Ponad 222 tysiące ton przeładunków – taki wynik osiągnął w styczniu br. należący do Grupy Azoty Zakłady Chemiczne „Police” SA Port Morski Police. To najlepszy wynik od stycznia 2011 roku, kiedy przeładowano ponad 234 tysiące ton. W kolejnych latach miesięczne ładunki nie przekraczały 200 tysięcy ton.
– Ten świetny wynik to efekt m.in. dużego poświęcenia i bardzo dobrej pracy portowej załogi - podkreśla kierownik Wydziału Transportu Wodnego w Grupie Azoty Police Roman Polak.
Z przekazanych przez niego informacji wynika, że największą część ładunków stanowiły fosforyty, których przewieziono statkami do portu około 130 tysięcy ton. W dalszej kolejności był węgiel, dostarczany do spółki zależnej działającej na terenie Grupy Azoty Zakłady Chemiczne „Police” S.A. - 12 tysięcy ton. Ważną pozycję stanowiły w styczniu także kruszywa przewożone z Norwegii, przeznaczone na budowę drogi krajowej na trasie z Polic do Nowego Warpna – 4 tysiące 600 ton.
Pozostałe ładunki to nawozy, sól potasowa, siarczan żelaza, konstrukcje stalowe i ilmenit, który jest wykorzystywany do produkcji bieli tytanowej.
– W styczniu, tak jak cała załoga „Polic” pracowaliśmy w niezmienionym, ciągłym trybie trzyzmianowym w pięciu brygadach. W trakcie prac przeładunkowych zdarzały się jednak przerwy, z reguły krótkotrwałe, które wynikały z niekorzystnych warunków meteorologicznych – dodaje kierownik Roman Polak.
Te niekorzystne warunki to przede wszystkim opady deszczu, które kilkakrotnie wstrzymywały pracę portowców. Gdy pada, absolutnie nie można rozładowywać nawozów i siarczanu żelaza, co jest przestrzeganą „żelazną zasadą”. Deszcz nie przeszkadza jednak przy przeładowywaniu innych ładunków, wśród których są fosforyty, ilmenit, sól potasowa, węgiel i kruszywa.
Okazuje się, że w rekordowym od ośmiu lat styczniu, pracę w polickim porcie przerwał także …wiatr. Podmuchy były na tyle mocne, że ze względów bezpieczeństwa na kilka godzin zatrzymano żurawie i suwnice. Pogodowe perturbacje nie przeszkodziły jednak w przeładowaniu ponad 222 tysięcy ton ładunków.
Fot. Elżbieta Kubowska