Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Spacer po księżycu

Data publikacji: 16 czerwca 2017 r. 12:38
Ostatnia aktualizacja: 02 lipca 2017 r. 16:52
Spacer po księżycu
 

Rozmowa z Radką Franczak, autorką powieści „Serce”

– Ukończyła pani PWSFTviT w Łodzi, nakręciła pani nagradzane dokumenty, zajmowała się pani fotografią. Teraz debiutuje pani powieścią. Na co otwiera literatura? Co takiego oferuje, że film i fotografia to za mało?

– Lubię pisać siedząc sama w zamkniętym pokoju, od kiedy pamiętam ciągnęło mnie do bibliotek, półek z książkami, takiej ciszy związanej z tymi miejscami. Można powiedzieć – to moje naturalne środowisko. Praca w filmie, fotografia to konfrontacja z ludźmi, współpraca z nimi, też ciekawe, ale jednak w sumie dla mnie męczące. Pisanie jako bardziej odrębne odpowiada mojemu charakterowi.

– Nosiła pani w sobie tę opowieść przez kilka lat. Jak wyglądała droga od pomysłu do realizacji? W jakim stopniu „Serce” różni się od tego pierwotnego tekstu, który chciała pani napisać?

– Pierwszy pomysł to taki obraz – trzy kobiety w jednym domu, dom gdzieś na obrzeżach w innym kraju, młoda dziewczyna, która udaje się w podróż, trafia na odludzie do żyjących tam matki i córki, jest brakującym ogniwem, trzecim elementem. Byłam wtedy związana z filmem, pracowałam jako montażystka, więc naturalnie na początku miał to być scenariusz filmu fabularnego. Razem z reżyserką Agnieszką Smoczyńską dostałyśmy się z tym projektem na warsztaty rozwoju scenariusza „Ekran” do Szkoły Andrzeja Wajdy.

Pan Andrzej Wajda przeczytał zarys scenariusza, opis pomysłu i kiedy przyszła pora na naszą konsultację, zadał mi dużo pytań, „dlaczego ta córka nigdy nie wyszła za mąż, co się stało między nią a matką, kim jest ta młoda dziewczyna z Polski, jak wygląda jej dom, rodzina.? Po co ty o tym opowiadasz?”itd. Pamiętam, że odpowiadając, sama się zdziwiłam, jak dużo w mojej głowie jest szczegółów, których nie było w scenariuszu. I wtedy właśnie pan Andrzej Wajda poradził nam, że najpierw powinnam napisać powieść. To było tak, jakby mi powiedział, że mam pójść na spacer po księżycu. Kolejne 2-3 lata pracy nad scenariuszem doprowadziło mnie to martwego punktu i na spacerze nad morzem zrozumiałam, że on miał rację, że chodzi o formę, forma scenariusza jest bardzo sztywna, ta historia chciała być inaczej opowiedziana. Wtedy zaczęłam zbierać materiał bardziej intuicyjnie. Kiedy już miałam dużo materiału, znów nie wiedziałam co dalej i wtedy przypadkiem dostałam zaproszenie na koncert Patti Smith. Widok tej kobiety, jej energii, słowa jakie mówiła, ale też po prostu autentyczna wolność, jaka z niej bije, to wszystko sprawiło, że następnego dnia zaczęłam pisać i napisałam książkę w kilkanaście dni, potem jeszcze przez mniej więcej rok pracowałam nad szczegółami, wyrzucałam, przestawiałam itd. Kiedy pisałam ostatnią stronę, to miałam uczucie, że to jest ta historia. którą niemal dziesięć lat wcześniej chciałam opowiedzieć.

– „Serce” z różnych perspektyw oświetla różnice między polską a zachodnią mentalnością. Gdy Wice, narratorce powieści, w berlińskim sklepie spada na podłoge chleb, odruchowo podnosi go do ust, aby go pocałować, ale, zawstydzona „białymi sytymi Europejczykami” dookoła, nie doprowadza tego gestu do końca. W innej scenie przedstawiciel Zachodu narzeka, że „dobra, ustabilizowana teraźniejszość” rujnuje życie młodym ludziom, bo odbiera im „napęd”. Jak by pani zdefiniowała te podstawowe napięcia między „nami” a „nimi” – o ile w ogóle to rozróżnienie jest jeszcze aktualne?

– Podróż dziewczyny to wyjście z jej domu rodzinnego, gdzie wychowała się, „obrosła” zachowaniami jej bliskich, ich poglądów, i zwyczajów. Porzucanie domu, wyjechanie nawet do większego miasta sprawia, że wyraźniej widzimy „nasze” i „ich”, porównujemy się, otwieramy na inne przekonania (w młodości), uczymy czynności itd. Te granice to nie muszą być granice państw, myślę, że to są też granice domów, wsi, miast etc., napięcia między nimi są potrzebne, rozwojowe. W książce Wika trafia do innego kraju, do domu dwóch kobiet, dziewczyna z Polski coś im zostawi, a coś od nich weźmie, w ostatecznym rozrachunku przenikanie tych różnych światów jest dobre, rozładowuje sztywność ustanowionych granic, otwiera na „innego”. Można przyjąć ogólne cechy nasze, Polaków i Szwajcarów, zestawić je, analizować, ale ja chętniej przyjmę po prostu granice i terytorium Wiki, jej sposób patrzenia na świat, jej poglądy i tych dwóch kobiet akurat wychowanych już w całkowicie świeckim, i też bardziej otwartym świecie.

– „Serce” to sugestywny hymn na cześć kobiet: pięknych, mądrych, gotowych do poświęceń. Na ich tle męscy bohaterowie wypadają marnie. Jak zauważa ciotka Wiki: „Mężczyźni to gatunek na wyginięciu!”. Jeden facet zdradza dziewczynę, drugi – żonę, jest jeszcze pewien nieprzyjemny bubek, mężczyzna, który wygląda na „wycieńczonego” oraz kiepski ojciec, który wdrażał groteskowe metody wychowawcze… Skąd taki rozległy kryzys męskości?

– Pamiętam taką myśl, obserwację, byłam wtedy jeszcze dzieckiem, poznałam wiele domów kolegów i koleżanek z mojej klasy, słyszałam różne historie – ta myśl to było to, że prawie z każdym ojcem jest coś nie tak. Może to był przypadek, ale taki dostałam obraz. Nie słyszałam o żadnej z mam, żeby się powiesiła, nagle i na zawsze zniknęła, piła, zapiła się na śmierć czy biła. Pamiętam, że był jeden ojciec, który wydawał mi się taki lepszy, ale kiedy odwiedziłam jego córkę w domu, to okazało się, że nic nie możemy robić ani dotknąć, nie krzyczał, ale jego ton głosu był gorszy niż krzyk, naprawdę się bałam, chciałam wrócić do domu. O takim właśnie braku, tej obserwacji z czasów dzieciństwa, chciałam opowiedzieć. Naturalnie też od początku to miała być historia trzech kobiet w jednym domu. Każda z nich jest w innej fazie życia, główna bohaterka to Wika, dla której podróż jest swojego rodzaju inicjacją. To powoduje, że główna uwaga skupia się na kobietach. Nie wydaje mi się, że są one tylko „piękne, mądre i gotowe do poświęceń”, są też okrutne, podstępne, uzależniają, manipulują, zdradzają w inny sposób.

– Istotną rolę w „Sercu” odgrywa przyroda. Wika powiada w pewnym momencie: „Mój psychiczny wewnętrzny pejzaż, mój własny psychiczny konstrukt objawił mi się tu, w świecie zewnętrznym. Stałam w lesie, pośrodku roślin, jednocześnie stojąc w samym środku siebie”… Czyżby natura zastąpiła metafizykę?

– Tak, dla mnie natura jest tajemnicą, zaskakuje, oszałamia, jest metafizyką. To, że pająk posiadł umiejętność tkania tak pięknych, skomplikowanych pajęczyn, że krople rosy rano błyszczą na tej pajęczynie jak diamenty, same diamenty jako minerał, sposób w jaki są zbudowane itd. Zgadzam się ze słowami francuskiego biologa Jeana Dorsta, który już pod koniec lat 60. pisał, że jesteśmy naszymi sercami połączeni z naturą i jeśli zniszczymy przyrodę, to zniszczymy samych siebie.

– Z drugiej strony, w tej opowieści o umieraniu – o procesie dojrzewania przez doświadczenie śmierci i miłości – zwraca uwagę prawie zupełna nieobecność religii. Biblia przy łóżku umierającej Shirley, którą opiekuje się Wika, pojawia się dopiero u końca agonii. Wika odnotowuje obecność tej księgi „ze zdziwieniem”. Religia w sytuacji ostatecznej okazała się niepotrzebna, nieadekwatna?

– Rzeczywiście Szwajcaria nie jest bardzo religijnym krajem, religia nie towarzyszy nawet w tych kluczowych momentach życia. Dlatego Wika dziwi się, widząc Biblię, nagle element, który ona dobrze zna, wystarczy jej rzut oka na książkę, tam jest czymś jak z innego świata.

– Ciężko chora Shirley ożywia się, gdy Wika zaczyna czytać jej wiersze Williama Blake’a. Czyli wysoka kultura ma jednak jakąś ocalającą moc?

– Wiersz Wiliama Blake’a od pierwszego pomysłu na książkę był związany z tą historią, był wierszem, który małej Shirley czytała jej najstarsza siostra, silną nicią ze światem, który odszedł jako pierwszy. Nie tłumaczę tego w książce, bo może każdy będzie miał w tym wierszu i oczyszczającym smutku Shirley swoją historię.

– Czy za debiutem przyjdą kolejne książki? A może znowu będą filmy, fotografie?

– Piszę codziennie, ale na razie nie są to konkretne formy. Przede wszystkim pracuję nad filmem dokumentalnym o niezwykłej polskiej artystce, której błyskotliwa międzynarodowa kariera przypadała na czasy równoległe z czasami Modrzejewskiej. Chcę odkryć jej życie, opowiedzieć o wielkiej sławie za jej życia, teraz zapomnianej – i o kobiecie-artystce.

Dziękuję za rozmowę ©℗

Rozmawiał Alan Sasinowski

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA