Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

„Po to dał nam generał pałki, żebyśmy bili…”

Data publikacji: 29 kwietnia 2022 r. 07:46
Ostatnia aktualizacja: 29 kwietnia 2022 r. 07:46
„Po to dał nam generał pałki, żebyśmy bili…”
Demonstracja 3 maja 1982 r. Opis z dokumentacji MO: „Agresywny tłum zbliża się do placu Przyjaźni Polsko-Radzieckiej” (obecnie plac Zgody).  

W dniach 1–4 maja 1982 r. w Szczecinie miały miejsce demonstracje przeciwko istniejącemu w Polsce systemowi władzy. 

Organy władzy ludowej przygotowywały się do nadchodzących dat rocznicowych co najmniej od dnia 2 kwietnia 1982 r. w związku z szyfrogramem z Warszawy. Polecano w nim m.in. przygotować plany zabezpieczenia zdarzeń masowych oraz zabezpieczenia budynków. Wytyczne zostały skierowane do Wojewódzkiego Stanowiska Kierowania i Wydziału Specjalnego celem opracowania stosownych planów. Pułk Manewrowy ZOMO został skoszarowany i postawiony w stan gotowości zarządzeniem nr 026/82 Jarosława Wernikowskiego od 27 kwietnia 1982 r. do 15 maja 1982 r. Dodatkowo w dniu 3 maja 1982 r. skoszarowano funkcjonariuszy KM MO i komisariatów, Kompanię Ochronną KW MO oraz dodatkowo funkcjonariuszy KW MO.

Także inne struktury MO rozpoczęły przygotowania. Przykładowo w okresie 26 kwietnia – 1 maja 1982 r. sam tylko Wydział V Służby Bezpieczeństwa przeprowadzził 103 spotkania z tajnymi współpracownikami, 41 spotkań z kontaktami operacyjnymi, uzyskał 57 pisemnych informacji, przeprowadził 33 rozmowy profilaktyczne i ostrzegawcze, ponadto aresztowano 8 osób, zatrzymano na 48 godzin 9 osób, a także dokonano przeszukań w 15 miejscach.

Z ustaleń śledztwa wynika, iż wszystkie demonstracje były spontaniczne. Ich przebieg w dniach 1 i 3 maja był spokojny do momentu zaatakowania demonstrantów przez siły milicji. Natomiast 4 maja nastąpiła radykalizacja postaw społecznych, będąca reakcją na działania milicji w dniach poprzednich.

Milicja po rozbiciu demonstracji zaczęła masowo wyłapywać mieszkańców Szczecina. Niektóre sytuacje były wręcz kuriozalne. Zatrzymano przykładowo konserwatora w przedszkolu, który wykonywał na zlecenie dyrekcji pilną pracę i opuścił budynek z narzędziami, udając się do domu. Najpierw został pobity, a później zatrzymany. Część późniejszych zatrzymanych, wracająca z pracy, szła w kierunku milicjantów w miejscach, gdzie żadne demonstracje się nie odbywały. Mimo to bez powodu byli zatrzymywani, podobnie jak osoby idące z zakupami, wracające lub idące na uczelnie czy do szkoły, na spacerach z psami. Młodych ludzi wyłapywano szczególnie często (okazanie legitymacji uczniowskiej czy studenckiej powodowało niemal pewne zatrzymanie) i traktowano szczególnie brutalnie. Milicji nie zależało na aresztowaniu rzeczywistych uczestników demonstracji, lecz szło o sterroryzowanie społeczeństwa Szczecina.

Zatrzymani z reguły transportowani byli do Komendy Miejskiej lub Komendy Wojewódzkiej w Szczecinie. Na dziedzińcach, jak i wewnątrz budynków ustawione były szpalery milicjantów. Zatrzymanych wyganiano z samochodów i musieli oni biec pomiędzy szpalerami. Wówczas funkcjonariusze MO okrutnie bili i kopali zatrzymanych, uderzali różnymi przedmiotami w głowę i inne ważne dla życia organy. Bito bez wyjątku wszystkich, niezależnie od wieku, płci, stanu zdrowia, zachowania. Opisy tych zdarzeń przedstawione przez pokrzywdzonych wskazują na zezwierzęcenie milicjantów. Wielokrotnie osoby zatrzymane oczekiwały wiele godzin na korytarzach na mające nastąpić z ich udziałem czynności. Podczas oczekiwania, stojąc twarzą do ściany i z rękoma uniesionymi do góry, byli uderzani przez pilnujących ich funkcjonariuszy. Także tutaj zachowania milicjantów były perfidne. Przykładowo: do oczekujących podchodziło dwóch funkcjonariuszy. Jeden nakazywał okazanie dokumentów i gdy zatrzymany sięgał po nie, był uderzany przez drugiego za to, że nie trzyma rąk na ścianie. Gdy kładł ręce na ścianie, uderzał go pierwszy za nieokazanie dokumentów.

Podczas przesłuchań zatrzymanym grożono, wywierano na nich naciski psychiczne, straszono konsekwencjami niezwiązanymi z czynem (utrata pracy, relegowanie z uczelni, długoletnie więzienie). Stosowano także przemoc w postaci bicia pałkami, uderzeń rękoma, grożenia bronią. Nakazywano robić ludziom pompki, przysiady czy tzw. samolot (stójka na jednej nodze połączona z różnymi pytaniami typu „gdzie samolot wylądował?”, po udzieleniu odpowiedzi uderzano zatrzymanego wobec stwierdzenia, że „tam nie mógł wylądować, bo nie ma tam lotniska”). 

Powodem zatrzymania, który wpisywano do dokumentacji, był udział w demonstracjach, bez dociekania czy tak było w rzeczywsitości. Ustalono liczne przypadki oczywistego przekręcania słów zatrzymanego (np. jeśli mówił, że został pobity przez milicjantów, wpisywano, że stawiał im opór) lub pomijania oświadczeń osób zatrzymanych. Dokumentacja taka była nierzetelna, najczęściej nieprawdziwa (także co do godzin zatrzymań, które z reguły wpisywano tak,  aby choć formalnie dochować 48‑godzinnego terminu zatrzymania), wytwarzano ją dla potrzeb uzyskania przyszłego skazania przez kolegium ds. wykroczeń, którego to członkowie mechanicznie wymierzali grzywny.

Jako przykłady zeznań pokrzywdzonych, dotyczących zachowania milicjantów, można przytoczyć słowa Mariana Mazurka, który 4 maja 1982 r. szedł ulicami Szczecina. Był on przypadkowym przechodniem. Będąc przesłuchany, zeznał przed prokuratorem Oddziałowej Komisji „zostałem zatrzymany […] i od razu pałki poszły w ruch, uderzano mnie po całym ciele, doliczyłem się kilkudziesięciu uderzeń. Biło mnie 4–5 zomowców. Trwało to ok. 10 minut. Zomowcy zawlekli mnie do więźniarki, którą przewieziono nas do aresztu śledczego. Na podwórzu do wejścia do budynku było ponad 100 zomowców, ustawionych w szpalery, którzy bili gdzie popadło. Tu znów otrzymałem kilkadziesiąt uderzeń […]. Zaprowadzono nas (osoby rzekomo rozpoznane) zatem do pomieszczenia w piwnicy. Pomieszczenie to posiadało 4 filary, każdy z nas został przypięty kajdankami do filara. Wtedy dwóch mężczyzn w cywilnych ubraniach biło nas pałami po plecach. Bicie trwało długo […]”.

Pan Mariusz Sławiński (wówczas uczeń) zeznał „Zostałem zatrzymany. W samochodzie tym był już mój kolega Jacek. Przykucnął w rogu i płakał. Był pobity. W samochodzie był jeszcze funkcjonariusz w jasnej koszuli […] zapytał mnie, czy mam legitymację. Odpowiedziałem, że nie mam. Wówczas funkcjonariusz ten zaczął mnie bić pałką policyjną, taką większą. Bił mnie gdzie popadnie, po głowie, plecach, nogach. Bił mnie długo i dotkliwie. Ja kuliłem się i krzyczałem »mamo, mamo boli«. Uderzył mnie może 30, 40 razy. Bolało mnie okropnie, nie do opisania i wytrzymania. Ten funkcjonariusz na nic nie zwracał uwagi. Tylko bił. Ja dosłownie fruwałem po tym samochodzie. Było to przerażające i okrutne”.

Pan Mieczysław Walczak zeznał: „ZOMO ostrzelało pochód gazem łzawiącym i zaczęło rozbijać demonstrację. Do mnie podbiegł zomowiec i uderzał mnie pałką w głowę, w wyniku czego straciłem przytomność. Obudziłem się dopiero w szpitalu, okazało się, iż mam wybite zęby”.

Pan Ryszard Hanć zeznał: „Po jakimś czasie samochód zatrzymał się na dziedzińcu. Jako pierwsze z samochodu wysiadły dzieci i w tym momencie usłyszałem krzyk tych dzieciaków, od razu zorientowałem się, że zostały pobite. Wysiadając z samochodu, zobaczyłem szpaler funkcjonariuszy ZOMO. Wysiadające z samochodu osoby biegły do drzwi wejściowych, a zomowcy okładali ich pałkami gumowymi”.

Pan Leszek Kachman był świadkiem sytuacji, którą opisał: „Na pace samochodu było z 30-tu ludzi. Jednym z nich był starszy pan, grubo po 60-tce. Ten mężczyzna chciał się dowiedzieć, dlaczego go zatrzymali. Wówczas siedzący w samochodzie zomowiec zaczął go strasznie bić pałką. Ponieważ była to długa pałka i nie miał jak się zamachnąć (od góry), uderzał go bokiem i w ten sposób przy okazji ciosy otrzymywali wszyscy siedzący po obu stronach tego mężczyzny”.

Pan Ryszard Szczepański zapamiętał natomiast „iż odnośnie jednego z mężczyzn to myślałem, iż jest jakimś wytatuowanym na całym ciele kryminalistą, a okazało się, że on miał takie sińce, które były w kolorach tęczy”.

Inny świadek zeznał, iż szedł z dwoma kolegami przez miasto. Wracał z pracy w stoczni, a w miejscu, gdzie szli, nie było żadnych demonstracji. Nagle dowódca patrolu zomowców wskazał na jednego z nich, mówiąc „dawaj tego w swetrze. Kolega jednak szybko uciekł. Wówczas dowódca wskazał na mnie, mówiąc »dobra, ch.., może być ten drugi«” i świadek został zatrzymany.

Podsumowując: 3 maja 1982 r. zatrzymano 249 osób, 4 maja 1982 r. – 272 osoby, zaś 5 maja 1982 r. – 158 osób, z czego 336 było robotnikami; zaś osób w wieku 14–21 lat było wśród zatrzymanych 281. Co najmniej 101 osób zostało dotkliwie pobitych.

Przeciwko zatrzymanym skierowano 387 wniosków o ukaranie do kolegium, z czego kolegium ukarało 381 osób. Aresztowano 13 osób za udział w zbiegowisku publicznym, z czego 4 zostały skazane w trybie przyspieszonym. Dodatkowo 56 osób zostało internowanych.

W działaniach przeciwko demonstrantom brało udział 1551 funkcjonariuszy ZOMO, 263 żołnierzy Lubuskiej Brygady WOP‑u, 525 funkcjonariuszy KM MO, batalion ROMO z Zielonej Góry i z Gorzowa Wlkp. w sile ok. 500 osób, pododdziały NOMO (Nieetatowe Oddziały Milicji Obywatelskiej o nieustalonej liczebności), 20 żołnierzy WP z JW 3465. Użyto 154 pojazdów, w tym 9 armatek wodnych.

Zarzutami w śledztwie objęto szefa Wojewódzkiego Sztabu Kierowania, dowódcę kompanii konwojowej KM MO, dowódcę ZOMO ds. liniowych, dowódcę I batalionu ZOMO, naczelnika Wydziału Prewencji KW MO.

Marek Rabiega,
naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Szczecinie

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA