Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Niezwykły zjazd absolwentów

Data publikacji: 21 września 2023 r. 12:58
Ostatnia aktualizacja: 27 września 2023 r. 16:03
Niezwykły zjazd absolwentów
Pamiątkowe zdjęcie absolwentów rocznika 1985 przy maszcie ze statku „Kapitan K. Maciejewicz”. Pierwszy z lewej: Dariusz Mania.  

Absolwenci Liceum Morskiego w Szczecinie i w Policach 1 września br. świętowali 50. rocznicę powstania szkoły. Istniała tylko12 lat (od 1973 do 1985 r.), ale jej dawnych uczniów łączy szczególna więź, bowiem zarówno uczyli się, jak i mieszkali razem. Liceum Morskie kształciło średnią kadrę dla potrzeb Polskiej Żeglugi Morskiej. Przez dziewięć lat siedziba szkoły mieściła się na statku „Kapitan K. Maciejewicz” przycumowanym u stóp Wałów Chrobrego. Była to jedna z wizytówek Szczecina. Tegoroczny zjazd absolwentów był niezwykły i pełen wzruszeń. Przybyło ok. 160 byłych uczniów. Jak powtarzali, w tak dużym gronie już się nigdy nie spotkają.

Najpierw absolwenci i goście zjazdu stawili się na szczecińskim bulwarze Chrobrego, w miejscu, gdzie przed laty cumował statek „Kapitan K. Maciejewicz”, będący siedzibą LM do 1982 roku (później szkołę przeniesiono do budynków w Policach). Liceum ukończyło blisko 630 osób. Dziś wielu z nich nadal jest związanych z gospodarką morską, niektórzy są kapitanami żeglugi wielkiej, inni po 1989 roku założyli własne firmy. Licznie przybyli na zjazd, niektórzy z zagranicy. Nie zabrakło też nauczycieli, m.in. języka polskiego – Stanisławy Żychlińskiej czy historii – Jacka Golińskiego. Obecna była córka nieżyjącego Maksymiliana Dunsta, wieloletniego zastępcy dyrektora ds. pedagogicznych, a także syn jednego z komendantów LM, który też już odszedł na wieczną wachtę, kpt. ż.w. Jana Prüffera.

Uczestnicy zjazdu przepłynęli statkami „Sedina” i „Kapitan Cook” (należącymi do kpt. ż.w. Janusza Justa, absolwenta LM i jednego z organizatorów spotkania) na drugą stronę Odry. Płynących ucieszyła honorowa asysta jednostek WOPR. Na drugim brzegu rzeki, przy maszcie ze statku „Kapitan K. Maciejewicz” absolwenci pozowali do pamiątkowych zdjęć. Przemawiali: wiceprezydent Szczecina Michał Przepiera, dyrektor naczelny PŻM Andrzej Wróblewski oraz prorektor Politechniki Morskiej Agnieszka Deja.

– Wielki ślad zostawiła firma PŻM w życiorysach, współtworząc w 1973 roku podwaliny pod organizację tej szkoły – mówił dyrektor Andrzej Wróblewski. – Dzięki wam, waszej wiedzy rozwijamy się. Szkolnictwo morskie, zawodowe bezpośrednio przekłada się na to, co dzisiaj się dzieje w Szczecinie i w Zachodniopomorskiem. I ten rozwój gospodarczy Szczecina, PŻM, portów, stoczni, Świnoujścia w olbrzymiej części zawdzięczamy właśnie wam.

Dyrektor zaprosił absolwentów do firmy, a także na spotkania emerytów PŻM, które się odbywają w trzecią środę miesiąca.

– Wielu absolwentów Liceum Morskiego jest również naszymi absolwentami – zwróciła uwagę prorektor Agnieszka Deja. – Wszystkie wspólne działania w kolejnych latach pokazały, że marynarze zawsze się wspierają. Jesteśmy razem, do tej pory wielu z was również bezpośrednio współpracuje z Politechniką Morską, za co bardzo serdecznie dziękujemy. Dziękujemy przede wszystkim za to, że przekazujecie wiedzę praktyczną naszym studentom, jesteście kapitanami, szkolicie ich i na pewno ta wiedza, którą wynieśliście z waszego liceum, jest bardzo dobra i tym samym przydaje się również naszym absolwentom.

Zgromadzeni uczcili chwilą ciszy tych, którzy odeszli na wieczną wachtę. Potem był czas na pamiątkowe zdjęcia, w tym grupowe poszczególnych roczników.

Wspomnienia odżyły podczas rejsu po Odrze i porcie.

– Gdy byłem studentem Wyższej Szkoły Morskiej, w mojej grupie było chyba sześciu absolwentów Liceum Morskiego – mówił Marcin Prüffer, syn komendanta Jana Prüffera, który sam nie chodził do tej szkoły. – Miałem też kontakt z absolwentami później w pracy. Oni się rozproszyli po kraju i niekoniecznie już pracują w branży związanej z morzem. Ja 20 lat pływałem na statkach, a od 18 lat jestem pilotem morskim.

Dariusz Mania, przedstawiciel ostatniego rocznika (1985), do Liceum Morskiego przyjechał z ówczesnego województwa częstochowskiego. W jego klasie nie było nikogo ze Szczecina, wielu kolegów pochodziło z Poznania, a niektórzy aż z Lubelskiego. Praktykę morską odbył na peżetemowskim statku „Generał Madaliński”. Dziesięciu praktykantów popłynęło wtedy w rejs, odwiedzając porty we Włoszech, Brazylii, a także Świnoujście i Trójmiasto. Po szkole, jak większość, zaliczył dwa lata w Marynarce Wojennej, a później pływał, po drodze kończąc studia zaoczne.

– Zaczynałem od PŻM, jak wszyscy, pierwsza praca była na statku „Syn Pułku” – wspominał. – Później pracowałem na kontraktach, były różne statki i różni armatorzy. Kilka lat temu przestałem pływać. Prowadzimy z żoną rodzinną firmę hotelarską. Za naszych czasów, kiedy trudno było o paszport, marynarz to był atrakcyjny zawód.

Obecnie czasem wyrusza swoją łódką na szczecińskie wody, robi zdjęcia statkom i zamieszcza w mediach społecznościowych. Jak przyznał, zawsze lubił fotografować.

Gdy „Sedina” i „Kapitan Cook” zakończyły rejs, na nabrzeżu Starówka absolwentów powitał muzycznie Big Band z Domu Kultury Kolejarza w Stargardzie. Świętowanie kontynuowano w Starej Rzeźni. Tam wspominano szkolne lata, oglądając kroniki, zdjęcia, a także model statku „Kapitan K. Maciejewicz” wykonany niegdyś przez uczniów.

– W momencie likwidacji liceum ten model został przekazany do Szkoły Podstawowej nr 56 w Szczecinie, której patronem jest kapitan Maciejewicz – wyjaśnił kapitan Sławomir Woźniak, absolwent z rocznika 1979 i jeden z organizatorów zjazdu. – Na wszelkiego typu eventy, takie jak dzisiaj, dzięki uprzejmości pani dyrektor wypożyczamy go sobie. Jest dość wierną kopią, został wykonany całkowicie z blachy, wycinany i lutowany. W tej szkole jest jeszcze trochę innych pamiątek po nas, tzw. papudraki, czyli wyroby z lin, koła sterowe, kotwice.

Pan Sławomir jest cały czas związany z wodą, z morzem, ze szkolnictwem morskim. W PŻM pływał do 1989 roku. Później pracował za granicą.

– Teraz wróciłem do polskiej firmy, bo powstaje rynek offshorowy – powiedział. – Gdybym był młodym chłopakiem po Politechnice Morskiej, na pewno związałbym się z polskim offshorem, ponieważ w niczym nie odstaje od innych standardów, a miałem okazję dowodzić jednostkami duńskimi czy holenderskimi i to na dość skomplikowanych projektach offshorowych.

Kapitan Woźniak wraz z prowadzącą imprezę Darią Nowak-Dąbrowską w sali Iluzjon Starej Rzeźni przypomnieli historię Liceum Morskiego. Na ekranie pojawiły się zdjęcia, a siedzący na widowni absolwenci szukali na nich siebie.

Liceum Morskie było szkołą mundurową. Każdy uczeń, nie tylko pochodzący spoza Szczecina, musiał mieszkać w internacie. Zakwaterowanie i umundurowanie były bezpłatne. Uczniowie niezamożni, ale osiągający pozytywne wyniki w nauce, dostawali stypendium. Wszyscy podlegali regulaminowi szkolno-okrętowemu. Szkoła przygotowywała do zawodu o dwu specjalnościach (marynarza-motorzysty). Cieszyła się dużym powodzeniem. Co roku od czterech do sześciu osób kandydowało na jedno miejsce.

Głównym organizatorem szkoły był kpt. ż.w. Zbigniew Szymański, a na pierwszego dyrektora i współorganizatora LM mianowano kpt. ż.w. Andrzeja Huzę. Kolejnymi dyrektorami byli: kpt. ż.w. Zbigniew Bargielski, kpt. ż.w. Jan Prüffer oraz oficer mechanik I kl. Jerzy Winkel.

Absolwenci szczególnie wspominają Maksymiliana Dunsta, wieloletniego zastępcę dyrektora ds. pedagogicznych, który dbał o dyscyplinę i uczył chłopaków życia.

– Odwiedził mnie kiedyś w Chicago – opowiadał Zbigniew Bekas (rocznik 1982), który w 1989 roku osiadł w USA. – Mam w domu zdjęcia z tego spotkania. Co ciekawe, gdy chodziłem do szkoły, nie darzyłem go jakąś sympatią. Dopiero kiedy usiedliśmy u mnie w mieszkaniu przy szklance piwa i zaczęliśmy rozmawiać, zauważyłem, że jest to świetny człowiek.

Pan Zbigniew pływał przez 5,5 roku. W Chicago pracuje w szpitalu jako technik polisomnografii, czyli badania snu w celu wykrycia jego zaburzeń. Na zjazd szykował się od roku, gdy tylko się dowiedział, że jest pomysł jego zorganizowania. Dostosował moment przyjazdu do Polski, gdzie ma rodziców, do terminu spotkania z dawnymi kolegami. Podróż zajęła mu aż 28 godzin (z powodu opóźnienia samolotu 11 godzin spędził na lotnisku w Dublinie).

– Naszym wychowawcą był Jacek Goliński, nauczyciel historii – dodał. – Jest też na zjeździe. To fenomenalna postać, typowy – w dobrym tego słowa znaczeniu – belfer. Znał nas od podszewki. Gdy przychodził na lekcje historii, mówił: „dzisiaj porozmawiamy o tym i o tym”, no i był wykład przez 10-15 minut. Na koniec mówił: „tak jest w książkach, tak kazali mi was uczyć, a naprawdę było tak”. W tamtych czasach komunistycznych to było coś. Ale mieliśmy do siebie wzajemne zaufanie. On wiedział, na co sobie może pozwolić. Cieszę się, że tutaj jest. Podobnie jak pani Żychlińska, którą bym poznał na końcu świata, nic się nie zmieniła!

Nauczycielka polskiego była wręcz oblegana przez dawnych uczniów. Każdy chciał mieć z nią zdjęcie.

– Można z całą pewnością stwierdzić, że ta szkoła miała sens – mówiła do nich Stanisława Żychlińska. – Jesteście zaprzyjaźnieni, skonsolidowani, macie za sobą fantastyczne drogi życiowe, więc chyba wszystko w porządku. Szkoła miała dostarczyć absolwentów flocie, ale jak pamiętacie, kapitan Huza zawsze mawiał: „najważniejsze jest kształtowanie charakterów i wykształcenie tzw. marynarskiego morale”. Dziękuję wam za morskie wtajemniczenie. Przyjechałam do was z centralnej Polski. Szczecin, statki były dla mnie widokiem na fotografii, a z wami, często i od was, uczyłam się wszystkiego o morzu i poznawałam Szczecin, który stał się moim miejscem na ziemi. Wielu nauczycieli, wychowawców, pracowników administracji, którzy mieli z wami do czynienia, nie ma już. Nie ma dyrektora Dunsta… Cieszyłby się niezmiernie, widząc was tutaj. Cały czas śledził wasze losy, cieszyły go wasze sukcesy i martwił się waszymi kłopotami, jeśli takie były. Kochał was, scalał wszystkich, także nas, pracowników szkoły. Byłby dzisiaj naprawdę szczęśliwy i dumny, gdyby was widział. Budował legendę liceum. Wszyscy budujemy tę legendę, od 50 lat rozmawiając nieustannie o tej szkole.

Stanisław Sobczak w imieniu pozostałych absolwentów dziękował pani Stanisławie i wszystkim wychowawcom.

– Za to, że wychowali nas na ludzi, którzy uwierzyli w siebie i osiągnęli cel w życiu – mówił.

Dziękowano też tym, którzy zorganizowali zjazd. Oprócz wspomnianych Janusza Justa i Sławomira Woźniaka byli to Maciej Golba, Robert Górka i Krzysztof Kurek.

W spotkaniu wziął też udział Edward Blacharczyk, z Liceum Morskim związany wyjątkowo, bo był w załodze statku „Kapitan K. Maciejewicz”, pełnił rolę instruktora, ale też uczył się w tej szkole zaocznie. Po skończeniu liceum zdawał eksternistycznie w Wyższej Szkole Morskiej na mechanika.

– Na statku byłem motorzystą – opowiadał. – Jako załoganci prowadziliśmy warsztaty, ja uczyłem obróbki skrawaniem. Wcześniej chodziłem do zasadniczej szkoły budowy okrętów, potem były trzy lata w Marynarce Wojennej na okrętach desantowych, najpierw w Gdyni, potem w Świnoujściu. Gdy odholowaliśmy statek „Kapitan K. Maciejewicz”, pracowałem w PŻM, pływałem na statkach. Przepracowane mam 42 lata. Po odejściu na emeryturę pływałem jeszcze na małych stateczkach, a potem z kolegą poszliśmy do stacji pilotów.

Wspomnieniom nie było końca. Kapitan Woźniak przekazał wszystkim pozdrowienia i życzenia przesłane e-mailowo od tych absolwentów, którzy nie mogli się pojawić na zjeździe, bo akurat byli w morzu.

Duży aplauz wywołał występ Sylwii Różyckiej, aktorki Teatru Polskiego w Szczecinie.

– To ostatnie spotkanie w tak dużym gronie – mówili uczestnicy zjazdu. ©℗

Tekst i fot. Elżbieta KUBOWSKA

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Marian Bialik
2023-09-27 15:43:46
Od wielu lat mieszkam poza granicami Polski ale zawszę się identyfikowałem i tak mam do dzisiaj, z naszą choć nie wielką społecznością absolwentów Liceum Morskiego. Jestem SZCZĘŚCIARZEM.
Kwiatkowski Anton,
2023-09-23 13:42:06
Byłem I oficerem , Kierownikiem Wychowania Morskiego , Wykładowca i Komendandem Kandydatki . Wspominam te czas . Byłem jednym z najmłodszych kapitanów w PZM ie . Potem wyemigrowali do Niemiec i pracowałem na najnowszych kontenerowcach do roku 2012 jako kapitan. Cieszę się , ze tak pięknie obchodzono 50 rocznice Liceum Morskiego
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA