To chyba jednak zbyt skromnie powiedziane, bo było ich chyba wielokrotnie więcej. Tak właśnie można określić pracę Krysi Pryk, która ponad ćwierć wieku przepracowała w goleniowskim Ośrodku Hodowlano - Zarybieniowym Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Szczecinie.
Pozwolę sobie w tym miejscu o kilka bardzo osobistych wspomnień. To właśnie Krysia uczyła mnie, czym różnią się Aparaty Kalifornijskie od Słoi Weissa. Poznałem, do czego służy na wylęgarni gumowa gruszka, do czego potrzebne jest gęsie pióro, dlaczego trzeba głaskać szczupaki i co to znaczy osadzać ikrę na firankach. Odkąd przed laty zacząłem odwiedzać wylęgarnię była tam zawsze. Przy trudniej pracy uśmiechnięta i życzliwa. Wiem, nie pracowałem z Krysią na co dzień, ale taką ją zapamiętam. Z początkiem tego roku Krysia przeszła na emeryturę. Dla mnie szkoda, ale podobne słowa usłyszałem również od jej bezpośredniego przełożonego, szefa Ośrodka Marcina Klupsia, czy dyrektora Biura Zarządu Rafała Pendera. Nasz prezes Grzegorz Rogalewicz sam przyznał wręczając Krysi podziękowanie za długoletnią pracę, że nie miał okazji znać jej tak długo, ale wiele dobrego o niej słyszał.
Podczas pożegnania zorganizowanego w budynkach przy goleniowskich stawach wszyscy się uśmiechali, ale gdzieś tam łezka w oku się zakręciła. Było ciasto, kawa i herbata. Długie opowieści, jak to było przez lata… Na poważnie jednak Ośrodek odczuje brak Krysi, która po jednym rzucie okiem wiedziała, co w trawie, a właściwie w wodzie piszczy. Aby nabrać takiej wprawy potrzeba kilku lat. Najwięcej obaw ma Marcin Klupś, ale jak sam przyznaje musimy sobie poradzić. A Krysia? Słyszałem, jak zadeklarowała, że jeśli będzie naprawdę taka konieczność to dorywczo przyjedzie pomóc. Na herbatkę pogadać – też wpadnę. Po tylu latach sentyment pozostaje.
esox