Do otoczonego przez wysoko zurbanizowane kraje i tereny rolnicze Morza Bałtyckiego codziennie napływają olbrzymie ilości fosforu i azotu, które są przyczyną szkodliwych zakwitów wód. W efekcie Bałtyk zalicza się do najbardziej zanieczyszczonych na świecie mórz, a przeciwdziałanie temu groźnemu zjawisku napotyka na wiele problemów.
Największym ekologicznym problemem Bałtyku jest tzw. eutrofizacja, czyli nadmierne wzbogacanie jego wód w bioelementy – głównie azot i fosfor. Ich głównym źródłem jest rolnictwo, które na masową skalę stosuje nawozy. Spory udział w tym szkodliwym użyźnianiu morskich wód mają też ścieki komunalne. Zdecydowana większość zanieczyszczeń trafia do morza za pośrednictwem rzek lub (w mniejszym stopniu) bezpośrednich zrzutów z wybrzeża.
Zielono w wodzie
Ekologiczne następstwa eutrofizacji nie są tak drastyczne, jak np. zanieczyszczenie morza substancjami ropopochodnymi. W dłuższej perspektywie okazuje się ona jednak fatalna. Skutkuje bowiem intensywnymi, potencjalnie toksycznymi zakwitami wód. W ten sposób ogranicza się tzw. różnorodność biologiczna morza i zmniejszają się stada ryb. W efekcie ucierpieć może też przyroda na wybrzeżu.
Niestety, spodziewane ocieplenie klimatu nie ułatwi rozwiązania tego problemu. Przewiduje się bowiem, że podczas łagodniejszych i bardziej wilgotnych zim mniej będzie śniegu i lodu na rzekach, co zaowocuje większym dopływem zanieczyszczonych wód rzecznych. Wyższa temperatura morskiej wody pozwoli z kolei na większe i bardziej długotrwałe zakwity.
Wspólnotowy problem
Morze Bałtyckie to niemalże wewnętrzny akwen Unii Europejskiej, gdyż nad jego brzegami leży aż osiem państw należących do europejskiej wspólnoty. Jedynym nieunijnym krajem mającym dostęp do Bałtyku jest Rosja. Dlatego UE ochronę wód tego akwenu traktuje w sposób szczególny i poświęca mu sporo uwagi. W 2008 r. została ona zapisana w unijnej strategii morskiej, na podstawie której kraje członkowskie mają doprowadzić do poprawy czystości Bałtyku do 2020 r. Służyć temu ma przede wszystkim program działań zmniejszających strumienie bioelementów docierających do morza. W 2013 r. jego sygnatariusze zgodzili się na ograniczenie napływu azotu o 13 proc. i fosforu aż o 41 proc. Wiele wskazuje jednak na to, że mogą być jednak problemy z realizacją tych planów.
Sprawie przyjrzał się ostatnio bliżej Europejski Trybunał Obrachunkowy (ETO). Stwierdził on, że w latach 1995-2012 udało się ograniczyć roczne napływy azotu do Bałtyku o 9 proc. i fosforu o 14 proc. Tylko Polsce, Danii i Szwecji udało się w tym czasie ograniczyć strumień obu substancji naraz. Na drugim końcu bieguna znalazła się Rosja i Łotwa, które zwiększyły napływ zarówno fosforu, jak i azotu. Pozostałe kraje uzyskały postęp tylko w przypadku jednego rodzaju substancji. Żaden z sygnatariuszy nie osiągnął jednak zakładanych poziomów ograniczeń. Paradoksalnie udało się je wprowadzić na obszarach, gdzie nie są wymagane, jak np. Cieśniny Duńskie i Morze Botnickie, a nie tam, gdzie sytuacja jest najgorsza (Bałtyk Właściwy, Zatoka Fińska i Zatoka Ryska).
Wbrew unijnym zaleceniom, część krajów niechętnie uznaje swoje obszary za szczególnie zagrożone zanieczyszczeniami azotanami. Polska, której wody prawie w całości spływają do Bałtyku, wyznaczyła je tylko na 4,5 proc. powierzchni kraju. Estonia zrobiła to na 7 proc. swojego terytorium, Łotwa na 13 proc., a Szwecja na 22 proc. Wiele działań państw członkowskich jest opóźnionych w stosunku do przyjętych harmonogramów.
Spore wydatki, efekty niepewne
ETO ocenia, że część unijnych zaleceń dotyczących m.in. oczyszczania ścieków komunalnych z fosforu, czy ograniczaniu jego zawartości w proszkach do prania lub substancjach do zmywarek, jest ignorowana przez kraje członkowskie. Tylko trzy państwa: Estonia, Szwecja i Niemcy wprowadziły przepisy ograniczające stosowanie fosforu w nawozach. Wiele niedociągnięć ma też system monitorowania ilości bioelementów spływających do morza.
Źródłem zanieczyszczenia Bałtyku są też kraje nie będące członkami Unii – Rosja i Białoruś. W ciągu 11 lat UE przeznaczyła 50 mln euro na współfinansowanie projektów mających poprawiać jakość wód w tych krajach. Raport ocenia, że ich skala jest jednak znacznie mniejsza od realnych potrzeb, a potrzebne inwestycje powstają bardzo powoli.
Z wyliczeń ETO wynika, że w latach 2007-2013 UE przeznaczyła na projekty związane z odbiorem i oczyszczaniem ścieków tylko w pięciu państwach członkowskich położonych nad Morzem Bałtyckim ponad 4,5 mld euro. ETO uważa, że dotychczasowe działania krajów unijnych nie znajdują odbicia w poprawie czystości wody morskiej. Na ich ewentualne pozytywne skutki czekać trzeba będzie wiele lat. Poszczególne kraje nadal mają jeszcze sporo do zrobienia dla osiągnięcia zakładanych poziomów zmniejszenia spływu bioelementów do Bałtyku. Jeśli nie uda się tego zrobić, widmo zielonego morza stanie się bardzo realne.
Marcin Kubera
Bałtyk jest zanieczyszczony bioelementami na większości swojej powierzchni.
Źródło: HELCOM