Rozmowa z dr hab. Beatą Więcaszek z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego, (Wydział Nauk o Żywności i Rybactwa), opiekunką bloku tematycznego „Wykorzystanie zasobów morza i ochrona środowiska morskiego” podczas III Kongresu Morskiego w Szczecinie.
Kurier: Tegoroczny Kongres Morski rozpocznie się w wyjątkowo ekskluzywnym miejscu - w nowej filharmonii nagrodzonej nagrodą Miesa van der Roche'a. Jakie problemy powinny Pani zdaniem najmocniej wybrzmiewać w tej znakomitej akustycznie sali koncertowej?
B. Więcaszek: - Jestem bardzo dumna, jako przedstawiciel organizatorów Kongresu, z możliwości zaprezentowania tak pięknej i utytułowanej szczecińskiej budowli, szerokiemu i szacownemu gronu gości z Polski i z zagranicy. Mam nadzieję że mocnym akcentem zabrzmi wykład inauguracyjny pana Janusza Piechocińskiego na temat perspektyw rozwoju gospodarki morskiej w Polsce. Prawdziwym zaś koncertem - oby w tonacji durowej - będzie międzynarodowa dyskusja na temat Unii Europejskiej, jako motoru napędowego (a może hamulca) w rozwoju gospodarki morskiej.
Będzie się Pani opiekowała blokiem tematycznym pod hasłem „Wykorzystanie zasobów morza i ochrona środowiska morskiego". To szerokie spektrum spraw. Na co chciałaby Pani zwrócić szczególną uwagę czytelnikom Kuriera Morskiego?
- Wykorzystanie zasobów morza, dla nas, mieszkańców Polski, to przede wszystkim wykorzystanie zasobów Bałtyku. Właśnie weszły w życie ustalenia najnowszej Wspólnej Polityki Rybołówstwa dotyczące naszego morza. Są w niej zapisy wzbudzające duże kontrowersje, jak choćby sprawa przyłowu nie chcianych gatunków ryb i ich wykorzystania, czy też przekazywanie koncesji połowowych. Komisja Rybołówstwa UE przyjęła również do realizacji plan wielogatunkowego zarządzania stadami dorsza, śledzia i szprota. Jego celem jest umożliwienie bardziej efektywnego niż do tej pory zarządzania tymi zasobami w Morzu Bałtyckim, poprzez uwzględnienie zależności ekologicznych między tymi gatunkami. W tym roku pojawi się również możliwość skorzystania z Europejskiego Funduszu Morskiego i Rybackiego (na lata 2014-2020). To niebagatelna suma ok. 530 mln euro. Do dyskusji zaprosiłam zarówno stronę rządową – Departament Rybołówstwa, jak i bałtyckich rybaków i przedstawicieli organizacji ekologicznych, zajmujących się ochroną środowiska Bałtyku.
Jak po latach naszej transformacji wygląda sytuacja polskiego rybołówstwa na Bałtyku na tle tej branży w innych państwach bałtyckich?
- Można wyodrębnić kilka obszarów transformacji – pierwszy to znakomity rozwój przetwórstwa rybnego, dającego pracę około 14 tysiącom osób i będącego jednym z najbardziej nowoczesnych w Europie. Drugi to rozbudowa i modernizacją infrastruktury portowej a także modernizacja jednostek. Polska flota choć wiekowo jest dość stara, jednak technicznie nie odbiega od większości państw bałtyckich. Fakt uzyskania przez polskie rybołówstwo dorszowe certyfikatu MSC i ubieganie się o taki sam certyfikat dla śledzi i szprotów wyraźnie wskazuje, że polskie rybołówstwo jest uznawane i traktowane w dokładnie taki sam sposób jak rybołówstwa innych państw bałtyckich. Przedstawiciele polskich organizacji rybackich aktywnie uczestniczą w działalności BSAC (Bałtycka Regionalna Rada Doradcza) a Polacy już po raz trzeci zostali wybrani na Honorowego Przewodniczącego Zgromadzenia Ogólnego BSAC i zastępcy przewodniczącego Komitetu Wykonawczego. Wiceprzewodniczącym Komitetu Rybackiego Parlamentu Europejskiego jest Polak - europoseł Jarosław Wałęsa. To wszystko świadczy o tym, że polski sektor rybacki jest ważnym elementem rybołówstwa unijnego. Jeśli chodzi o porównanie z innymi krajami - Dania, Niemcy i Szwecja mają potężne floty rybackie, które operują również na Morzu Północnym, a w Estonii, na Litwie i Łotwie sytuacja wygląda podobnie jak w Polsce, z tym że sektor przetwórstwa jest na pewno lepiej rozwinięty w Polsce.
Na polskim wybrzeżu rozwinęły się połowy rekreacyjne, co będzie także tematem Pani bloku. Czy stanowią one istotny element w bałtyckim rybołówstwie?
- Wpływ połowów rekreacyjnych na stan zasobów ryb ważnych gospodarczo określa się jako znaczący. W związku z dynamicznym rozwojem branży wędkarskiej w ostatnich latach, wprowadzenie nowych uregulowań prawnych – w akurat znowelizowanej ustawie o rybołówstwie morskim - było wręcz konieczne. Połowy rekreacyjne stymulują rozwój regionów położonych nad morzem, ale muszą być prowadzone w sposób racjonalny i bezpieczny dla zasobów ryb. Tajemnicą poliszynela był fakt, że wędkarze nie przestrzegali przepisów np. dotyczących liczby złowionych dorszy – maksymalnie mogło być ich 7 na osobę, a łowiono na przykład 30-40 ryb. Z drugiej strony na duńskich wodach Bornholmu nie ma takich ograniczeń. Każde państwo stosuje w tym przypadku własne przepisy. Myślę, że będzie ciekawa dyskusja na ten temat.
Jeden z paneli w tytule ma "konflikty na obszarach chronionych". Co wywołuje te konflikty?
- W podtekście konfliktów zwykle kryją się sprawy finansowe. Zatem możemy nazwać to konfliktem interesów. Morskie obszary chronione obejmują tereny, gdzie w sposób szczególny otacza się opieką środowisko wodne z jego mieszkańcami – rybami, ptakami, ssakami. Ekolodzy upominają się o ścisłą ochronę tych zwierząt, obejmując je zakazem połowów lub wyłącznie połowami zapewniającymi wysoką selektywność (wypuszczanie ryb niewymiarowych) oraz ochronę ptaków i ssaków (fok i morświnów) przed wpadaniem w sieci; można to osiągnąć poprzez montowanie dość kosztownych urządzeń na sieciach. Turystyczne wykorzystanie wód stoi z kolei w sprzeczności z wystawianymi sieciami; rybacy twierdzą że turystyczne statki płoszą ryby i mogą zniszczyć sieci. Połowy rekreacyjne zaś eliminują coraz większe ilości cennych gospodarczo ryb. Do tego wszystkiego dochodzi niechęć rybaków do zwiększającej się wciąż populacji fok szarych i kormoranów w rejonie Bałtyku. Są to drapieżniki, które odżywiają się rybami. Według ekologów – mało cennymi, według rybaków – bardzo cennymi. Kijem włożonym w mrowisko są plany montowania elektrowni wiatrowych na obszarach morskich. W tym przypadku ekolodzy i rybacy jednoczą się przeciwko takim rozwiązaniom. Czyż te wszystkie problemy wręcz nie proszą się o merytoryczną i życzliwą dyskusję na forum Międzynarodowego Kongresu Morskiego? Tym bardziej, że swoimi doświadczeniami chcą podzielić się prelegenci ze Szwecji.
Dość mocno reprezentowana będzie tematyka dotycząca ochrony ryb lub ich przywrócenia do siedlisk. Czy łososie, jesiotry i inne „legendarne” ryby mogą się stać normą w polskich rzekach?
- Łososie i jesiotry wyginęły w polskich wodach już w ubiegłym wieku. Nasz europejski węgorz jest obecnie krytycznie zagrożony. Wszystkie trzy gatunki są rybami wędrownymi, które na tarło, czyli na rozród, płyną dziesiątki, a czasami tysiące kilometrów. Poprzegradzane rzeki, będące trasami ich wędrówek, uniemożliwiają rozmnażanie się tych ryb i ich przetrwanie. Dodatkowo te gatunki są bardzo wrażliwe na zanieczyszczenia wód. Dlatego wyginęły, a odbudowa ich populacji, czyli restytucja, jest bardzo długotrwała. Na jesiotra rozradzającego się w naszych wodach możemy poczekać nawet… 50 lat. Restytucja polega na sprowadzaniu ikry i narybku tych gatunków z innych miejsc w Europie i na świecie, gdzie te gatunki żyją i rozmnażają się bezpiecznie. Łosoś pojawia się już w naszych rzekach, żeby odbyć tarło, ale niestety bardzo nielicznie. Aby restytucja tych cennych gatunków powiodła się, musi rozwijać się współpraca międzynarodowa, bo ryby nie znają pojęcia granic. Będzie o tym mówił słynny znawca problemów jesiotrów, profesor Harald Rosenthal z Niemiec.
Bałtyk jest morzem prawie zamkniętym, a więc podatnym na wpływ zanieczyszczeń z lądu. Czy dla tego morza jest jakakolwiek szansa na biologiczne przetrwanie? Czy da się pogodzić wspólną politykę UE w kwestii ochrony środowiska z interesami narodowymi krajów nadbałtyckich?
- Oczywiście musimy pamiętać o tym, że Morze Bałtyckie jest morzem płytkim, słonawym, śródlądowym, połączonym z oceanem tylko wąskimi i płytkimi cieśninami duńskimi. Dlatego wymiana wód Bałtyku z oceanem jest znacznie utrudniona i możliwa tylko podczas silnych sztormów przy korzystnym układzie kierunków wiatru. Takie warunki geograficzne czynią z Bałtyku morze szczególnie wrażliwe na presję ze strony działalności człowieka, w szczególności w zakresie zanieczyszczeń spływających rzekami z obszaru całego zlewiska. Do głównych zanieczyszczeń należą nadwyżki nawozów rolniczych spływające z pól i użyźniające wody Bałtyku. W wyniku tego „przeżyźnienia” mają miejsce wzmożone zakwity sinic, co w sezonie letnim powoduje spadek atrakcyjności turystycznej wybrzeża, a długofalowo prowadzi do deficytów tlenu na dnie, a tym samym powoduje spadek bioróżnorodności morza i dostępności zasobów ryb. Dlatego tak ważne jest, aby ograniczać spływ zanieczyszczeń z pól poprzez stosowanie zrównoważonego rolnictwa oraz praktyk przyjaznych środowisku. Instrumentem polityki unijnej zakładającym wprowadzenie takich działań na obszarach rolniczych jest dyrektywa azotanowa. Według organizacji ekologicznej WWF Polska, która będzie ten temat referować, dotychczasowy sposób jej wdrażania nie był na tyle efektywny, żeby realnie przyczynić się do ograniczenia odpływu substancji biogennych do wód, a dalej ciekami do Bałtyku. WWF widzi potrzebę nowego podejścia oraz wsparcia politycznego dla działań dających szansę zmierzenia się z problemem eutrofizacji naszego morza. Na pewno z tej prezentacji dowiemy się, kto jest obecnie ekologicznym liderem, a kto największym szkodnikiem w rejonie Bałtyku. Czy da się pogodzić wspólną politykę UE w kwestii ochrony środowiska z interesami narodowymi krajów nadbałtyckich – o to będziemy pytać przedstawicieli administracji państwowej obecnych na Kongresie.
Podczas kongresu będzie także mowa o wydobywaniu bogactw mineralnych z morskiego dna. Czy jest sens przypominać sprawę polimetalicznych konkrecji na Pacyfiku, skoro nadal nie potrafimy ich wydobywać?
- Na Kongresie chcemy przypomnieć o działalności morskiej Polski na oceanach świata. Mamy stacje badawcze w Arktyce i na Antarktydzie, prowadzimy badania na północno-wschodnim Pacyfiku. Warto o tym mówić, bo istnieją zakusy, by w ramach oszczędności stacje zlikwidować. A przecież dzięki temu mamy historyczne prawa i podstawę, by uczestniczyć w przyszłej racjonalnej eksploatacji tych regionów. Co do metalicznych konkrecji, w kwietniu i maju 2014r. Interoceanmetal zorganizował ekspedycję badawczą do obszaru wydobywczego położonego w strefie Clarion-Clipperton na północno-wschodnim Pacyfiku. Podczas tego rejsu zaktualizowano program badań środowiska oraz wstępnie opracowano wymagania techniczne dotyczące koncepcyjnego projektowania systemu górniczego: Podwodny system nawigacji i konfiguracji systemów statku górniczego. W tym samym czasie IOM opracował rozległe badania mające na celu poprawę i optymalizację podstaw technologicznej przeróbki wydobycia metali z konkrecji polimetalicznych. Może więc warto posłuchać nowości na ten temat?
To już trzeci Kongres Morski. Czy Pani zdaniem te spotkania przynoszą korzyści regionowi? Czy taka wymiana myśli morskich ekspertów i menedżerów nie powinna odbywać się rzadziej – np. raz na 2-3 lata?
- Moim zdaniem te spotkania przynoszą z pewnością korzyści rejonowi. Organizatorzy Kongresu zawożą wnioski do Warszawy do Sejmu na specjalne posiedzenie komisji zajmującej się gospodarką morską, w ubiegłym roku byli również z wnioskami w Europarlamencie. Ważnych tematów „morskich” jest tak dużo, że Kongres powinien odbywać się co roku. Kiedy już gospodarka morska zajmie właściwe jej miejsce w gospodarce kraju, będzie można pomyśleć o zwolnieniu tempa w organizacji Kongresu. W obecnej chwili powinniśmy dawać „full ahead” i z całych sił „trzymać się morza”, co było mottem przewodnim dotychczasowych Kongresów. Jeśli zabraknie nam sił w Szczecinie na organizację tego wydarzenia, Trójmiasto cały czas deklaruje chęć „poświęcenia się” i przejęcia organizacji Kongresu. Doceniając i szanując bardzo cenną współpracę z Trójmiastem, bez którego Kongres Morski w Szczecinie nie zaistniałby w tak szerokiej skali, deklarujemy: dajemy radę i liczymy na owocną współpracę w tej tak ważnej dla Polski gałęzi gospodarki!
Dziękuję za rozmowę.
Marek Klasa
Fot. arch.