot. Karol CIEPLIŃSKI
* * *
Partnerami konkursu są: Miasto Szczecin, Szczecińska Agencja Artystyczna, Rajski Ogród, Fosfan SA, Polferries Polska Żegluga Bałtycka SA oraz Polski Związek Działkowców Okręg w Szczecinie.
Więcej prezentacji finalistów na podstronie konkursu "Cały Szczecin w kwiatach"