Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Żeglarze, o których świat zapomniał

Data publikacji: 29 sierpnia 2016 r. 11:14
Ostatnia aktualizacja: 29 sierpnia 2016 r. 11:14
Żeglarze, o których świat zapomniał
Plan przepłynięcia Atlantyku przez Krzysztofa Kolumba nie był ani nowatorski, ani szaleńczy. Byli śmiałkowie, którzy pokonali ocean kilka, kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat wcześniej. O nieustraszonych żeglarzach, którzy podjęli się tych wypraw, pisze Jarosław Molenda w książce „Zakazana historia odkrycia Ameryki”. Fot. Bartosz Turlejski  

Rozmowa z Jarosławem Molendą – autorem książki „Zakazana historia odkrycia Ameryki”

- Zastanawia mnie tytuł: „Zakazana historia odkrycia Ameryki”. A może zamiast „zakazana” należałoby użyć słowa „pomijana”? Dziś raczej nikt nie stara się ukryć tego, że Krzysztof Kolumb nie był pierwszy w Ameryce.

- Z jednej strony ta historia rzeczywiście może wydawać się pomijana, ale z drugiej tytuł odnosi się także do tego, co się działo w XV wieku. Do Ameryki Południowej przed Krzysztofem Kolumbem dotarli Portugalczycy. Odwiedzili archipelagi karaibskie. Była to jednak wiedza tajemna i handlowa. W interesie Portugalczyków nie było chwalenie się przed resztą świata, że dotarli do nowego lądu. Nie kolonizowali kontynentu, bo nie mieli na to środków. Przypomnijmy, że w XV wieku w Portugalii żyło jedynie 250 tysięcy ludzi. Ograniczali się więc do skromniejszych przedsięwzięć, to jest handlu, ale wiedzę o tym zachowywali oczywiście dla siebie. Podsumowując: cała sytuacja przypominała trochę zimnowojenny wyścig w kosmos, w którym dwa mocarstwa pilnie strzegły swoich odkryć.

- Ale czy dzisiaj dalej możemy mówić o „zakazanej historii”?

- I tak, i nie. Mam wrażenie, że świat akademicki ignoruje nieco odkrycia dotyczące wypraw do Ameryki przed Krzysztofem Kolumbem, ewentualnie poświęca im zbyt mało miejsca lub deprecjonuje znaczenie. Kluczowym argumentem ma być to, jaki wpływ miała dana wyprawa na losy Europy oraz świata. Dopiero wyprawa Krzysztofa Kolumba zapoczątkowała wydarzenia, które nastąpiły w następnych stuleciach i doprowadziły do takiego obrazu Ameryki, jaki teraz mamy. Czy w związku z tym należy jednak ignorować wyczyny żeglarzy przed sławetną, hiszpańską wyprawą? Znowu posłużę się porównaniem z wyścigiem na Księżyc. To mniej więcej tak jakbyśmy za 200 lat mieli skolonizować srebrny glob i powiedzieć, że lądowanie na Księżycu w lipcu 1969 roku miało małe znaczenie, bo dopiero późniejsze loty dały początek zaludnianiu tego ciała niebieskiego i wszystkiemu, co w związku z tym wynikło.

- Jak możemy przeczytać w pana książce, kontakt z Nowym Światem nie zawsze polegał na tym, że przedstawiciele danego narodu wsiadali na statek i docierali na kontynent.

- Byli tak zwani pośrednicy. Przykładowo: w mumiach egipskich odkryto ślady kokainy i nikotyny. Skąd w organizmie faraonów sprzed paru tysięcy lat wzięły się ślady roślin z Ameryki Południowej? Używek mogli dostarczyć chociażby Fenicjanie, którzy byli doskonałymi żeglarzami i dysponowali świetnymi statkami. Dwa tysiące lat przed naszą erą nie było lepszych żeglarzy i niestraszne im były dalekie rejsy. Takich śladów kontaktów handlowych jest sporo na całym świecie. Mamy chociażby wyobrażenie ananasa na mozaice z Pompejów, a owoc ten pochodzi z Brazylii. Skąd w takim razie wziął się na przełomie wieków w mieście cesarstwa rzymskiego?

- A może to nie jest wcale ananas?

- Musiałem założyć i taką możliwość. Odpowiem anegdotą. Niedawno miałem spotkanie z czytelnikami podczas święta herbaty w Cieszynie i zaprezentowałem zdjęcie tej mozaiki. Nie sugerując nikomu, co się na niej znajduje, spytałem: „co to jest?”. Zdecydowana większość uczestników spotkania odpowiedziała, że ananas. Ja też jestem o tym przekonany.

- Ludzie lubią historie o wikingach. Zdaje się, że wiedza o ich wyprawach do Ameryki na setki lat przed Kolumbem stała się w ostatnim czasie powszechna. Jeden z rozdziałów poświęcił pan także skandynawskim żeglarzom.

- I proszę zwrócić uwagę, jak długo historia nie chciała uznać faktu, że wikingowie dotarli do Ameryki na setki lat przed Krzysztofem Kolumbem. Naukowcy musieli otrzymać dopiero niezbity dowód w postaci pozostałości po ich osadzie. Wikingowie trudnili się nie tylko łupieniem, ale i handlem, zakładali swoje domostwa na nowym lądzie. Osiedlanie się miało sens. W małym muzeum, w Ica w Peru są mumie z rudymi włosami. Natknąłem się na nie zbierając materiał do swojej książki o mumiach, gdy jeszcze nie miałem takiej etnograficznej wiedzy jak teraz. Byłem przekonany, że te rude włosy to wynik tego, że nieboszczyk przebywał w piasku i czarne niegdyś włosy zwyczajnie zmieniły swoją barwę. Kierowniczka muzeum zapewniła mnie jednak, że piasek ani inne czynniki nie miały na to wpływu. One po prostu były rude. Są relacje europejskich żeglarzy, którzy spotykali rudowłosych ludzi na wyspach Polinezji. Mówiąc kolokwialnie: ktoś się kiedyś gdzieś zapędził i nasienie zostało zasiane.

- Wyprawy do Ameryki mieli odbywać nie tylko Europejczycy, ale i Azjaci oraz Afrykańczycy. Którzy z nich mieli najtrudniejsze zadanie?

- Przyznam, że wcześniej nie zastanawiałem się nad tym. Znam opinie fachowców, którzy pływają na replikach wikińskich łodzi i są w pełni uznania dla tych jednostek. Wydaje mi się, że najtrudniejsze zadanie mieli Afrykańczycy, którzy podejmowali wyprawy w kierunku zachodnim z wybrzeży dzisiejszego Maroka i Mauretanii. Dłubanki, którymi pływali, można zobaczyć dzisiaj na senegalskich plażach oraz w zbiorach Muzeum Narodowego w Szczecinie.

- W takim razie ze szkolnych podręczników należy wykreślić zdanie, że Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę?

- Wszystko zależy od punktu widzenia. Portugalczycy powiedzą, że byli w Ameryce przed Kolumbem, Chińczycy wskażą, że byli tam w latach 20. XV wieku, a Wikingowie odpowiedzą, że kilkaset lat wcześniej. Dla większości Europejczyków kluczowa i tak była sławetna wyprawa Krzysztofa Kolumba. I nie możemy deprecjonować jej ogromnego znaczenia oraz faktu, że ten świetny żeglarz i odkrywca był geniuszem.

- Dziękuję za rozmowę. ©℗

Bartosz Turlejski

 

Na zdjęciu: Plan przepłynięcia Atlantyku przez Krzysztofa Kolumba nie był ani nowatorski, ani szaleńczy. Byli śmiałkowie, którzy pokonali ocean kilka, kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat wcześniej. O nieustraszonych żeglarzach, którzy podjęli się tych wypraw, pisze Jarosław Molenda w książce „Zakazana historia odkrycia Ameryki”.

Fot. Bartosz Turlejski

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA