Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Wakacje w podróży

Data publikacji: 20 czerwca 2017 r. 11:44
Ostatnia aktualizacja: 20 czerwca 2017 r. 11:44
Wakacje w podróży
 

Przez ostatnich kilka miesięcy większość z nas wsiadała do samochodu tylko po to, by dojechać do pracy, do sklepu na weekendowe zakupy i od czasu do czasu, by się wybrać na jakiś mniejszy lub większy wypad za miasto. Ale to się wkrótce zmieni. Za kilka dni rozpoczną się wakacje. Wyruszymy nie na wycieczki, ale w podróże. A to różnica, do której trzeba się odpowiednio przygotować.

Do urlopowych podróży przede wszystkim trzeba przygotować auto. Polega to na sprawdzeniu jego stanu technicznego. Sami możemy jedynie przyjrzeć się uważniej oponom (zapominalskim przypominamy, że latem wypadałoby jeździć na oponach letnich!), wycieraczkom, światłom… Hamulce, poziom płynów, zawieszenie powinni jednak skontrolować fachowcy – najlepiej więc przed wyjazdem umówić się w znajomym warsztacie na przegląd.

Kiedy mamy już pewność, że samochód jest „na chodzie”, warto byłoby go umyć (na zewnątrz i w środku). Pamiętajmy, że spędzimy w nim sporo czasu. Przyjemniej jest przebywać w czystym pomieszczeniu. A poza tym walające się po podłodze śmieci mogą być niebezpieczne – pamiętajmy: niczego nie kładźmy w samochodzie luzem. Wszystko powinno być unieruchomione, łącznie z nami. W Polsce i w pozostałych krajach Europy obowiązuje nakaz podróżowania w pasach bezpieczeństwa!

Nie mniej ważny jest sposób, w jaki zapakujemy wszystkie walizy i toboły, które zamierzamy ze sobą zabrać. Zanim zniesiemy je do garażu, zróbmy jeszcze jeden, ostatni ich przegląd pod kątem: „Czy naprawdę muszę mieć nad morzem leżące od zimy w dachowym boksie narty, łańcuchy na koła i kombinezony?”. I dopiero wtedy bagaże, które przeszły tę weryfikację, zacznijmy odpowiednio układać w bagażniku.

Pamiętać przy tym musimy, by znalazło się w nim miejsce na rzeczy będące na wyposażeniu pojazdu. Oprócz klucza używanego do wymiany kół w Polsce obowiązkowo trzeba mieć ważną (!) gaśnicę i trójkąt ostrzegawczy. Ale już u naszych zachodnich sąsiadów wymagana jest odpowiednio wyposażona apteczka. Z kolei w Austrii kamizelka odblaskowa – koniecznie przewożona w schowku wewnątrz auta, a nie w bagażniku. Natomiast w Bułgarii może się przydać podczas kontroli policji komplet żarówek.

Przed wyjazdem sprawdźmy również wszystkie niezbędne dokumenty. Podróżując po krajach Unii Europejskiej, wystarczy nam dowód osobisty – kierowca musi oczywiście jeszcze ze sobą wziąć dowód rejestracyjny, ubezpieczenie OC i prawo jazdy (wystarczy nasze, nie musimy sobie wyrabiać międzynarodowego). Przed dalszą drogą warto wykupić ubezpieczenie assistance, dzięki któremu w razie awarii samochodu mamy zagwarantowaną pomoc (jej forma zależy od rodzaju polisy). Przeciętny pakiet obejmuje naprawę na drodze lub holowanie do miejsca zamieszkania albo najbliższego mechanika.

Wszyscy pasażerowie powinni też zaopatrzyć się w Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego. Wydawanie tego dokumentu w NFZ trwa chwilę. Jest bezpłatny, a może nas uchronić przez poważnymi wydatkami w razie nagłej choroby za granicą. To nie musi się przydać (i oby nigdy nie przydało!). Ale nie mamy gwarancji, weźmy więc ten dokument ze sobą.

I jeszcze jedno. Pieniądze. Oprócz kart kredytowych trzeba mieć przy sobie gotówkę. W Polsce i w większości krajów Europy autostrady są płatne. Płaci się na tzw. bramkach za możliwość przejechania konkretnego odcinka drogi. Tak jest we Francji, we Włoszech, Hiszpanii… Rada: Warto mieć przy sobie drobniaki waluty obowiązującej w danym kraju (najczęściej oczywiście euro). Karty kredytowe mogą nas zawieść, a wtedy, nie mając gotówki, wpadniemy w tarapaty.

Pieniądze przydadzą się też przy wjeździe do takich krajów jak Czechy, Słowacja czy Austria. Żeby do nich wjechać, trzeba bowiem wykupić obowiązkową winietę. Nie liczmy na szczęście, próbując „przeskoczyć” przez np. Szwajcarię bez winiety, traktując ją jako kraj tranzytowy. Rzadko komu się ta sztuka udaje. A ci, których służby namierzą, na pewno nie będą mieli udanego urlopu. Kary za brak tej „przepustki” są porażające. Trzeba przyznać, że nie ma kłopotu z ich nabyciem. Można je kupić na granicy, na stacji benzynowej, na poczcie, w kiosku. Koszt przejazdu zależy od terminu ważności winiety lub pokonanego dystansu i wynosi od kilku do kilkudziesięciu euro.

Dodatkowo w niektórych krajach płaci się jeszcze za przejazd tunelami (np. kraje alpejskie) lub mostami, tak jest choćby w Skandynawii. To wbrew pozorom spore wydatki. Ale wydają się naprawdę małe w porównaniu z wysokością mandatów. Kierowcy, którzy lubią przycisnąć pedał gazu, powinni się zastanowić, czy stać ich na tę przyjemność. W Niemczech mogą zapłacić ponad 700 euro, we Francji około 1500, a w Austrii 2 tysiące, co daje w przeliczeniu na złotówki… majątek! Na dodatek, np. w Holandii, kiedy przekroczymy prędkość o 40 km/h, sprawa trafi do sądu (co oprócz skazania na pewną grzywnę wiąże się jeszcze z dodatkowymi kłopotami).

Równie wysokie mandaty czekają na piratów drogowych niezauważających czerwonego światła oraz siadających za kierownicą po alkoholu. W Danii, Norwegii czy Holandii bardzo poważnym wykroczeniem jest nieudzielenie pierwszeństwa pieszym i rowerzystom – ci użytkownicy dróg są specjalnie chronieni przez prawo. Uwaga dla kierowców, którzy są przyzwyczajeni do dyskutowania, a nawet targowania się z drogówką. Nawet tego nie próbujcie. To się zwykle kończy źle.

Gotówka w kieszeni przyda się więc również w przypadku popełnienia wykroczenia drogowego – mandat należy uiścić na miejscu. Jeśli nie mamy przy sobie pieniędzy, policjanci mogą nas rozliczyć za pomocą karty, ale nie zawsze jest taka możliwość. Jeśli mamy pecha, odtransportują nas do banku lub bankomatu. Taka wycieczka trwa (stracimy dużo czasu) i nie należy do przyjemnych.

Leszek WÓJCIK

Fot. Robert STACHNIK

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA