Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Szczecin tatuażem stoi

Data publikacji: 26 lipca 2016 r. 14:32
Ostatnia aktualizacja: 26 lipca 2016 r. 14:42
Szczecin tatuażem stoi
 

Od kilku lat w Szczecinie nie było takiej imprezy. Oni postanowili sprawić, by gród Gryfa nie był już białą plamą na mapie Polski. Zwłaszcza że w mieście, osób zakochanych w tym rodzaju sztuki jest bez liku… Grupa pasjonatów powołała zatem do życia Szczecińskie Stowarzyszenie Artystów Tatuażu, a efekt ich pracy zobaczymy w ostatni weekend sierpnia w Starej Rzeźni na Łasztowni.

Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym, by zauważyć, że przybywa salonów tatuażu, ale także osób, które decydują się na wytatuowanie. Natomiast zaplanowany na 27–28 sierpnia Szczecin Tattoo Convention przeznaczony jest nie tylko dla branży, ale dla wszystkich, którzy chcą zobaczyć i przeżyć coś ciekawego. Bo oprócz tego, że dominowała będzie sztuka tatuażu, odbędą się również chociażby pokazy motocykli Harley Davidson czy koncerty, wystąpią: SickBoy Familia, Tony Tarantula & His Bastards, Antiplan.

– Stowarzyszenie powstało, by nadać formalny charakter grupie osób związanej z kulturą tatuażu z pasji lub zawodowo, byśmy mogli występować pod jednym szyldem i mówić jednym głosem w rozmowach z partnerami i instytucjami. Wiadomo, że posiadając taką formalną strukturę jesteśmy traktowani poważniej niż tylko grupa zapaleńców, którzy chcą coś zrobić w naszym mieście. W planach mamy kontynuację działań stowarzyszenia w celu promocji szczecińskich artystów tatuażu, a także zaznaczenia pozycji Szczecina jako miejsca istotnego dla kultury tatuażu – mówi Maciej Lewandowski, prezes SSAT. – Konwenty odbywają się m.in.: w Krakowie, Łodzi, Gdańsku czy Poznaniu, a Szczecin, który przecież tatuażem stoi, nie miał swojego. Mamy u nas kilku artystów na światowym poziomie, niezłe studia tatuażu, w końcu sporo osób noszących tatuaże i to już był powód, by się zaprezentować. Drugi natomiast jest taki, że chcemy w naszym środowisku i nie tylko naszym, zareklamować Szczecin. Pokazać przyjezdnym, jaki jest fajny.

Przygotowania do sierpniowego wydarzenia zajęły ponad rok. I chociaż nie można chwalić dnia przed zachodem słońca, pierwszy sukces już jest. Wiadomo, że cała przestrzeń wystawowa będzie zajęta. Pozostaje zatem czekanie na to, że i frekwencja dopisze.

– Wiedzieliśmy, że potrzebujemy czasu, by dopracować wszystkie szczegóły. Gdybyśmy uznali, że nie mamy środków ani możliwości, pewnie byśmy z konwentu zrezygnowali. Bo chyba jednak lepiej nie robić nic, niż zrobić coś, co mogłoby się okazać kompletną klapą, która miałaby zamknąć nam wszystkie drogi na przyszłość. W naszym stowarzyszeniu – co oczywiste – są ludzie związani z tatuażem, przede wszystkim ze studiami Craft i LucyFire, ale są też zajmujący się sportem, muzyką. Dzięki takiej ekipie uwierzyliśmy, że podołamy wyzwaniu – zapewnia Maciej Lewandowski. – Każdy konwent wygląda podobnie; są boksy, w których artyści tatuują. Później te tatuaże są oceniane w różnych konkursowych kategoriach, przy czym najbardziej prestiżowe są te na „tatuaż pierwszego dnia” i „tatuaż drugiego dnia”. Goście mogą podpatrywać artystów, zadawać im pytania, umawiać się na sesję. Oprócz tatuatorów są stoiska firm związanych z branżą, a więc pokazywane są maszynki, tusze, odzież inspirowana sztuką. Proszę wierzyć, że to jest ogromny rynek, generujący milionowe obroty. Oprócz tego konwent to także koncerty, zawody sportowe. Jednym słowem, wiele atrakcji.

Co ciekawe, szczecinianom dobrą radą służyli organizatorzy podobnych imprez z różnych zakątków Polski. Nie było też wielkich problemów z zaproszeniem wystawców, choć „marketingową robotę” trzeba było wykonać.

– Przyjedzie mnóstwo osób spoza Szczecina i Zachodniopomorskiego. Wybraliśmy na konwent Starą Rzeźnię, obiekt niebanalny, na pewno zrobi na wszystkich duże wrażenie. Goście będą mieli okazję zobaczyć też miasto z drugiej strony, bowiem afterparty zaplanowane jest w jednym z lokali na Wałach Chrobrego. Chcemy się Szczecinem chwalić, pokazywać, że mieszkają tu ciekawi ludzie, zajmujący się ciekawymi rzeczami. Mamy nadzieję, że za rok wszyscy będą chcieli tutaj wrócić – twierdzi Maciej Lewandowski. – Konwent pochłonął nasz prywatny czas niemal w całości. Myślimy o tym, żeby tego rodzaju wydarzenie „się nie przejadło”, przy czym szukamy pomysłu na stowarzyszenie, na to, by nie przypominać o sobie raz na rok.

Chociaż tatuaż nie jest już zjawiskiem, które budzi ogromne kontrowersje, wciąż jeszcze nie wiadomo, jak dokładnie go zdefiniować.

– Czym jest tatuaż? Dla mnie bez wątpienia jest sztuką, by go zrobić, trzeba być artystą – przekonuje Maciej Lewandowski. – Tatuator musi być kreatywny, bo najtrudniejsze jest to, aby nie powielać wzorów. A żeby ich nie powielać, trzeba je kreować. Same zdolności plastyczne nie wystarczą. One są wyłącznie na dobry początek. Należy dodać dobrą technikę, śledzenie nowinek technicznych, wiedzę – jakich maszynek i igieł kiedy używać. Przyglądając się temu, co tworzą ci najbardziej znani tatuatorzy, nikt nie może mieć wątpliwości, że tatuaż jest sztuką. Oczywiście, że artyści tatuażu rywalizują między sobą, lecz raczej nie ma w tej rywalizacji zawiści, zazdrości.

Jak rozpoznać dobrego tatuatora? Przede wszystkim najpierw warto określić, jaki rodzaj tatuażu chcemy. Gdy już zapadnie decyzja, szukać, pytać, obejrzeć prace, których przecież w internecie nie brakuje. Tak by później nie zostać z pamiątką na ciele, co to ją pokazywać się wstydzimy.

– Tatuaże są powszechne, nie ma grupy społecznej, w której ludzie nie mieliby tatuażu. Robią je sobie osoby od lat osiemnastu do siedemdziesięciu… Możemy mówić o różnego rodzaju modach: jak Rihanna wytatuowała sobie wewnętrzne części palców, sporo dziewcząt także tak chciało. Ktoś zobaczy jakiś rysunek u piłkarza, przychodzi i prosi o taki sam. Czy to jest dobre? Jeśli przemyślane przez dłuższą chwilę – dlaczego nie? Odradzam natomiast portrety, chyba że chodzi o portrety dzieci czy rodziców – wyjaśnia Maciej Lewandowski. – Mój pierwszy tatuaż zrobiłem dawno, gdy jeszcze tatuowanie nie było popularne i kojarzyło się z subkulturą więzienną, może też z marynarzami. Nie przeszkadzało mi to, choć ukrywałem rysunek przed mamą. Dzisiaj tatuaże nie budzą już żadnego zdziwienia, nie świadczą o pewnego rodzaju odwadze. Jak wygląda ich robienie i czym naprawdę są, będzie można przekonać się na naszym konwencie. ©℗

Ewelina KOLANOWSKA

Fot. Robert STACHNIK

 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA