Blog www.dwarazyw.pl powstał niespełna dwa lata temu i przez ten czas zdobył wiernych fanów. Jak przyznaje jego autorka Patrycja Walburg w końcu postanowiła zrobić coś dla siebie, coś co jest tylko jej. A przy okazji pozwala jeszcze więcej czasu spędzać z córkami: Wiktorią i Wiwianą, które można zobaczyć na zdjęciach pani Patrycji.
- Pomysł pojawił się dawno, dawno temu, ale brakowało mi czasu, by go zrealizować. Aż w końcu zabrałam się i zrobiłam to, o czym myślałam. Okazało się, że chociaż doba się nie wydłużyła, to jednak można w inny sposób dysponować swoimi godzinami. Powiem szczerze, że na początku mąż i rodzice byli przeciwni temu, co robię, bo na zdjęciach są przecież nasze dzieci. Nie podobało się to do końca, dlatego, że wiązało z tematem pedofilii, obawami, ale teraz już mam pełne poparcie i wszyscy mi kibicują.
Coś dla siebie, coś dla córek
- Gdyby dziewczynki nie chciały się pokazywać, tego bloga by nie było. Moim odwiecznym problemem było to, żeby robić coś dla siebie, ale nie kosztem opieki nad córkami. Razem z mężem byliśmy zdani sami na siebie, moje pasje się gdzieś rozwiewały… A teraz udało mi się wszystko połączyć. Mam coś, co podoba się mnie i podoba moim córkom. Wszystko robimy teraz razem, mam wrażenie, że spędzamy dużo więcej czasu niż kiedyś. To co widać na zdjęciach jest zwykle spontanicznie. Jeśli coś jest zaplanowane to ewentualnie ze starszą córką, z młodszą byłoby to niemożliwe. Nic na siłę. To, co Wiwiana i Wiktoria mają na sobie, noszą na co dzień, nie jest – nie daj Boże! – pożyczane.
Dzieci świetnie radzą sobie z ubieraniem
- Nie odczułam na swojej skórze hejtu, nie było jakiejś na mnie nagonki. Nigdy nie usunęłam żadnego komentarza. Kto nie chce, niech nie wchodzi na bloga. On jest dla rodziców, może nawet bardziej dla matek, które chcą, by ich pociechy wyglądały inaczej niż wszystkie inne dzieci. To, co zawsze podkreślam: ja nie ubieram dziewczynek. One ubierają się same. Ja tylko podsuwam pomysły, ale tak naprawdę córki same sobie wszystko wybierają. Starszą córkę zresztą muszę trochę temperować, bo wydaje jej się, że już jest bardzo dorosła, a przecież tak nie jest. Chcemy pokazać, że dzieci same potrafią, świetnie sobie radzą z komponowaniem ubrania. Chętnie to robią. Dzięki temu łapią też poczucie estetyki. Jeśli ktoś chce dobrze wyglądać, to dlaczego dziecko ma nie wyglądać tak samo dobrze. A to wcale nie oznacza, że drogo. Jest mnóstwo rzeczy dostępnych właściwie na każdą kieszeń. Gdyby inni rodzice dali swoim dzieciom wolną rękę przy ubieraniu, wiem, że byłaby to dla nich niesamowita frajdę.
Zdjęcia dziewczynek nie muszą być idealne...
- Młodszą Wiwianę niesamowicie kocha aparat, kiedykolwiek jej się zdjęcie zrobi, czy jest zła, czy naburmuszona, świetnie wychodzi. Często mamy propozycję, by Wiwianka pojawiła się tu i tam, ale bardzo rzadko z nich korzystamy. Nie chcę by była modelką. Jak będzie chciała, to sama za kilka lat o tym zdecyduje. Wiwiana ma swoją ulubiona lalkę ze szczecińskiej firmy La Lalla i często robimy dla nich zdjęcia, ale dla niej to niesamowita zabawa, coś co lubi, nie ma tutaj napięcia ani stresu. Zapraszają nas na castingi, nie jeździmy. Nie wyobrażam sobie siedzieć godzinami, by moje dziecko coś pokazało. Córka ma co prawda na swoim koncie kilka profesjonalnych sesji, zatem wie, że jej zdjęcia można zobaczyć w internecie. Jej nie przeszkadza to, że mogą ja obejrzeć koleżanki, pani nauczycielki, nie przeszkadza jej to. Jest mała. Teraz jest twarzą kolekcji dziecięcej Sylwii Majdan. To fajne doświadczenie, fajna zabawa, tutaj na miejscu w Szczecinie, więc taką propozycję mogłyśmy przyjąć.
Jedenastoletnia Wiktoria jest świadoma tego, co ja spotyka. Za każdym razem pytam ją, czy wszystko jest w porządku. Ale ona lubi, gdy ją fotografuję. Gdy gdzieś jedziemy robimy więcej zdjęć niż normalnie, jest zapas. Ja nie wywołuję presji, choć odkryłam sobie pasję fotografowania. Próbuję po prostu łapać chwile. Nigdy nie nakazuję córkom, by ustawiły się tak czy inaczej, przesunęły się w prawo czy w lewo. Zwykle to wygląda tak, że mówię: Wiwiana, ona się odwraca i mam zdjęcie. To jest moment, pstryk. Ale się udaje, albo nie. Zdjęcia dzieci nie muszą być zresztą idealne, bo dzięki temu nie są sztuczne. Pewnie, gdybym im coś kazała, to po miesiącu usłyszałabym: sorry mamo, ale to jest męczące, nudne.
Co dalej z blogiem?
- Jak zaczynałam blogowanie, chciałam pokazać, że dzieci same potrafią zdecydować w co chcą być ubrane. Że potrafią sobie poradzić, że trzeba im na to pozwolić. Zawsze robiłam dużo zdjęć, ale z czasem zobaczyłam, że można na pewne rzeczy spojrzeć inaczej. Nigdy nie byłam na żadnych warsztatach, kursie fotografii i tak naprawdę nie znam zasad. Wszyscy mi zatem mówią, że je łamię. A przez to są inne niż wszystkie, niepowtarzalne, inne. Wiem, że to podoba się ludziom, bo mi o tym mówią. Sama zresztą widzę różnice między moimi pierwszymi zdjęciami na blogu, a tymi, które mam teraz.
Kiedy zakładałam bloga, nie wiedziałam jakie są możliwości, jak można się rozwinąć, jak wiele fajnych rzeczy można przeżyć, zobaczyć. Cały czas uważam, że to jest moja pasja. Pracuję zawodowo. Niech tak zostanie. Gdyby blog był głównym źródłem zarobków, być może przestałby być taki fajny. Kiedyś nie myślałam o nim długofalowo, ale teraz myślę, bo wiem, że moje dziewczyny są coraz starsze. Że przyjdzie taki moment, że one już będą miały dosyć blogowania. A to może zdarzyć się w każdej chwili. Starsza Wiktoria chce być projektantką, pójść do szkoły w Łodzi, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Gdyby szła tym torem, ma dobry start, bo ma bloga, zresztą w zamyśle on miał być jej. Będzie pokazywała modę młodzieżową, sama pisała.
Blog zajmuje sporo czasu. W każdym dniu jest coś do zrobienia, jest bardzo dużo pytań, odpowiadam na wszystkie maile. Chodzę późno spać, lubię pracować jak jest już cisza w domu, wszyscy śpią.
E. KOLANOWSKA
Fot. Archiwum Patrycji Walburg