Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Grudnie 1956, 1970, 1981. Pamiętamy!

Data publikacji: 08 grudnia 2023 r. 15:26
Ostatnia aktualizacja: 09 grudnia 2023 r. 19:33
Grudnie 1956, 1970, 1981. Pamiętamy!
Roman Kużak, zdjęcie legitymacyjne. Fot. archiwum IPN  

23 maja 2023 roku, uchwałą Rady Miasta Szczecin skwer u zbiegu ulic Adama Mickiewicza, Henryka Sienkiewicza i Wojciecha Korfantego otrzymał nazwę „skwer Romana Kużaka”, jednej z ofiar szczecińskiej rewolty robotniczej, która miała miejsce w grudniu 1970 r.

Roman Kużak urodził się 28 lipca 1947 r. Wraz z czwórką rodzeństwa wychowywał się w Polanicy‑Zdroju pod okiem mamy, która zajmowała się domem i dziećmi. Ojciec zatrudniony był w Przedsiębiorstwie Państwowym „Uzdrowisko” w Polanicy. Rodzice prowadzili również gospodarstwo rolne.

Po ukończeniu szkoły podstawowej w Polanicy‑Zdroju, od 1961 r. naukę kontynuował w Wołowie w Technikum Agrotechnicznym. Roman był zdolny, towarzyski i bardzo lubiany. Wspominany był jako osoba niezwykle sprawna fizycznie, dobrze zbudowana i interesująca się sportem. Egzamin dojrzałości z wynikami dobrymi i bardzo dobrymi zdał w maju 1966 r. Po ukończeniu technikum zdecydował, że nie wróci do rodzinnego domu. Zdał egzaminy do Studium Nauczycielskiego w Szczecinie, w którym uczył się od października 1966 r. Początkowo mieszkał w internacie, później wynajął mieszkanie. W Szczecinie mieszkał również jego kolega z Polanicy, Jerzy Dembski, z którym utrzymywał kontakt. Równolegle ze studiami, podjął pracę w studenckiej Spółdzielni Pracy „Bratniak”. 

Studium ukończył w czerwcu 1969 r. z wynikiem dobrym i od razu podjął pracę w Technikum Kolejowym w Szczecinie. Rok później, we wrześniu otrzymał z Wydziału Oświaty przy Prezydium Miejskiej Rady Narodowej skierowanie do pracy w Szkole Podstawowej nr 34 w Szczecinie jako nauczyciel wychowania fizycznego. Aby pomagać rodzicom, od 1 września 1970 r. podjął również pracę w Internacie Państwowego Zakładu Wychowawczego nr 2 przy ul. Narutowicza w Szczecinie. Odkładał zarobione pieniądze i wysyłał rodzicom, aby pomóc im utrzymać w dobrym stanie dom oraz przydomowy ogródek.

Do Polanicy Roman przyjeżdżał w czasie wakacji oraz ferii. Ostatni raz dom rodzinny odwiedził w listopadzie 1970 r. Obiecał, że przyjedzie na Święta Bożego Narodzenia. Jego nieobecność zaniepokoiła rodziców, wiedzieli bowiem, że w Szczecinie doszło do starć z milicją. Dodatkowy niepokój matki spowodowało spotkanie przyjaciela syna, Jerzego Dembskiego, który przyjechał ze Szczecina do swojej rodziny mieszkającej w Polanicy. Matka nie kryła złych przeczuć, tym bardziej że Roman zawsze dawał wcześniej znać, o zmianie planów. Jerzy obiecał, że pojedzie do Szczecina i ustali, dlaczego Roman nie dotarł na święta. 

Przyjaciel wysłał 3 stycznia 1971 r. list, w którym poinformował o śmierci Romana. Matka z córka Zofią udały się do Szczecina. Na miejscu okazało się, że Roman został pochowany jako „NN”. Rodzinie udało się ustalić, że w dniu śmierci, pracował w szkole do ok. godz. 16.30. Po pracy udał się w okolice Komendy Wojewódzkiej MO, gdzie w pobliżu basenu ok. godziny 17 odniósł ranę klatki piersiowej. 

Podczas pobytu w Szczecinie matka z córką rozpoczęły starania o przeniesienie ciała Romana Kużaka do rodzinnej Polanicy. Zgody na ekshumację nie były udzielane przez władze bezproblemowo. W aktach dotyczących procesu w sprawie Grudnia ’70, zachowały się zeznania ówczesnego sekretarza Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, Andrzeja Celjana, w których wspominał wizytę rodziny Kużakó w. „Wydaje mi się, że jeszcze w grudniu przyjechał do mnie ojciec, matka i siostra nauczyciela z Polanicy Zdroju – Kużaka. Chodziło im o zgodę na ekshumację zwłok ich syna – nauczyciela jednej ze szczecińskich szkół. Mówili, że byli w różnych miejscach i nikt nie chciał podjąć decyzji. Chciałem pomóc tym ludziom, błagającym mnie o to /matka zabitego klęczała na kolanach w moim gabinecie i mnie prosiła o pomoc/. (…) Rodzina zabrała ciało do Polanicy Zdrój. Po około trzech miesiącach dostałem list od matki Kużaka, w którym ponownie dziękowała mi za udzieloną pomoc”.

26 lutego 1971 r. na prośbę rodziny dokonano ekshumacji. Pochowany został, z udziałem najbliższych w rodzinnym mieście. W toku rozprawy o odszkodowanie (1972–1974), rodzice dowiedzieli się, że postrzelonego Romana dwóch mężczyzn doprowadziło do mieszkania pani Weroniki Cydzik zamieszkałej przy ul. Wyszaka 33, skąd został zabrany przez pogotowie do szpitala. Zgodnie z kartą informacyjną leczenia szpitalnego zmarł o godz. 20.15.

W czasie szczecińskiej rewolty w grudniu 1970 r. zginęło 16 osób. Pierwsze zlecenia do wyjazdu karetek 17 grudnia 1970 r. w Szczecinie pojawiły się około południa. Według raportu „najwięcej wyjazdów było po południu w rejon placu Żołnierza (obecnie jest to pl. Solidarności– przyp. aut.),  /przed komendą wojewódzką MO/, z tym, że większość z nich dotyczyła przewozów rannych z przychodni na ul. Starzyńskiego i Staromłyńskiej do pogotowia (…) było też kilka wyjazdów około godziny 18-ej w rejon więzienia na ul. Potulicką”. „Dla zabitych wyznaczony został jeden garaż (przy stacji pogotowia przy al. Wojska Polskiego – przyp. aut.), gdzie układane były zwłoki”. Według zeznań sanitariuszy, lekarzy oraz kierowców karetek odbywających dyżury w dniu 17 grudnia 1970 r., w garażu złożono 5–8 ciał. Zostały one następnie przywiezione do Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiej Akademii Medycznej przy ul. Strzałowskiej, gdzie wykonano sekcje. Pełniący wówczas dyżur kierowca pogotowia nie był w stanie przypomnieć sobie czy ciała przewiezione zostały jednym czy dwoma samochodami marki nysa. Zgodnie z zeznaniami, sugerował dyrektorowi by „nie umieszczać zwłok w jednym samochodzie, by dać dwa, żeby jakoś w sposób humanitarny, godny przewieźć”. „Wszyscy zabici, oprócz jednej dziewczynki, byli płci męskiej (…) wszystkie ofiary zginęły od postrzałów (…) jedna ofiara została przejechana przez transporter”. Przy zwłokach zawsze stał jakiś funkcjonariusz milicji. 

Zgodnie z zeznaniami Feliksa Uciechowskiego, ówczesnego przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej, „aby uniknąć zbiegowisk, by nie dopuścić do nowych rozruchów”, podjęto decyzję o nocnej porze pogrzebów i rozrzuceniu grobów. Wziąć w nich udział mogła najbliższa rodzina. Zgodnie z wytycznymi, pogrzeby miały miejsce od późnego popołudnia 22 do wczesnych godzin porannych 23 grudnia 1970 r. Spośród szesnastu ofiar Grudnia ’70 w Szczecinie, dziewięć zostało pochowanych bez obecności rodziny z powodu braku informacji o pogrzebie.

Niektóre ofiary zostały pochowane jako NN. Część rodzin zdecydowała się na ekshumacje, podczas których okazało się, że ciała zostały włożone do trumien owinięte jedynie w szpitalne prześcieradła.

Według oficjalnych danych w Szczecinie odniosło rany 118 osób, z czego 110 po stronie protestujących. Mówiąc o ofiarach Rewolty Grudniowej 1970 r., najczęściej myśli się o zamordowanych oraz rannych. Rzadziej wspomina się o traktowaniu zatrzymanych i aresztowanych. Szczególne miejsce wśród ofiar, a zwłaszcza w przypadku Szczecina, zajmują też prześladowani i represjonowani. Mało znane są losy członków grudniowego komitetu strajkowego, z którego niektórzy za walkę o wolność byli zatrzymywani, aresztowani, prześladowani, represjonowani lub zapłacili najwyższą cenę – życia.

Pamiętajmy o ofiarach Grudnia’ 70. W kraju zginęło czterdzieści pięć osób, a ponad tysiąc zostało rannych. Sam Szczecin okupił swój udział w robotniczym proteście szesnasto­ma zabitymi mieszkańcami.

Sebastian Kaniewski

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA