Kapitan żeglugi wielkiej Eugeniusz Andrzej Daszkowski, który zmarł 27 marca br., został pochowany na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie 6 kwietnia. Jego grób znajduje się w kwaterze kombatanckiej 4E. W minioną niedzielę w szczecińskim kościele Morskim pw. św. Jana Ewangelisty odprawiona została msza św. w intencji zmarłego kapitana. Przewodniczył jej ks. Stanisław Flis, diecezjalny duszpasterz ludzi morza.
Kapitan Daszkowski był znanym pisarzem marynistą, przez dwie kadencje rektorem Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie.
Urodził się 4 lutego 1930 roku w Wyszkowie. Szczęśliwe dzieciństwo przerwała wojna. Przynależność do Szarych Szeregów była aktem patriotycznym, ale gdy po wojnie zapragnął zostać marynarzem i ukończył Wydział Nawigacyjny legendarnej Państwowej Szkoły Morskiej w Szczecinie przy al. Piastów, nie otrzymał tzw. prawa pływania. Później studiował na Wydziale Ekonomicznym Transportu Politechniki Szczecińskiej.
Prawo pływania uzyskał po październikowej odwilży. Kolejno awansował aż do stopnia kapitana. Pierwszym statkiem, którym dowodził, był m/s „Orla” (w 1969 roku). Pracę na morzu zakończył w 1997 roku, a po przejściu na emeryturę zajął się głównie działalnością literacką, choć pasję pisarską odkrył w sobie wcześniej. Już w 1958 roku na łamach „Głosu Szczecińskiego” zadebiutował opowiadaniem „Ostatni papieros”. Później opowiadania i reportaże o tematyce morskiej zamieszczał w prasie szczecińskiej i ogólnopolskiej. W 1972 r. ukazała się jego pierwsza książka pt. „Wachta”, zawierająca zbiór opowiadań morskich. Był autorem niemal 30 książek. Nie tylko marynistycznych. W 1996 roku opublikował autobiograficzną książkę „Mój Wyszków”, a cztery lata później – „Wyszkowskie wspomnienia”. Rodzinne miasto doceniło go honorowym obywatelstwem.
Tuż po mszy św. w kościele Morskim, odprawionej 18 bm., jego sylwetkę przybliżył kpt. ż.w. Józef Gawłowicz.
– Nieodżałowanej pamięci kapitan żeglugi wielkiej Eugeniusz Daszkowski swoim odejściem zostawił głębokie blizny w sercach ludzkich, w sercach rodziny, przyjaciół i tych, którzy z nim pływali – mówił kapitan Gawłowicz. – Urodzony na samym początku 1930 roku w Wyszkowie, miał tylko dziewięć lat beztroskiego dzieciństwa, a później – tajne nauczanie, Szare Szeregi, no i kilka lat czarnej reżimowej nocy, w czasie której – pomimo ukończenia legendarnej Państwowej Szkoły Morskiej przy al. Piastów – nie otrzymał tzw. prawa pływania.
Kapitan Gawłowicz wspomniał o literackich dokonaniach zmarłego, w tym o jego debiutanckiej książce.
– „Wachta” – znamienny tytuł, bo dziś jest on już na wiecznej wachcie – zauważył.
Przypomniał też o dokonaniach kapitana Daszkowskiego na stanowisku rektora oraz o wspólnych dyskusjach dotyczących literatury i zamiłowaniu zmarłego do poezji.
– Spotykaliśmy się również na morskich szlakach – dodał.
Podczas mszy św. obecne były poczty sztandarowe Duszpasterstwa Ludzi Morza, Stowarzyszenia Starszych Mechaników Morskich oraz Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Ten ostatni sztandar był przybrany kirem.
(ek)