Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Większa współpraca branży morskiej

Data publikacji: 23 maja 2019 r. 12:13
Ostatnia aktualizacja: 23 maja 2019 r. 16:00
Większa współpraca branży morskiej
Małgorzata Jacyna-Witt Fot. archiwum prywatne  

Rozmowa z Małgorzatą Jacyną-Witt pełniącą obowiązki prezesa Stoczni Szczecińskiej

 – Niedawno odwołano zarząd Stoczni Szczecińskiej. Pani, jako przewodnicząca rady nadzorczej spółki, została oddelegowana do tymczasowego pełnienia funkcji prezesa. Jaki był powód zmiany?

– Rada nadzorcza zadecydowała o odwołaniu prezesa Andrzeja Strzebońskiego i wiceprezesa Marka Bączkowskiego, ale nie mieliśmy w stosunku do nich żadnych poważnych zarzutów, po prostu zmienia się troszeczkę polityka firmy. Fundusz Rozwoju Spółek, który w tej chwili jest właścicielem stoczni, ma inny pomysł na jej rozwój i działalność w przyszłości, stąd też potrzeba zmiany kierownictwa, również potrzeba większej konsolidacji przemysłu stoczniowego i w ogóle branży morskiej w Szczecinie, czyli Stoczni Szczecińskiej, Morskiej Stoczni Remontowej „Gryfia” i Polskiej Żeglugi Morskiej. Nie chodzi jednak o konsolidację w sensie łączenia, bo o tym nikt nie myśli, tylko w sensie współpracy, współdziałania, przekazywania sobie informacji, aby móc dalej realizować wspólne projekty.

– Czy wspólny będzie też prezes? Bo tak przypuszczają m.in. przedstawiciele związków zawodowych w „Gryfii”.

– W tej chwili nie mogę się wypowiadać na temat prezesa, dlatego że nie jestem w radzie nadzorczej. To są decyzje właścicielskie, decyzje rady nadzorczej. Termin, do którego mogę tutaj sprawować funkcję prezesa, to 11 lipca, ze względu na to, że zgodnie z prawem takie oddelegowanie może trwać maksymalnie trzy miesiące. Później wracam do rady nadzorczej. Oczekujemy na nowego prezesa, który będzie zarządzał na bieżąco działaniami już prowadzonymi w stoczni, ale też skupi się na współpracy z „Gryfią” w ramach projektu ro-pax. I to jest najistotniejsze zadanie, czyli koordynacja tych wszystkich prac oraz duża elastyczność w podejmowaniu decyzji, bo tutaj trzeba podejmować decyzje szybko i umiejętnie współpracować z partnerami. Nie zachowawczo. Obecnie przygotowuję dla następców dobrą kadrę, udało mi się zaprosić do współpracy doświadczonych fachowców, jak Ryszard Kwidziński czy Bogusław Adamski, ale też młodych absolwentów kierunków technicznych ZUT-u, zainteresowanych produkcją statków.

– Tego brakowało wcześniej?

– Myślę, że trochę brakowało, tej takiej otwartości, chęci do współpracy. Stocznia Szczecińska nie jest firmą, która może sobie pozwolić na to, że funkcjonuje bez akceptacji właściciela. Ona ma określonego właściciela i musi realizować jego politykę. Tą polityką jest współpraca pomiędzy firmami branży morskiej w Szczecinie i tak ona będzie realizowana.

– Czy zmieni się model biznesowy stoczni?

– Nie, to w dalszym ciągu będzie hub przemysłowy, bo nie ma innej możliwości. Na 46 hektarach znajdują się określone obiekty, budynki, hale, pochylnie i funkcjonują różne firmy. Nie mamy zamiaru robić im krzywdy, przy czym priorytetem są dla nas firmy z branży stoczniowej, ale także okołostoczniowe, produkcyjne, bo to jest szalenie istotne zarówno dla Szczecina, jak i w ogóle dla rozwoju gospodarki w Polsce. Chodzi o to, żebyśmy wytwarzali w Polsce określone produkty, a im bardziej zaawansowane technologicznie, tym lepiej, bo przecież wiadomo, że to daje nam napęd na przyszłość, na rozwój gospodarczy.

– Dużo jest takich firm?

– Kilkadziesiąt. Obecnie cały czas pracuje tu ok. dwóch tysięcy ludzi. Wiele firm ma raczej charakter usługowy i nie prowadzi stricte produkcji, ale z powierzonych materiałów bardzo często świadczy usługi dla innych zleceniodawców. Nam bardzo zależałoby na tym, żeby jednak na terenie stoczni była faktyczna produkcja. Oczywiście, są problemy z pracownikami, jak wszędzie.

– Czego najbardziej potrzebuje dziś Stocznia Szczecińska?

– Bardzo jest nam potrzebne – nie tylko stoczni – wsparcie rządu i to mamy, ale także wsparcie jednostek samorządowych. To jest ważny temat dla mnie, bo jestem tą osobą, która doskonale zna samorząd i wie, w jaki sposób może on wspierać produkcję w Szczecinie. Mamy znakomite tereny produkcyjne nad wodą, są one świetnie skomunikowane, bo mamy tutaj transport kolejowy i transport wodny. Oczekujemy jednak, że transport drogowy prowadzony trasą nadodrzańską doczeka się lepszych warunków, czyli, że w końcu ta „nadodrzanka” zostanie uwzględniona w koncepcji zarówno pana marszałka, jak i prezydenta i wyremontowana.

– Zwłaszcza że ciężarówek w tym rejonie przybywa…

– I będzie przybywało. Skoro zakładamy, że w idei Platformy Obywatelskiej i pana prezydenta Krzystka jest zwiększenie, zintensyfikowanie funkcjonowania prywatnych firm na terenach w części przynajmniej stoczniowych i pozostałych terenach położonych nad Odrą, to niech za tym idą konkretne decyzje. I teraz pierwszą decyzją, moim zdaniem, zarówno marszałka, jak i prezydenta powinno być nawiązanie w tej sprawie współpracy oraz wystąpienie do rządu z wnioskiem o dofinansowanie modernizacji „nadodrzanki”. Mówimy o drodze samochodowej, nie o linii kolejowej, bo ta jest realizowana, tylko o ciągu ulic od mostu Długiego praktycznie do Polic. Konieczne jest wyremontowanie tej drogi, zmodernizowanie dojazdu do poszczególnych działek, do poszczególnych firm i zmodernizowanie całej tej trasy włącznie z trakcją tramwajową, która tędy idzie.

– Jeszcze jako radna miejska na wyjazdowym posiedzeniu komisji w stoczni proponowała pani obniżenie podatku od nieruchomości.

– To druga niezwykle istotna sprawa, będąca w gestii samorządu. Po posiedzeniu komisji, które się odbyło trzy lata temu, nie pociągnięto tego tematu. Teraz postanowiłam to zrealizować. Ale nie tylko dla stoczni, gdyż niemożliwa jest zmiana podatku od nieruchomości wyłącznie dla jednego beneficjenta, bo wtedy byłoby to działanie podmiotowe, czyli dla określonego podmiotu. Dopuszczalna jest natomiast zmiana podatku od nieruchomości przedmiotowa, czyli na określonych terenach. I chcemy zaproponować, aby było to od Finomaru na północ aż do końca obszarów produkcyjnych. Przedsiębiorcy w tej chwili płacą w Szczecinie rocznie od gruntu 0,91 zł za metr kwadratowy, czyli bardzo dużo – najwyższa stawka wynosi 0,93 zł, przy czym minister finansów ustala tylko te widełki, a konkretną kwotę – samorząd. Będziemy chcieli znacznego zmniejszenia tego podatku. Kiedy przygotujemy projekt uchwały, mam zamiar się spotkać z przedstawicielami poszczególnych firm, właścicielami nieruchomości położonych nad wodą, czyli: „Gryfii”, stoczni Partner, Finomaru, Fosfanu i tych mniejszych. Chcę porozmawiać z nimi o wspólnym lobbingu na rzecz obniżenia podatku od nieruchomości na tych terenach. Mamy zapewnienie radnych Prawa i Sprawiedliwości, że to poprą. Liczymy, że również radni PO, którzy cały czas mówią o konieczności wsparcia przemysłu w Szczecinie, także przemysłu produkcyjnego, ale tego prywatnego. A podatek płacą również najemcy i dzierżawcy nieruchomości w Stoczni Szczecińskiej, bo my go zawieramy w cenie dzierżawy czy najmu. Żeby więc ulżyć tym przedsiębiorcom, logiczne jest obniżenie stawki podatku.

– Mieliby niższy czynsz?

– Tak, bo my ujmujemy koszt podatku od nieruchomości w cenie najmu i dzierżawy dla naszych najemców i dzierżawców. Stąd dla mnie jako osoby, która przyszła tutaj maksymalnie na trzy miesiące i na dobrą sprawę musi z jednej strony kontynuować działalność poprzedniego zarządu, ale z drugiej przygotowywać pewne zmiany dla przyszłego, jest to bardzo istotny temat, którym przedtem się nie zajmowano. I to jest mój główny cel, który sobie założyłam – utrzymanie liczby firm, które tutaj funkcjonują, zapewnienie im możliwości dalszego działania.

– Stocznia Szczecińska pozyskała grant z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na budowę prototypu semiautonomicznego, czyli z ograniczoną liczbą załogi, niedużego masowca. Na jakim etapie jest ten projekt badawczy?

– To jest trudny projekt dla stoczni, dlatego że jesteśmy w nim firmą, która odpowiada za wszystko – pomimo że funkcjonujemy w konsorcjum z JPP Marine i Neltonem. Nie jestem aż tak optymistycznie nastawiona do jego realizacji, bo przy dokładnym zapoznaniu się z dokumentacją wypłynęło wiele problemów. Tak naprawdę to my jesteśmy odpowiedzialni finansowo ze względu na wielkość naszej firmy i na majątek, który posiadamy. Z drugiej strony wkład własny stoczni jako dużego przedsiębiorstwa jest znacznie większy niż w przypadku konsorcjantów będących małymi, średnimi przedsiębiorstwami. Oni mają możliwość dofinansowania na poziomie 80 proc., a my – 41 proc. Jako lider konsorcjum musimy bardzo mocno patrzeć nie tylko na aspekty badawcze tego projektu, ale także finansowe, żeby na tyle mocno nam się to spięło, byśmy przynajmniej wyszli na zero. Tak jest z projektami badawczymi. Na nich się początkowo nie zarabia, a wręcz do nich dokłada, przynajmniej w przypadku takiego przedsiębiorstwa jak stocznia. Należy jednak patrzeć perspektywicznie – jako liderowi na rynku projektów semiautonomicznych otwiera nam się szeroko rynek zleceń na takie projekty z Europy. Ale najpierw musimy wykonać prototyp.

Dodam, że w związku ze zmianą zarządu stoczni zmienia się też kierownictwo projektu. Obecnie jego realizację nadzoruje wcześniej wspomniany inż. Ryszard Kwidziński, który ma znakomite relacje z Akademią Morską, jednostką przygotowaną do prowadzenia badań. W tej chwili negocjujemy z NCBiR dobre warunki płatności – chodzi tu o kwestie zaliczkowania itd. NCBiR jest jednostką rządową, trochę sztywno funkcjonującą, ale próbujemy zmiękczyć jej działanie i wytłumaczyć, że tak naprawdę to my jesteśmy ich klientem i powinni być dla nas elastyczni.

– A co z innymi rozpoczętymi już projektami?

– Kończymy niedługo produkcję sekcji kadłubowych dla firmy Neptun. Już w tej chwili zakończona jest i rozliczona budowa sekcji dla trzech statków pasażerskich typu sea-river. Przypuszczam, że pozostałe trzy do końca sierpnia zostaną wykonane i rozliczone. Doskonale mieścimy się w terminie, projekt absolutnie nie jest zagrożony i bardzo dobrze realizowany w ramach stoczni. O innych przedsięwzięciach wolałabym nie mówić, dlatego że pieniądze nie lubią hałasu. Do czasu rozpoczęcia realizacji nie będziemy opowiadać, z kim i na jakich zasadach współpracujemy. A zainteresowanie współpracą ze stocznią jest ogromne. Dzwonią do mnie np. z rynków chińskich czy turkmeńskich. Tak naprawdę jednak chodzi o to, żeby to była faktyczna współpraca, a nie jednostronna korzyść dla tych, którzy chcą z nami współpracować. I o to przede wszystkim będziemy dbać i zabiegać – żeby robić to na zasadach zdrowych, transparentnych i absolutnie rentownych dla obydwu stron.

– Stocznia zaangażowana jest w budowę promu ro-pax. Wiadomo już, kiedy ruszy cięcie blach?

– Jest to projekt ważny dla całego przemysłu stoczniowego. Cięcie blach rozpocznie się w tym roku. Prom będzie budowany nie tylko w Szczecinie, ale też w Trójmieście. Ta współpraca jest nam niezbędna jak tlen. Ale oczywiście także prywatne stocznie będą z nami współpracować, bo my cały czas podkreślamy, że produkcja statku znajdzie się w rękach jednej firmy, ale pozostałe będą firmami podwykonawczymi. To jest zupełnie normalne i tak powinno funkcjonować. Nie jako stocznia wielka, zatrudniająca kilka tysięcy ludzi, z których połowa nie pracuje.

Tak samo funkcjonuje branża budowlana, w której mam doświadczenie. Kiedyś firmy z tej branży również zatrudniały tysiące ludzi, a w tej chwili jedynie kadrę techniczną, nadzór techniczny, specjalistów od wyceny i rozliczeń, natomiast wszystko inne robią firmy podwykonawcze. I dokładnie tak samo jest ze stoczniami. Dlatego ja się tak dobrze odnajduję w tej firmie, bo potrafię oddzielić sentymenty od rachunku finansowego, zdając sobie sprawę, że nadzór i projektowanie powinny być w jednym ręku, a podwykonawcy realizują wykonanie projektu.

– Infrastruktura jest gotowa?

– Po tym, jak nam za rządów PO wycięto palnikami tę infrastrukturę, sprzęt i różnego rodzaju urządzenia, to my z jednej strony z wielką rozpaczą na to patrzymy, ale z drugiej nie możemy usiąść i nic nie robić, tylko podejmujemy działania inwestycyjne. Mamy odtworzone m.in. centrum obróbki stali oraz ośrodek czyszczenia i malowania. Te działy już nieźle u nas funkcjonują. Brakuje automatycznego ciągu spawania sekcji płaskich. Będzie nowy, ale dla produkcji pierwszego promu nie jesteśmy w stanie tego stworzyć. Zainstalowanie takiego ciągu trwa bowiem dobry rok, a my musimy już wkrótce zacząć produkcję. Dlatego jest nam potrzebna współpraca z Trójmiastem.

– Wystarczy pracowników?

– Będziemy ich zachęcać do współpracy z nami, zwłaszcza firmy, które są na naszym terenie. Zachętą powinien być fakt długoterminowej sensownej współpracy zamiast krótkich kontraktów czy łapania okazji.

– Poprzedni zarząd zamówił dla stoczni transporter do przewozu sekcji ważących ponad 400 ton. Kiedy dotrze do Szczecina?

– Przyjedzie do nas na początku czerwca. Został dla nas wykonany, w tej chwili jest realizowany transport, uruchamiamy też linię leasingową na jego zakup. Liczymy na to, że będzie wykorzystany do przewozu sekcji promu.

– Dziękuję za rozmowę. ©℗

Rozmawiała Elżbieta KUBOWSKA


Partnerzy dodatku:

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA