– Nasza historia gospodarcza jest bardzo wyboista. Nie mamy tyle szczęścia co inne narody. Mamy w Polsce niewiele 19-wiecznych znaków handlowych. Proszę zwrócić uwagę, że od Cegielskiego, Wedla czy Bliklego również znak C. Hartwig jest jednym z najstarszych naszych polskich znaków handlowych – podkreślił podczas uroczystej gali Marek Tarczyński, przewodniczący Rady Polskiej Izby Spedycji i Logistyki.
Słowa te padły 3 września w sali koncertowej Filharmonii Szczecińskiej im. Mieczysława Karłowicza. Dlaczego spółka pracownicza trwa i działa już 160 lat, opowiedział pracownikom i gościom jej prezes Jerzy Wójtowicz.
– A wszystko zaczęło się przez brakujący odcinek między dwoma poznańskimi dworcami, do których dochodziły pociągi ze Szczecina i z Wrocławia – rozpoczął na specjalnym jubileuszowym filmie Jerzy Wójtowicz, prezes firmy. – 160 lat temu Carl Hartwig dostrzegł swoją wielką szansę. 1 lipca 1858 roku założył firmę przewozową.
Słowa te padły z ekranu, na którym pojawił się krótki film o losach firmy C. Hartwig, a jej obecny szef wystąpił w roli przewodnika.
I tak założyciel przedsiębiorstwa, „zalewie 26-letni obywatel Wielkiego Księstwa Poznańskiego”, zaczął zarabiać na transporcie. – Wynalazł i opatentował również wóz meblowy, który przez wielu jest uważany za pierwowzór transportu kontenerowego – powiedział prezes Wójtowicz. – Było to jedno z najlepiej zorganizowanych w Europie przedsiębiorstw spedycyjno-transportowych.
Kolejnym punktem zwrotnym było odzyskanie przez Polskę niepodległości. Sto lat temu C. Hartwig staje się spółką akcyjną z większościowym udziałem państwa polskiego. Otwiera swe oddziały w większych miastach Polski. – Firma, której założycielem był Carl Hartwig, obsługiwała prawie połowę polskiego handlu zagranicznego. Tym transportem do Polski docierały takie towary jak masło, bawełna, kakao, kawa, kauczuk, srebro i herbata – wyliczał J. Wójtowicz.
– Po drugiej wojnie światowej nasze przedsiębiorstwo z całych sił zaangażowało się w odbudowę Pomorza Zachodniego. Dbaliśmy o dostarczanie żywności do zburzonego miasta, byliśmy największym przeładowcą w szczecińskim porcie i największym przewoźnikiem samochodowym w regionie. Zatrudnialiśmy 1200 dokerów i posiadaliśmy 190 ciężarówek – opowiadał prezes spółki.
Na ekranie zamajaczył słynny szczeciński budynek. To były już hotel „Piast”. Okazuje się, że mieściła się w nim pierwsza po wojnie stała siedziba firmy, którą sami wyremontowali. – Zgodnie z ówczesnym zwyczajem mieliśmy własną świetlicę. Mieściła się na parterze i była ośrodkiem życia towarzyskiego nie tylko pracowników Hartwiga, ale również mieszkańców Szczecina, którzy chętnie przychodzili tutaj chociażby na potańcówki – opowiadał Jerzy Wójtowicz.
– Dlaczego już tutaj nie pracujemy? Wszystko za sprawą Nikity Chruszczowa. Ten podczas wizyty w Szczecinie potwierdził przynależność miasta do Polski. W chwilę później władze Szczecina zwróciły się do nas o przekazanie budynku na cele hotelowe, bo spodziewano się dużej ilości gości ze względu na rozwój gospodarczy – dodał.
Od 1998 roku C. Hartwig Szczecin Spedytorzy Międzynarodowi jest spółką pracowniczą, która zawsze bazowała na swoich wychowankach. O stabilności firmy świadczy to, że obecny szef jest zaledwie trzecim dyrektorem naczelnym od 1953 roku.
– Organizujemy przewóz towarów transportem morskim, lądowym, śródlądowym i lotniczym. Jesteśmy w stanie obsłużyć każdy ładunek – powiedział J. Wójtowicz. – Organizujemy na przykład dostawy materiałów budowlanych i wyposażenia wnętrz na potrzeby powstającego na Malediwach luksusowego hotelu. Dokonujemy wysyłek i odpraw celnych istotnych dla nauki materiałów przywiezionych między innymi ze stacji polarnej, a do Afryki organizujemy transport luksusowych alkoholi z Polski.
Dodajmy, że spółka obsługuje rocznie ok. 4 mln ton towarów, a w bazie ma zarejestrowanych ponad 7 tys. klientów.
W finale filmu pojawił się Aleksander Doba, któremu C. Hartwig Szczecin przewiózł kajak ze sprzętem na trzecią transatlantycką wyprawę przez Atlantyk.
W filharmonii nie zabrakło samorządowców. – Logistyka na Pomorzu Zachodnim to dziś jedna z regionalnych specjalizacji – zwrócił się do gospodarzy marszałek województwa Olgierd Geblewicz. Przypomniał, że firma jest w regionie pionierem w tej branży. – Można powiedzieć, że to wy odkryliście tę dziedzinę gospodarki i bardzo wielu innych podąża za wami. Po raz pierwszy jestem na urodzinach 160-latka. Zwykle najdłuższa tradycja na Pomorzu Zachodnim to 70 lat. W związku z tym – lekko licząc – trzeba wam życzyć tych 200 lat.
Głos zabrał również prezydent Szczecina Piotr Krzystek: – 160 lat historii i doświadczeń imponuje. Bo ta branża przeżywa różne chwile. Wiemy, że rynek się globalizuje, że tak naprawdę musicie konkurować z największymi na świecie. I to się wam udaje. Za to należą się słowa uznania, słowa szacunku dla wszystkich obecnych pracowników, ale i tych wszystkich którzy tworzyli historię tej firmy od początku polskiego Szczecina, od roku 1945.
Marek Tarczyński, przewodniczący Rady Polskiej Izby Spedycji i Logistyki zauważył, że „Hartwigów było kiedyś więcej i nie wszystkie dały sobie radę”. – Jeszcze słowo osobiste, może wyolbrzymię, ale moje szczególne uznanie dla pana prezesa, który – muszę powiedzieć obserwując przez lata – trochę jak Mojżesz przeprowadził Hartwiga Szczecin przez Morze Czerwone do Ziemi Obiecanej gospodarki rynkowej – dodał M. Tarczyński.
Na koniec prowadzący galę prezenter telewizyjny i dziennikarz Dariusz Baranik zaprosił na scenę zasłużonych pracowników, którym prezydent RP Andrzej Duda nadał Medale za Długoletnią Służbę oraz Zasłużonego Pracownika Morza. Wręczyła je Anna Kołek, dyrektor generalny Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Potem była już tylko muzyka. Lżejszy repertuar zagrała West Side Synfonietta. Zespół współtworzą muzycy Filharmonii im. M. Karłowicza w Szczecinie i Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu. „Muzycy obu znakomitych Filharmonii zachodniej Polski wymieniają się różnorodnymi doświadczeniami artystycznymi, dając znakomite, pełne pasji koncerty” – czytamy w sieci.
Gdy spedytorzy i ich goście nagradzali symfoników gromkimi oklaskami, w holu filharmonii czekało już kulinarne co nieco i tam przeniosło się życie towarzyskie. Białe obrusy, białe wnętrze a do tego muzyka grana przez Karłowicz Quartet. Szlachectwo zobowiązuje. ©℗
Tekst i fot. Marek KLASA
Partnerzy dodatku: