Już po raz czwarty „Kurier Szczeciński” przyznał Gryfię, Ogólnopolską Nagrodę Literacką dla Autorki. To dobra okazja, by przyjrzeć się bliżej szczecińskiemu życiu literackiemu. Bo – wbrew uwagom niedowiarkom – jak najbardziej jest się czemu przyglądać. Więcej: wszystko wskazuje na to, że okres pewnej zapaści mamy już za sobą a od kilku lat trwa proces wychodzenia na prostą.
Współpraca jest najważniejsza
W tym roku Gryfię i czek na 50 tysięcy otrzymała Ewa Winnicka, autorka reporterskiej książki „Angole” o najnowszej fali polskiej emigracji do Wielkiej Brytanii. Ten tekst oprócz niewątpliwych walorów literackich ma jeszcze jeden potężny atut: wchodzi w sam środek ogólnonarodowej dyskusji na temat emigracji i pokazuje, jakimi łatwymi stereotypami posługujemy się w tej rozmowie.
Nagrodę przyznaliśmy po raz czwarty, co oznacza, że szczecińska inicjatywa okrzepła. 50 tysięcy to jak na polskie warunki sporo (tyle dostaje na przykład zwycięzca Nagrody Gdynia), Gryfia jest więc niewątpliwie jednym z najważniejszych laurów literackich w Polsce. Ale Gryfia to także Miasteczko Literackie – trzydniowy kiermasz książki na placu Lotników połączony z wieloma wydarzeniami kulturalnymi – za które odpowiedzialna jest Szczecińska Agencja Artystyczna. Ważną częścią imprezy są także spotkania z finalistkami nagrody i debaty organizowane w salonie ProMedia Miejskiej Biblioteki Publicznej.
To wielkie przedsięwzięcie, jakim jest Gryfia, nie udałoby się, gdyby nie współpraca kilku podmiotów i kilku środowisk. Współpraca, która jak dotąd przebiega wzorowo, i może być przykładem dla innych miast, jak tworzyć wielowymiarowe inicjatywy promujące czytelnictwo.
Coraz ciekawsza oferta
W Miasteczku Literackim szczecinianie mogli zapoznać się z ofertą wydawnictw z całej Polski. Także z wydawnictwami szczecińskimi. Jednym z nich jest Forma, która ma ostatnio bardzo dobry czas.
Forma oraz powiązana z nim Fundacja Literatury im. Henryka Berezy coraz lepiej współpracują ze środowiskiem warszawskim. To raz. Dwa: książki wydane przez Formę i Fundację w tym roku zostały docenione przez wiele gremiów opiniotwórczych spoza Szczecina. I tak „Umlauty" Tomasza Pietrzaka (Forma, współwydawca: Fundacja) weszły do finałowej dwudziestki Nike, "Widmowy refren" Agnieszki Mirahiny (Forma, współwydawca: Fundacja) został nominowany do Nagrody Gdynia w kategoria poezja, "To co obok" Waldemara Bawołka (Forma, współwydawca: Fundacja) - w kategorii proza. Jest jeszcze "Horyzont zdarzeń" Mirosława Mrozka w finałowej piątce Nagrody im. Wisławy Szymborskiej.
Coraz ciekawszą ofertę ma inna szczecińska oficyna – Zaułek Wydawniczy Pomyłka, który wcześniej oferował rzeczy raczej hermetyczne. Teraz coraz śmielej stawia na teksty, które mogą zainteresować także szerszą publiczność. Oto w ubiegłym roku ukazał się wywiad-rzeka, jaki z naszym redakcyjnym kolegą, pisarzem i eseistą, Arturem Danielem Liskowackim, przeprowadzili Michał Larek oraz Jerzy Borowczyk. Liskowacki opowiadał tam o swoim ojcu, o sobie, ale także o Szczecinie. A niedawno swoją premierę miały listy z oflagu Witolda Wirpszy z posłowiem jego syna, przez lata związanego ze Szczecinem Leszka Szarugi.
Na co pozwala klauzula sumienia
Problemem jest oczywiście brak księgarń. Ale nie jest też tak, że w ogóle ich nie ma. Na placu Hołdu Pruskiego wciąż działa Zamkowa, przy al. Wyzwolenia funkcjonuje Sedina. Zamkowa stara się przyciągać uwagę dowcipnymi akcjami promocyjnymi – a to doda do książki jabłko a to wystawi na chodnik tablicę z napisem „Klauzula sumienia nie pozwala nam na sprzedawanie słabej literatury”. Księgarnia Sedina wytrwale promuje książki związane z naszym miastem, wystarczy zerknąć na jej facebookowy profil. Organizuje też spotkania, gościła m.in. Michała Rembasa, dziennikarza i miejskiego przewodnika.
Trochę inaczej zaczynają funkcjonować biblioteki. Wydarzenia okołoliterackie regularnie organizuje salon ProMedia, podobny ma powstać na prawobrzeżu, przy ul. Struga. Ale dzieje się także w innych placówkach – na przykład filia nr 6 przy ul. Dziennikarskiej organizowała pokazy filmów o starym Szczecinie. Biblioteka z miejsca, w którym jedynie wypożycza się książki, staje się instytucją kultury animującą rozmaite zdarzenia.
***
To oczywiście nie wszystko. Rafał Podraza publikuje kolejne książki o ważnych postaciach polskiej kultury – ostatnio o cenionym autorze tekstów piosenek, Januszu Kondratowiczu, na kolejne spotkania autorskie zaprasza szczeciński Związek Literatów Polskich, prężnie działa kwartalnik „eleWator”. Z ogłaszaniem Szczecina miastem jakoś szczególnie przyjaznym dla literatury to trochę jeszcze bym się wstrzymał, ale bez wątpienia klimat dla książki jest coraz lepszy, dzięki wysiłkowi i zaangażowaniu wielu osób i wielu instytucji.
(as)
Fot.: Dariusz GORAJSKI