Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Pożegnanie z Afryką

Data publikacji: 21 marca 2024 r. 10:31
Ostatnia aktualizacja: 21 marca 2024 r. 10:40
Pożegnanie z Afryką
Ciesząca od półwiecza szczególnie najmłodszych widzów afrykańska wioska została rozebrana. Fot. Marek CZASNOJĆ  

Na początku marca br. na trzy lata zamknięto wystawy afrykańskie w Muzeum Narodowym w Szczecinie. Ciesząca od półwiecza szczególnie najmłodszych widzów afrykańska wioska została rozebrana i zniknęła z muzealnej oferty. Warto podkreślić, że w tworzeniu afrykańskiej kolekcji ogromną rolę odegrała Polska Żegluga Morska oraz jej oficerowie, pływający do portów Afryki. Zmiany są efektem rozpoczętego nowego projektu szczecińskiego muzeum i Pomorskiego Muzeum Krajowego w Greifswaldzie „Wspólne drogi ku sztuce na Pomorzu. Centralne muzea pomorskie kreują nowe podejście do dziedzictwa kulturowego pogranicza”.

Na podbój Afryki

Warto przypomnieć, że w przedwojennym Muzeum Miejskim w Szczecinie znajdowała się kolekcja artefaktów ludów pozaeuropejskich (w tym afrykańskich), zgromadzona z inicjatywy Georga Buschana (obecnie w zbiorach Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie). W polskim Szczecinie zainteresowanie Afryką pojawiło się pod koniec lat 50. XX wieku wraz z uruchomieniem przez Polską Żeglugę Morską linii zachodnioafrykańskiej. Jej utworzenie wiązało się z ogromnym ryzykiem.

– Pod koniec lat 50. rozpoczął się wielki ruch emancypacji byłych kolonii – opowiadał nieżyjący już były dyrektor naczelny PŻM Ryszard Karger. – W pasie Afryki Zachodniej, począwszy od Maroka, poprzez Senegal, Gwineę, Sierra Leone, Nigerię, Gabon, Dahomej, Togo, Kamerun aż do Angoli, rozpoczął się ruch wyzwoleńczy. Powstawały państwa, którym brakowało praktycznie wszystkiego. Wówczas w PŻM zastanawialiśmy się, czy nie można by tego jakoś wykorzystać. Tak długo, jak były to kolonie, wejście obcych armatorów na ten rynek było praktycznie niemożliwe.

Jak podkreślał Krzysztof Gogol, rzecznik prasowy Grupy PŻM, ryzyko blokady rozładunku statku PŻM wciąż istniało, ale mimo to pod koniec 1958 roku w pionierską podróż do Gwinei wyruszył z ładunkiem cementu peżetemowski parowiec „Tczew”. Porty afrykańskie w większości nie miały żadnej infrastruktury i rozładunek prowadzony był z redy za pośrednictwem łodzi. Wówczas jednak łodzie te należały w dalszym ciągu do brytyjskiej kompanii kolonialnej The West Africa Lines Conference znanej jako Walcon. Odmówiła ona oczywiście rozładunku „Tczewa”, zmuszając PŻM do znalezienia innego rozwiązania. Polegało ono na tym, że statek przepłynął do Ghany, do portu Akra, gdzie cement wyładowano na redzie przy pomocy nowego agenta. Agent o nazwisku van der Hook zgodził się obsługiwać statki PŻM także w przyszłości.

Szlak został przetarty. Do Afryki ruszyły kolejne statki PŻM, m.in.: s/s „Katowice”, s/s „Wrocław” i s/s „Sławno”. Z Polski przywoziły tu one początkowo głównie cement, a do kraju wracały z ładunkiem rudy i nasion oleistych.

– W kolejnych latach zamówiliśmy w Stoczni Szczecińskiej na potrzeby obsługi linii zachodnioafrykańskiej serię drobnicowców typu B-55, np. m/s „Bydgoszcz”, oraz serię B-455, np. m/s „Kraków” – wspominał R. Karger. – B-455 miały już specjalnie wentylowane ładownie do przewozu arachidów i owoców palm, jedna ładownia była natomiast całkowicie chłodzona. Dzięki posiadaniu chłodni statki te, w drodze do zachodniej Afryki, przewoziły ogromne ilości mrożonych polskich królików do portu Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich. Wkrótce króliki te stały się prawdziwym przebojem eksportowym, a wśród Hiszpanów oraz odwiedzających wyspy turystów uważane były za kulinarny rarytas.

Po wejściu całej serii dziewięciu statków typu „Kraków” okazało się, że PŻM posiada najnowocześniejszą flotę pływającą do Afryki Zachodniej, a w połowie lat 60. pływało tam już wielu armatorów z całego świata.

Po przetarciu szlaków zachodnioafrykańskich przez statki szczecińskiego armatora w 1961 roku władze RWPG podjęły decyzję o utworzeniu wspólnego serwisu PŻM i NRD-owskiego armatora VEB Deutsche Seereederei. Przyjął on nazwę United West Africa lub w skrócie: Uniafrica. W 1972 roku, a więc już po przekazaniu linii do PLO, do serwisu przystąpił także estoński armator Estonian Shipping Company z Tallina.

Po wprowadzeniu na linię nowoczesnych drobnicowców specyfiką rejsów do zachodniej Afryki stał się również niezwykle szeroki asortyment przewożonych tam towarów.

W 1970 roku linię zachodnioafrykańską wraz ze statkami przejęły Polskie Linie Oceaniczne, a obsługiwało ją szczecińskie biuro armatora. Na tej bazie powstał armator Euroafrica, który do dziś utrzymuje serwis do portów zachodniej Afryki.

W afrykańskiej wiosce

Muzealna kolekcja ok. 10 tys. obiektów etnograficznych, głównie z Afryki Zachodniej, powstawała przez pięć dekad.

– W organizacji wystawy pomagali również przedstawiciele PŻM w Afryce Zachodniej, w tym pionier zakładania od 1960 roku polskich placówek na tym kontynencie, Mieczysław Wieprzewski – poinformował Krzysztof Gogol. – Mając dobre relacje z lokalnymi urzędnikami, pomagał on między innymi w organizacji pierwszej wyprawy Muzeum Narodowego w Szczecinie pod kierownictwem prof. Władysława Filipowiaka do krajów Afryki Zachodniej, a eksponaty wówczas zebrane (i podczas kolejnych wypraw) posłużyły do stworzenia podwalin stałej ekspozycji afrykańskiej.

Dzięki tym kontaktom w 1962 roku szczecińscy muzealnicy wyruszyli do Afryki w celu nawiązania współpracy naukowo-muzealnej. Dwa lata później rozpoczęto wykopaliska archeologiczne w Gwinei. Podczas kilku sezonów badawczych ekspedycje muzealne pod kierunkiem prof. Filipowiaka zlokalizowały w małej wiosce Niani stolicę średniowiecznego królestwa Mali. Wszystkie znaleziska archeologiczne pochodzące z tamtych badań zwrócono władzom Gwinei, do Polski napływały natomiast zabytki etnograficzne, gromadzone w trakcie wypraw oraz przekazywane przez członków załóg statków pływających do Afryki i przedstawicieli PŻM, którzy pracowali na stałe w portach afrykańskich.

Gros obiektów pozyskano w trakcie wypraw etnologicznych, organizowanych w latach 70.– 90. XX wieku przez muzeum wspólnie z pracownikami i studentami uniwersytetów w Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu.

Na wystawie przedstawione było codzienne życie na afrykańskiej sawannie, z dala od wielkich miast i ruchliwych dróg, które toczy się pomiędzy przestrzenią prywatną a publiczną. Część prywatną wyznaczały zagrody ludów Lobi z Burkina Faso oraz Somba z Beninu, zupełnie różne w formie i konstrukcji. Targowisko rozlokowane pomiędzy zagrodami reprezentowało przestrzeń publiczną.

Między maską a fetyszem
 
Przedmioty kwalifikowane jako dzieła sztuki afrykańskiej rzadko pełnią w Afryce funkcje estetyczne. Są bowiem ściśle związane ze sferą wierzeń, religii i ezoterycznych rytuałów. Na wystawie „Sztuka Afryki – między maską a fetyszem” prezentowano bogatą kolekcję obiektów znajdujących się w zbiorach MNS.

Maska jest w Afryce ważnym i trwałym elementem kultury. Jako wytwór materialny dla Afrykańczyka nie ma większej wartości. Dopiero założona na twarz, przemienia właściciela w ducha lub mityczną postać. Nigdy nie funkcjonuje samodzielnie, towarzyszą jej zawsze określone rekwizyty oraz pokrywający całe ciało strój. Tak też prezentowano na wystawie postaci w maskach: kponyungo (lud Senufo, Wybrzeże Kości Słoniowej), nimba (lud Baga, Gwinea), nwantantay (lud Bobo, Burkina Faso), teegla (lud Dan Ngere, Wybrzeże Kości Słoniowej), ntomo (lud Bambara, Mali) i ngontang (lud Fang, Gabon). Co więcej, elementem rytuałów jest dynamiczny taniec. Na ekspozycji odzwierciedla go poruszający się po okręgu korowód masek dogońskich z Mali  (m.in. postaci w maskach: byka, sirige, kanaga, adagaye).

W przekonaniu mieszkańca Afryki otaczający go świat – czy to busz, czy ulice miasta – jest groźny i obcy, zaludniony przez złe moce i ludzi, którym są one podporządkowane. Nie da się w nim przeżyć bez pomocy sił nadprzyrodzonych. One mogą zapewnić spokojne życie, wysokie plony lub liczne potomstwo, a także odwrócić złe działanie – uwolnić od choroby czy nawet uniknąć śmierci. W gablotach na środku sali prezentowano rzeźby drewniane i kamienne oraz liczne fetysze − przedmioty.

W zależności od przynależności do określonej grupy etnicznej forma i materiał takich przedmiotów są różne. Mogą to być drewniane rzeźby z wyraźnie zaznaczonymi atrybutami swej nadprzyrodzonej mocy, kawałek drewna ze schematycznie zaznaczonymi rysami twarzy czy zawiniątko lub naczynie z magiczną zawartością.

Ekspozycję prezentowano w scenografii inspirowanej rysunkami, którymi ozdabia się tzw. tkaniny korhogo z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Dzieci magii

Kolejna stała wystawa poświęcona była afrykańskiemu teatrowi lalek – zjawisku mocno zakorzenionemu w tradycji wielu społeczności zamieszkujących ten kontynent. Świadczą o tym źródła archeologiczne, historyczne oraz bogata tradycja ustna. Zarówno najstarsze znaleziska archeologiczne, jak i relacje historyków potwierdzające istnienie teatru lalek w Afryce dotyczą starożytnego Egiptu. W XIV w. arabski podróżnik Ibn Battuta obserwował na dworze władcy Mali występy lalek towarzyszące opowieściom griotów. W społecznościach afrykańskich istnieją opowieści, mity czy historie wyjaśniające genezę lalek.

Lalki pełnią różne funkcje w społecznościach afrykańskich. Wspierają zmagania z bezpłodnością kobiet, zapewniają też urodzaj ziemi. Biorą udział w rozstrzyganiu lokalnych konfliktów, pomagają wydawać wyroki, występują w obrzędach wróżbiarskich, służą pomocą w przepowiadaniu przyszłości. Pełnią też ważne funkcje w magii terapeutycznej, rytuałach inicjacyjnych, kulcie przodków, obrzędach pogrzebowych. Spełniają role pośredników pomiędzy bogami, przodkami a ludźmi, którzy zmagają się z przeciwnościami losu. Przez swoje zdolności do ożywania, lalki są nieustannie zawieszane pomiędzy życiem a śmiercią. Mogą również służyć po prostu rozrywce. Przybierają różne formy i rozmiary – od bardzo małych do ogromnych, obsługiwanych przez kilku lalkarzy.

Teatr lalek w Afryce jest zupełnie innym zjawiskiem od tego, który znamy z naszych europejskich realiów. Przedstawienia stanowią przeważnie krótkie scenki, łączą w sobie taniec i muzykę, nie mają wyraźnej formy dramatycznej. Często są zupełnie spontaniczne i nieprzewidywalne.

Na wystawie „Dzieci magii” można było podziwiać ok. 200 afrykańskich lalek teatralnych pochodzących z Mali, Nigru, Nigerii, Wybrzeża Kości Słoniowej, Togo, Beninu, Rwandy, Tanzanii, Demokratycznej Republiki Konga, Tunezji, Kamerunu, Kongo, Gabonu. Część z nich pokazano w formie zainscenizowanych spektakli. 

Obiekty prezentowane na ekspozycji to część kolekcji podarowanej Muzeum Narodowemu w Szczecinie w 2007 r. przez Oleńkę Darkowską-Nidzgorski i Denisa Nidzgorski-Gordier, wybitnych znawców afrykańskiego teatru lalek.

(ek)

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA