Aleksander Mikołajów ze Świnoujścia żeglarstwem zainteresował się jeszcze jako mały chłopiec. Ma na koncie wiele tryumfów żeglarskich. Komisja Żeglarstwa Morskiego Polskiego Związku Żeglarskiego uhonorowała go medalem za zasługi w rozwoju żeglarstwa morskiego. A on tęskni za spokojnym rodzinnym pływaniem z portu do portu.
Żeglowanie przez zalany sad
Aleksander Mikołajów pochodzi z Prudnika. Kiedy zainteresował się żeglarstwem? Mówi, że już w wieku... pięciu lat. Po ulewnych deszczach zalało sad. Mały Olek wraz z bratem próbował przepłynąć go wanną cynkową. - Używaliśmy jej jako żaglówki. To był mój pierwszy rejs - śmieje się.
Od małego lubił przesiadywać nad opolskimi jeziorami i obserwować żaglówki. Jako młody chłopak czytał też mnóstwo książek o tematyce morskiej i marynistycznej.
- No a później była Akademia Marynarki Wojennej. Po pierwszym roku studiów odbyłem szkolenie żeglarskie w Jacht Klubie Marynarki Wojennej Kotwica w Gdyni uzyskując patent żeglarza - opowiada.
Swoje pierwsze regaty zaliczył już w Świnoujściu służąc w 12 Dywizjonie Trałowców Bazowych na stanowisku dowódcy działu artylerii i broni podwodnej. To były regaty wioślarsko-żaglowe na szalupach ratunkowych rozgrywane corocznie na Starej Świnie. Start odbywał się na wiosłach, a powrót na żaglach.
- To bardzo trudne i wymagające regaty, a smak zwycięstwa pamiętam do dziś, chociaż minęło 30 lat - mówi.
Był jeszcze w wojsku, gdy postanowił wybudować swój pierwszy jacht. Zupełnie przypadkowo na spacerze z żoną trafił do Jacht Klubu Cztery Wiatry. To miejsce tak ich zauroczyło, że decyzja o budowie jachtu zapadła niemal natychmiast. W niedużej stoczni prowadzonej przez Romana Wysockiego, która znajdowała się obok jacht klubu zamówił swój pierwszy jacht - cruiser 24. Po trzech latach wodowali jacht, który nazwali „Rafa”. Od tego momentu każde wakacje rodzinka spędzała żeglując.
Dzielna załoga
- Załogę miałem dzielną: żona Iwonka z patentem żeglarza i dwie córeczki 7-letnia Oliwia i 3-letnia Wiktoria. W naszej żeglarskiej tułaczce wielokrotnie zawijaliśmy do portów nad Zalewem Szczecińskim, ale najbardziej lubiliśmy rejsy wokół niemieckiej wyspy Ruden. Naszym jachtem dotarliśmy nawet na wyspę Bornholm i do Kopenhagi - opowiada.
Zawsze będzie dobrze pamiętał swój pierwszy sztorm. To był rejs, w który popłynął ze znajomymi i żoną. Nie zawrócili. Nie chcieli się poddać. Sztorm dopadł ich gdzieś około godziny 23.
- Większość załogi, cierpiała na chorobę morską. Razem z żoną kapitana walczyliśmy aż do rana. Gosia sterowała, ja pracowałem na szotach i prowadziłem nawigację. Przywiązałem ją liną do bezanmasztu, żeby ją fala nie zmyła z pokładu. Woda cały czas nas zalewała. To była ciężka walka i ciężka noc - wspomina.
Ostatecznie szczęśliwie wylądowali w Nexo. Takich emocjonujących wypraw było więcej. Jednym razem A. Mikołajów miał wracać z rodziną ze Stepnicy do Świnoujścia i wiało siedem do ośmiu w skali Beauforta.
- W sobotę była piękna pogoda, ale przez noc się rozwiało. Pracowałem jeszcze wtedy na trałowcach i trzeba było wracać do pracy, do jednostki. To był nieustający prysznic. Jak już dopłynęliśmy do Świnoujścia, to wylewałem wodę ze sztormiaka - śmieje się. Innym razem w rejsie rodzinnym do Kohenhagi w sztormie zerwało im odbojnice, ale bezpiecznie zdołali dotrzeć na wyspę Mon do uroczego portu Klintholm.
Liczne sukcesy
Obecnie żegluje na s/y "Nefertiti", jachcie typu trio 80. Sprowadził go cztery lata temu ze Szwecji. To bardzo szybki jak na swoją już przestarzałą konstrukcję jacht. Właśnie na tej jednostce A. Mikołajów zaczął ścigać się w regatach. Osiągnął jeden dobry wynik, później drugi, połknął bakcyla. Efekt? Przez lata zdobył sporo trofeów.
Najważniejsze to dwa Morskie Żeglarskie Puchary Polski w 2012 i 2013 roku, a także zdobyty w 2012 roku Puchar Sezonu w grupie Jachtów Załogowych. Z okazji 20-lecia Morskiego Żeglarstwa Pucharu Polski Komisja Żeglarstwa Morskiego PZŻ uhonorowała pamiątkowym medalem za zasługi w rozwoju żeglarstwa 16 żeglarzy. Wśród nich znalazł się także A. Mikołajów jako reprezentant Świnoujścia i naszego województwa. Załoga jachtu "Nefertiti" wielokrotnie zajmowała także czołowe miejsca w regatach: Wiatrak, Dni Morza, Unity Line, Sputnik Cup, Bakista Cup i najtrudniejszych samotnych regatach Polonez Cup Race. Podczas regat załogowych pływają z nim żona Iwona oraz koledzy Paweł Cheliński i Jacek Rogalski.
Spośród wszystkich regat jako najciekawsze i zarazem najtrudniejsze wspomina swoje pierwsze samotne regaty sprzed trzech lat w ramach Regat Baltic Polonez Cup na trasie Świnoujście - Christianso - Świnoujście. Przez dwie doby walczył z rywalami, morzem, ale przede wszystkim z samym sobą. - 48 godzin bez snu. W końcu byłem tak zmęczony, że w ogóle nie potrafiłem zmrużyć oka - opowiada.
Również emocjonujący był Polonez z zeszłego roku, tym razem w parze z Pawłem Chelińskim. - Od startu uciekaliśmy przed frontami burzowymi, ale prawdziwe piekło czekało na nas w drodze powrotnej. Dostaliśmy solidnie w kość - wspomina nasz rozmówca.
Warto dodać, że żeglarstwo to nie jedyna pasja A. Mikołajowa. Są nią również sztuki walki. Jest członkiem świnoujskiego Berserker’s Teamu. Trenuje karate styl shotokan. Posiada czarny pas, drugi dan. W lecie czeka go egzamin na trzeci dan. Żelazna dyscyplina, która musi cechować mistrza karate i którą szlifował w wojsku z pewnością przydają się również na morzu.
Bartosz TURLEJSKI
fot. Marek WILCZEK
Na zdjęciu: Aleksander Mikołajów (z prawej, w czerwonej kamizelce) na s/y "Nefertiti". Z lewej - Paweł Cheliński.