Czwartek, 21 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Rozpoznać potrzeby rynku

Data publikacji: 22 marca 2018 r. 10:50
Ostatnia aktualizacja: 04 kwietnia 2018 r. 22:18
Rozpoznać potrzeby rynku
 

„Współczesne szkolnictwo zawodowe. Współpraca szkół ze środowiskiem gospodarczym” – pod takim hasłem odbyła się w lutym w Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie konferencja z udziałem Anny Zalewskiej, minister edukacji narodowej. Spotkanie zgromadziło przedstawicieli szkół zawodowych, biznesu, stref ekonomicznych i samorządów. Uczestniczył w niej m.in. Marek Bączkowski, wiceprezes Stoczni Szczecińskiej.

Minister Zalewska zapowiedziała zmiany w szkolnictwie zawodowym. Pracodawcy będą pisać programy nauczania i wspierać finansowo swoje klasy patronackie. Egzaminy zawodowe mają być praktyczne i odbywać się w rzeczywistym środowisku pracy u przedsiębiorcy.

– Musimy stworzyć szkoły elastyczne, które będą się dostosowywały do rynku pracy – podkreśliła minister edukacji.

Wystąpienie wiceprezesa Bączkowskiego dotyczyło szkolnictwa branży stoczniowej. Najpierw przypomniał, jakie zmiany zaszły w ostatnim czasie w Stoczni Szczecińskiej, do niedawna funkcjonującej jako Szczeciński Park Przemysłowy. Nowy zarząd spółki, z prezesem Andrzejem Strzebońskim, rozpoczął pracę w marcu 2016 r. Spółka zarządzająca stoczniowym terenem o powierzchni 46 ha zatrudniała wtedy 45 osób. Na obszarze SPP działało kilkadziesiąt firm, z których wiele powstało na bazie załogi zlikwidowanej Stoczni Szczecińskiej Nowej.

– Po 1,5 roku pracy, ułożeniu relacji z kontrahentami, odpowiedniego zarządzania, możliwe było inwestowanie – wyłącznie z własnych środków, bez żadnego wsparcia zewnętrznego – w remonty i modernizacje – mówił M. Bączkowski. – Została przywrócona zdolność technologiczna stoczni do produkcji dużych statków, co nastąpiło ok. czerwca ub. roku.

Wiceprezes przypomniał, że tysiące stoczniowców, którzy po likwidacji SSN zostali „na lodzie”, musieli ułożyć sobie życie, wielu wyjechało za granicę.

– To negatywne zjawisko ma pewne pozytywne strony – myślę o kompetencjach, które stoczniowcy nabyli pracując za granicą – zauważył M. Bączkowski. Exodus nastąpił kilka lat temu, ale jest już moment powrotu. Kiedy ci pracownicy dowiedzieli się, że stocznia ma szanse ruszyć, zaczęły się zgłoszenia, zapytania o przyjęcia do pracy. Wpłynęło do nas ok. dwustu CV. Czasem nawet grupowo się zgłaszali dawni pracownicy niektórych wydziałów stoczni.

Jak dodał, nowa sytuacja zdeterminowała przyjęty model działania stoczni. Ma być ona hubem – koncentratorem, czyli przedsiębiorstwem, które grupuje wokół siebie szereg specjalistycznych firm z branży gospodarki morskiej, współpracujących i tworzących bardzo dużą zdolność produkcyjną.

– Taki model założyliśmy i taki realizujemy – podkreślił wiceprezes. – Stocznię Szczecińską utworzy grupa 200 do 300 pracowników. Będzie ona pozyskiwała kontrakty, zarządzała procesami ich realizacji i współpracowała z całą paletą firm kooperujących. Dzisiaj na terenie stoczni mamy tych firm ponad 60 i co dzień do pracy przychodzi ok. dwóch tysięcy osób. To jest już zauważalna liczba, mająca spory potencjał. Ten model funkcjonowania determinuje sprawy kształcenia zawodowego i pozyskiwania pracowników różnych branż. Warto sobie uświadomić, że taki produkt jak statek, szczególnie wyspecjalizowany, jak np. prom, to jest najbardziej technicznie złożony produkt wytwarzany w Polsce. To przecież nie tylko kadłub i tysiące ton stali, ale całe wnętrze – napędy i inne urządzenia, na promach część hotelowa, restauracyjna itd. Za tym idzie zapotrzebowanie na fachowców wszystkich branż. My w modelu działania stoczni przewidzieliśmy, że kilka newralgicznych obszarów technologicznych pozostawiamy w swojej gestii, jak np. cięcie blach na maszynach plazmowych, ich gięcie (formowanie). Również niektóre procesy technologiczne – czyszczenie i malowanie sekcji statku, a także złożony proces wodowania pozostaną w naszej gestii. Sfera prefabrykacji oraz wyposażanie jednostki to domena firm kooperujących.

Jak przypomniał M. Bączkowski, przy budowie statku jest zapotrzebowanie na fachowców różnych branż. Monterzy kadłubów okrętowych, monterzy rurociągów, doświadczeni spawacze, ślusarze czy kowale są potrzebni na początku, gdy powstaje kadłub. Później jest zajęcie dla elektrotechników, mechatroników, automatyków, specjalistów od napędów, od systemów nawigacji itd.

– Istotne będzie rozpoznanie potrzeb rynku pracy – zaznaczył wiceprezes. – Dla Stoczni Szczecińskiej i 60-70 firm, które z nami współpracują, trzeba wykształcić kadrę. Jesteśmy gotowi w tym współuczestniczyć, mamy możliwości tworzenia warsztatów, są przestrzenie, możemy partycypować finansowo – w stypendiach, organizować praktyki. To wszystko jest możliwe i jesteśmy na to gotowi.

Szkoły chciałyby, aby uczniowie byli zapraszani do Stoczni Szczecińskiej na wodowania statków. W miarę możliwości te życzenia będą spełniane. ©℗

(ek)

Na zdjęciu: Wiceprezes Marek Bączkowski

Fot. Ryszard PAKIESER

Partnerzy dodatku:

STOCZNIA SZCZECIŃSKA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA