Kamil Stoch ma narty, Justyna Kowalczyk ma narty, a jednak dyscypliny, jakie uprawiają ci wybitni sportowcy są zupełnie różne. Tak samo jest z freestylem i piłką nożną – nie mają ze sobą nic wspólnego – choć w każdym przypadku potrzeba tutaj futbolówki. Obrazowo o tym, czym jest freestyle mówią Michał Siemaszko i Emil Wysocki. Studenci tworzą grupę FART. I wierzą, że pasja może być sposobem na życie...
Gdyby spytać starszych fanów sportu o kogoś, kto z piłką wyczyniał cuda, pada zwykle nazwisko Janusza Chomontka. Ten szczecinecki żongler wyspecjalizował się przede wszystkim w podbijaniu różnych rodzajów piłek. Dzisiaj jednak podbijanie to zdecydowanie za mało…
Jesienne spotkanie Pogoni Szczecin z Lechem Poznań na stadionie przy ul. Twardowskiego, wygrane zresztą przez gości. W przerwie na murawie pojawiają się dwaj młodzi mężczyźni. To Michał Siemaszko i Emil Wysocki. Razem stworzyli FART, czyli Freestyle ARTistry, profesjonalny zespół freestyle’owy. Studenci są na początku swojej drogi, drogi która ma zawieść ich w jedno miejsce: tam, gdzie będą mogli utrzymać się ze swoich umiejętności. Umiejętności codziennie szlifowanych, bo bez treningu – jak w każdym sporcie – nic by nie osiągnęli.
Obaj, czego można się domyślić, zaczynali od „tradycyjnej” piłki nożnej. Michał grał w Stali Lipiany, ale w tym, by dotrzeć gdzieś dalej, przeszkodziła kontuzja. Za Emilem z kolei dziewięć lat treningów w Stali Szczecin.
- Postanowiliśmy połączyć siły i liczymy, że coś z tego wyjdzie. Nasze środowisko nie jest specjalnie duże, niemal wszyscy się znamy. Mamy wrażenie, że kiedyś znacznie więcej osób zajmowało się freestylem – mówią.
Panowie są studentami. Emil trzeciego roku logistyki Wydziału Zarządzanie i Ekonomiki Usług US, Michał analityki gospodarczej Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania. Chcieliby jednak, aby przynajmniej w najbliższych latach, studia nie były im potrzebne w zawodowej karierze.
- Marzymy, aby zwiedzać świat i utrzymywać się z freestyle’u. To nie będzie łatwe. Z wielu względów. Oprócz tego, że musimy być coraz lepsi i bez problemu wykonywać coraz bardziej skomplikowane tricki, to jeszcze zadbać o odpowiednią reklamę, o to, by pojawiały się dla nas zaproszenia. Na świecie występy freestyle’owców podczas różnych imprez są bardzo popularne. Mamy pomysły, mamy dużo entuzjazmu, zatem nie ma możliwości, żeby się nie nam nie udało. Wiadomo, że jak się występuje razem, zdarzają się różnice zdań. Byłaby to zresztą dziwna sytuacja, gdybyśmy zawsze się zgadzali. Staramy się szukać złotego środka. Nie ma innego sposobu. Trzymamy też zawsze za siebie kciuki, bo na zawodach występujemy także osobno. I motywujemy się nawzajem. Zawiść nic by nie zdziałała. Jeśli jednemu z nas coś fajnego wyjdzie, wtedy drugi też chce się tego nauczyć. Zawsze dobrze się dogadywaliśmy i nic się na razie nie zmieniło... Najważniejsza u nas jest regularność. Trzeba trenować codziennie albo prawie codziennie. Dzięki internetowi można podpatrywać innych, uczyć się od lepszych. Co chwilę pojawiają się jakieś nowe tricki, ktoś coś ulepsza, dodaje.
Tak Emil, jak i Michał mają na koncie indywidualne sukcesy. I chcą kolejnych. Przy czym ich największym marzeniem jest jednak to, by FART się rozwijał i - po prostu - robił karierę.
- To, co robimy to na razie nasze hobby. Bywa, że niektórzy kręcą głowami, zastanawiają się po co nam to. Bo przecież nic z tego nie mamy. Nic - w wymiarze finansowym, dodajmy. Co więcej - dokładamy do naszej pasji. Ale freestyle to dla nas całe życie. Wokół piłki kręci się nasz świat. Czasami mamy wrażenie, że jesteśmy trochę królikami doświadczalnymi, bo nikt nas przecież za rękę nie prowadzi, jeśli chodzi o trening, ale i dietę. To na naszym pokoleniu będą uczyli się inni.
FART ma swój profil na Facebooku: www.facebook.com/fartinfo/?pnref=story, jak Emil i Michał radzą sobie z różnymi trickami zobaczyć też można na kanale YouTube ©℗
E. KOLANOWSKA
Podpis
Na świecie występy freestyle’owców podczas różnych imprez są bardzo popularne.