Czwartek, 21 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Korków się nie pozbędziemy?

Data publikacji: 15 czerwca 2021 r. 18:43
Ostatnia aktualizacja: 27 czerwca 2021 r. 20:54
Korków się nie pozbędziemy?
S3 pod Goleniowem na razie (przed wakacjami) bywa jeszcze pustawa. Fot. Cezary MARTYNIUK  

Narzekamy na drogi: że autostrady kosztowne, na ekspresówkach tłok, a szosy niższej kategorii to już kompletna porażka. No i te korki wszędzie, drogowcy się uwzięli, żeby budować i remontować latem, dojazd nad morze czy w góry to gehenna. Wybierzmy się więc w nostalgiczną podróż ze Szczecina do Zakopanego drogami sprzed 25 lat, nie tak dawno przecież…

Startujemy z centrum Szczecina, przebijamy się na prawobrzeże, delektując się rozjeżdżoną, pełną kolein ulicą Struga. W Płoni czekamy na światłach, skręcamy w kierunku Pyrzyc. Długo jedziemy w terenie zabudowanym, ale ten wreszcie się kończy. Dalej jest jednopasmowa droga do Starego Czarnowa, kręta i z ograniczeniami prędkości. Potem Żabowo z wielkim znakiem nakazującym zwolnienie do 70 km/h. Parę kilometrów w miarę swobodnej jazdy i przejazd przez Pyrzyce, zawsze w sznurze wolno sunących aut. Następne do pokonania są Lipiany, po nich kawałek w miarę niezłej, choć nadal jednopasmowej jezdni i wbijamy się w Gorzów Wlkp. Suniemy dostojnie przez samo centrum miasta, potem czeka nas łańcuszek wsi (50 km/h), najeżonych fotoradarami: Deszczno, Brzozowiec, Trzebiszewo i parę innych. Skwierzyna – punkt, gdzie korki w centrum zawsze były gwarantowane. Potem Międzyrzecz (centrum), Świebodzin jeszcze bez sławnej figury, Sulechów bierzemy trochę z prawej, ale Zielona Góra zaprasza stanowczo, obwodnica dopiero w budowie. Nowa Sól – też oczywiście z defiladą przez środek miasta. Potem zwiedzamy centrum Polkowic, Lubina, a na deser niemała Legnica, też przez centrum. Wreszcie docieramy do raju: AUTOSTRADA! Wprawdzie poniemieckie betonowe płyty w stanie podobnym do tego, jaki pewnie jeszcze pamiętamy z A6 w rejonie Rzęśnicy, ale są dwa pasy i można przycisnąć.

Raj kończy się na wysokości Wrocławia. Dalej też jest betonowa droga, ale już jednopasmowa, jeszcze bardziej rozklepana niż wcześniejszy odcinek. Kończy się przed Opolem, trzeba zjechać w lewo i – a jakże! – przejechać przez miasto. Potem zwiedzanie Strzelc Opolskich, wreszcie… docieramy do Górnego Śląska. Zanurzamy się w Gliwice, zahaczamy o Zabrze, zwiedzamy Rudę Śląską, w Katowicach pokazujemy dzieciom Spodek, a koło Jaworzna rewelacja: wjeżdżamy na prawdziwą autostradę, którą bez większych problemów docieramy do Krakowa. Oczywiście wjeżdżamy do centrum (obwodnica w budowie), stoimy trochę w korkach, ale w końcu wyjeżdżamy na południe. Do Mysłowic droga niezła: dwa pasy, wprawdzie z ograniczeniami prędkości i niebezpiecznymi skrzyżowaniami, ale to i tak lepsze od tego, co zaczyna się na wysokości Pcimia: stara, dobrze znana zakopianka z jedną nitką drogi, zawsze zapchaną mnóstwem aut. I tak już będzie do samego Zakopanego…

Rzecz ciekawa: choć dzisiaj podróżujemy już ekspresową S3 i autostradą A4, a tylko fragment zakopianki jest nieprzebudowany, podróż wcale nie trwa krócej niż przed laty. Powód? Bardzo prosty: lawinowy wzrost liczby samochodów w Polsce. W 1995 r. było ich 7,5 mln, w roku ubiegłym, wedle szacunków ekspertów od motoryzacji, około 25 mln. Plus 3,3 mln samochodów ciężarowych i około 1,5 mln motocykli. Skutków czterokrotnego wzrostu liczby samochodów nie złagodzi nawet najszerzej zakrojony program budowy i remontów dróg. Trzeba przyjąć do wiadomości, że to po prostu niemożliwe. A dodajmy jeszcze auta zagraniczne, które korzystają z tranzytu przez Polskę…

Za późno zaczęto myśleć

Nikt przytomny oczywiście nie będzie kwestionował konieczności dalszej rozbudowy i modernizacji polskiej sieci drogowej. Któż chciałby podróżować drogą nr 3 w standardzie takim, jak na zdjęciu pokazującym tę drogę w 1977 roku koło Goleniowa? Dziś nie tylko drogi wojewódzkie, ale i większość powiatowych (choć dalekich od ideału) prezentuje się lepiej. Faktem jest, że o prawdziwej modernizacji systemu dróg w Polsce zaczęto myśleć stanowczo za późno, kiedy rodacy posmakowali już przyjemności prowadzenia samochodów, a ich liczba zaczęła rosnąć. Pierwsze prace przy budowie obecnej S3 ruszyły na przełomie lat 1976 i 1977, pierwszy odcinek polskiej autostrady (Września – Konin) ukończono w 1985, w czasie gospodarczego zastoju. A od początku lat 90. na polskich drogach zaczął się lawinowy wzrost liczby samochodów. Skutek był oczywisty, drogi po prostu się zapchały.

Sytuacja zaczęła się poprawiać dopiero po wejściu Polski do Unii Europejskiej i otwarciu dostępu do ogromnych funduszy, które można było przeznaczyć na budowę i modernizację dróg. Dziś mamy gotową autostradę A4 na całej długości, dobiega końca budowa A2 i A1. Gęstnieje sieć dróg ekspresowych, parę tygodni temu zakończyła się budowa odcinka S3 od Miękowa do Troszyna, za dwa lata gotowy będzie odcinek do Świnoujścia z tunelem pod Świną. Gotowa jest połowa drogi ekspresowej S6, w dwie godziny można przejechać ze Szczecina do Koszalina. Do zbudowania został jeszcze odcinek Koszalin – Gdańsk, ale za około 3 lata całość będzie gotowa.
 W kolejce do budowy czeka jeszcze ekspresowa droga S10, która wygodnie połączy Szczecin z Bydgoszczą i Toruniem. Na razie parametry „ekspresówki” mają krótkie odcinki Szczecin – Stargard oraz obwodnica Wałcza; reszta to nadal standardowa droga z lat 80. ub. wieku.

I jeszcze obwodnicę Szczecina!

Dla nas ważna jest budowa Zachodniego Obejścia Szczecina, które będzie oznaczone jako S6. Na szczęście, po długich latach przygotowań jej budowa jest wreszcie przygotowywana. Droga, która połączy Kołbaskowo z węzłem Goleniów-Północ, obchodząc Szczecin od zachodu, zmniejszy nieco natężenie ruchu na A6, skróci drogę na północ szczecinianom, obecnie zmuszonym objeżdżać jezioro Dąbie, wyeliminuje też ruch samochodów przewożących przez Szczecin niebezpieczne ładunki do fabryki chemicznej w Policach. Odciąży też węzeł Kijewo, obecnie będący przekleństwem szczecinian i turystów jadących nad morze lub stamtąd wracających.  Nie łudźmy się jednak, że budowa nowoczesnych dróg rozwiąże wszelkie problemy komunikacji kołowej, a korki na drogach znikną. Dobre drogi powodują zwiększenie natężenia ruchu i liczby poruszających się po nich pojazdów, bo po prostu zachęcają do podróży. Gołym okiem widać, że po otwarciu S3 bardzo mocno wzrosła w naszym rejonie liczba pojazdów z rejestracjami wrocławskimi, lubuskimi czy poznańskimi, bo teraz podróż nad morze jest krótsza, bezpieczniejsza i dużo wygodniejsza. Droga nie prowadzi już przez centra miast, nie stoimy w korkach przed rondem w Pyrzycach czy przed mostem w Gorzowie. Korki obecnie tworzą się w rejonach, gdzie są prowadzone prace budowlane, modelowym przykładem jest przebudowywany węzeł drogowy w Kijewie. Ale przecież ta przebudowa w przyszłym roku się skończy, czy wraz z nią znikną problemy z dojazdem nad morze? Oczywiście, że nie. Korki przeniosą się w inne miejsca, przede wszystkim bliższe morza, tam, gdzie droga ekspresowa się kończy, trzeba zwolnić i zjechać z niej do zatłoczonych już dziś nadmorskich miast i wsi. Problemy mogą się pojawić na węzłach drogowych, które mogą nie być w stanie przyjąć strumieni sunących jeden za drugim samochodów.  Na szczęście wyciągnięto wnioski z błędów projektowych na autostradzie A4, na odcinku Legnica – Wrocław. Ten fragment drogi przebudowano na początku XXI wieku, jeszcze w oparciu o środki krajowe. Ich ówczesna szczupłość sprawiła, że zaprojektowano drogę dwupasmową, z dwiema jezdniami, ale bez pasa awaryjnego. Brak tego ostatniego powoduje, że najdrobniejsze zdarzenie na drodze skutkuje całkowitym jej zablokowaniem, bo uszkodzone samochody zajmują przynajmniej jeden pas ruchu. Konieczne jest nie tylko dobudowanie pasa awaryjnego, ale też – ze względu na natężenie ruchu – trzeciego pasa na obu jezdniach. Tak więc w dość bliskiej perspektywie A4 czeka kolejna poważna inwestycja, a wraz z nią nieuniknione ograniczenia, utrudnienia i korki.

Nasze zachodniopomorskie szczęście polega na tym, że drogi w regionie są budowane z uwzględnieniem dolnośląskich doświadczeń. Są wprawdzie dwupasmowe, ale na całej długości z pasami awaryjnymi i z rezerwą terenu pod ewentualną budowę trzeciego pasa. Ten ostatni pewnie jeszcze dość długo nie będzie potrzebny, na razie jego brak nie jest żadnym ograniczeniem. Jest nim Kijewo i stara droga za Wolinem…

A co, jeśli…?

Co będzie, jeżeli za kilka lat się okaże, że drogi, choć nowoczesne, nie radzą sobie jednak ze wzrostem natężenia ruchu? Zapewne trzeba będzie sięgnąć po rozwiązania stosowane na zachodzie Europy. Austriacy wprowadzili ograniczenia liczby ciężarówek, które mogą przejeżdżać przez ich kraj, organizując ich przewozy pociągami. Ciężarówka wjeżdża na platformę, a kierowca idzie do wygodnego przedziału w wagonie pasażerskim, gdzie może wypocząć przed dalszą jazdą. Takie rozwiązanie próbowano wprowadzić przed laty w Polsce, ale jak wiadomo, nie przyjęło się. Powodem był nie tylko brak odpowiedniej infrastruktury, ale też niska prędkość przejazdu pociągów towarowych, szacowana wówczas średnio na 25 km/h, zdecydowanie zbyt niska. Na szczęście przez ostatnie lata kolej inwestuje potężne kwoty w modernizację swojej infrastruktury, średnia prędkość pociągów z pewnością wzrośnie. A wówczas oferta polegająca na tym, że samochód zjeżdżający z promu w Świnoujściu jest ładowany na platformę, po czym jedzie koleją do Wrocławia, Krakowa czy Rzeszowa – może stać się atrakcyjna nie tylko dla firm transportowych, ale i dla turystów jadących ze Szczecina na południe kraju, albo dla krakowian jadących do Świnoujścia na urlop.

Dzisiaj trudno przewidywać, jak będzie ewoluować temat przewozów drogowych i transportu kołowego. Kto wie, czy wciąż zaostrzane normy dotyczące emisji spalin nie doprowadzą za kilkanaście lat do radykalnego spadku liczby samochodów z silnikami spalinowymi? A prawdziwym problemem nie stanie się np. ładowanie akumulatorów samochodowych na trasie? Dziś samochody elektryczne na naszych drogach to wciąż rzadkość, mało kto rusza takim pojazdem w dalszą trasę, między innymi dlatego, że mało jest miejsc, gdzie można doładować akumulatory. Proszę jednak sobie wyobrazić sytuację, kiedy auta zatrzymują się na drodze, bo zabrakło im prądu. To dopiero może być armagedon!
Niewykluczone, że ostatecznym rozwiązaniem komunikacyjnych problemów będzie budowa systemu szybkiej kolei, połączonej z rozwojem sieci wypożyczalni aut do podróży lokalnych. Ot, wsiadamy z rodziną do ekspresu, za 5 godzin jesteśmy np. w Rzeszowie, tam wypożyczamy elektryczny samochód, którym jedziemy na urlop w Bieszczady, a to wszystko za przytomną cenę. Póki co, brzmi jak bajka, ale za to jaka ładna! ©℗

(cm)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Rafal
2021-06-27 20:14:06
Miejscowość nazywa się Żabów, a nie Żabowo panie autorze! 3ci pas już dziś jest potrzebny między podjuchami, a węzłem o bezsensownej nazwie Rzęsnica. Szkoda, że nawet wiaduktów nie przygotowano na to przy ostatniej ślamazarnej modernizacji tego odcinka.
ale bajka
2021-06-23 01:55:54
"za 5 godzin jesteśmy w Rzeszowie"
25 lat?
2021-06-17 19:06:18
Tak było jeszcze 15 lat temu przynajmniej na znacznej części opisywanej trasy...
xxx
2021-06-17 12:58:35
błędem było nie wybudowanie teraz 3 pasa na A6 co najmniej od wezła Szczecin Kijewo do zjazdu na Chociwel. Za jakis czas sytuacja i tak nas do tego zmusi. i znowu staniemy w korkach.
nxx
2021-06-16 18:25:32
Pamiętamy, pamiętamy… a jak zrobili ronda i przejścia na przyciski w Pyrzycach to korek w Żarowie się zaczynał.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA